Dyrektorzy białoruskich firm, zalegających z wypłatą wynagrodzeń, stracą pracę
Jeśli do północy w piątek zaległości w wypłatach pensji w białoruskich przedsiębiorstwach, firmach prywatnych i kołchozach nie zostaną uregulowane, ich szefowie stracą pracę, a ministrowie pensje - głosi rozporządzenie prezydenta Aleksandra Łukaszenki.
Wszystkie przedsiębiorstwa, niezależnie od form działalności oraz własności, musiały do północy z piątku na sobotę uregulować wszelkie zaległości wobec pracowników za poprzednie miesiące - do lipca włącznie.
Komisja ma pracować do wtorku, 5 września. Kontrolerzy będą mieć prawo, jak to określono, sięgać po wszelkie dostępne środki w celu ujawnienia zaległości z wypłatami.
Dwa tygodnie temu Aleksander Łukaszenka zapowiedział, że jeśli ludzie nie otrzymają pensji, to swoje zarobki stracą ministrowie, urzędnicy, a nawet on sam. Odpowiedzialność za opóźnienia, w tym karną, poniosą szefowie firm.
Jak powiedział dziennikarzom szef komisji Anatol Tozik, nie może być mowy o niewykonaniu prezydenckiego rozporządzenia. - Albo pensje zostaną wypłacone, albo jasne będzie, że szef danej firmy nie odnosi się należycie do swoich obowiązków i nie umie organizować pracy - oświadczył Tozik.
Najbardziej spóźniają się z wypłatami zarobków kołchozy i Ministerstwo Rolnictwa. Mimo że w sierpniu pracownicy tego sektora otrzymali prawie 38 miliardów rubli zaległych pensji (równowartość 38 mln dolarów), nie wypłacono im jeszcze ponad 5 mld rubli.
Na drugim miejscu w rankingu długów wobec swoich pracowników jest budownictwo - 1,62 mld rubli, na trzecim przemysł - 1,59 mld rubli. W ostatnich dniach państwu udało się spłacić długi pracownikom budżetówki - lekarzom i nauczycielom.
(PAP)
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?