Drewno odpadowe, paliwo bezdomnych, pozwala żyć i świętować Fot. Łukasz Grzymalski
REPORTAŻ. Życie bezdomnych w altance ogródków działkowych
Ciepło zapewnia metalowy, cylindryczny piecyk na odpadowe drewno. 65-letni pan Kazimierz, który od 20 lat dzieli z Anną dole i niedole, zbiera chrust w pobliskim parku. - Albo biorę płyty paździerzowe z pewexu, czyli ze śmietnika. Przed świętami ludzie pozbywają się starych mebli, bo kupują nowe - tłumaczy mężczyzna.
Piła i siekiera idą w ruch. Drewno pozwala parze mieszkańców działki ogrzać się i ugotować strawę. Ogień ogrzewa też wodę do mycia naczyń. Pani Anna przygotowuje się właśnie do czyszczenia części maszynki do mielenia. Mówi, że karpia w panierce usmażyła już w czwartek. W jadłospisie jest jeszcze barszcz czerwony. Para z altanki zaplanowała, że uroczysty posiłek zje w towarzystwie kolegi. O większej liczbie gości raczej nie może być mowy, bo budka ma sześć metrów kwadratowych powierzchni. W budyneczku musiały zmieścić się wszystkie niezbędne sprzęty - szafki, blaty, wersalka i piecyk. Być może na wieczerzę wpadło jeszcze dwoje gości - ulubione koty Bartek i Kropka.
Sufit przecieka. Do plastikowego wiaderka wpadają kolejne krople. Pani Anna opowiada, że próbowała uszczelnić dach folią z marketu budowlanego. Jednak, jak twierdzi, wybrała zbyt cienką odmianę. Wiatr poszarpał foliową prowizorkę i trzeba podstawiać wiaderko. Mieszkanka budki mówi, że na wiosnę naprawi dach grubszym plastikiem. W zimie przeciek jest uciążliwy tylko w ciepłe dni. Gdy jest zimno, tego problemu nie ma. Zamrożona woda nie przenika przez uszkodzenia.
Zawsze jest problem z tytoniem. Oboje palą. Mówią, że często dzielą się wspólnym skrętem. - Ja bibułek nie potrzebuję. Po kowbojsku skręcam z gazety - mówi pan Kazimierz.
Pani Anna odrywa kawałek strony ogłoszeniowej i przygotowuje papierosa. Jej partner w tym czasie tłumaczy tytoniowo-metalową ekonomię. - 55 puszek to jeden kilogram złomu aluminiowego. Za tyle można dostać w skupie między 3 zł a 3,80. 30 gramów tytoniu kosztuje 8 zł. Trzeba zebrać ok. półtorej setki puszek, żeby sobie taką paczkę kupić. 30 g tytoniu wystarcza nam na półtora dnia - objaśnia.
Pani Anna namawia go, aby załatwił sobie rentę. - Przecież masz jakieś lata przepracowane - tłumaczy.
Pan Kazimierz przyznaje, iż do 1981 r. pracę miał. Był ślusarzem, montował rusztowania. Jednak nie wierzy w to, że urząd przyzna mu świadczenie. - Mieliby dać mnie, gdy innym odbierają? - pyta.
Mężczyzna mówi, że od niemal trzech dekad jest "na gigancie". Dostał wypowiedzenie od pracodawcy i rozpoczęła się jego tułaczka. W tym czasie bieda była raz mniej, raz bardziej gigantyczna. Pan Kazimierz wspomina noclegi na dworcach i w kanałach.
Pani Anna przypomina, że były też lata stosunkowo dobre. - Pracowało się, wynajmowało się mieszkanie - opowiada.
Mieszkańcy działkowej budki mówią, że w zimie jest ciężko o pracę. W cieplejszych okresach można zatrudnić się w ogrodnictwie. Gospodarze potrzebują rąk do plewienia. W grudniu, jak twierdzi para z altanki, trudno o robotę.
Pani Anna i pan Kazimierz twierdzą, iż nie biorą zasiłków z pomocy społecznej. Nie biorą też udziału w bożonarodzeniowych spotkaniach dla ludzi w trudnej sytuacji, które są organizowane przez instytucje charytatywne. Wolą świętować w swojej budce. Kazimierz cytuje słowa piosenki: - Tu jest twoje miejsce, tu jest twój dom.
Łukasz Grzymalski
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?