Na małym ekranie
Aura pożegnania przenika "Sierpniowe wieloryby": koniec lata spędzany w domu letniskowym na wyspie i zmierzch życia na krawędzi śmierci. Bardzo pięknie, z poetyckim urokiem i choć smutno, to bez znamion tragedii, pokazany został czas wypełniony wciąż na nowo podejmowanym wysiłkiem przeżycia następnego dnia w obliczu kresu. I dwa typy starości: zgorzkniałej i łagodnej, nieznośnej i pogodzonej. Na przykładzie dwu wspaniałych aktorek (lepiej powiedziawszy: aktorzyc), których spotkanie w jednym filmie było pomysłem "wartym wszystkie pieniądze"...
Wystąpiły na swoje pożegnanie 91-letnia Lillian Gish i 79-letnia Davis, dwa "święte monstra" hollywoodzkie_ - _pierwsza słodka, druga złośliwa. Ich najwcześniejsze filmy, to - nomen omen - "Złamana lilia" i "Złota siostra". Kontrastowo tutaj zróżnicowane, wiodą egzystencję wspólną, ale niespokojną, odpychając się i jednając, dokuczając sobie i opiekując się na przemian. Wiekowo damy zagrały idealnie, bez starczej afektacji. Wieloryby symbolizują tu coś tajemniczego i nieuchwytnego, a ich powroty wraz z przypływem morza wyznaczają rytm życia, które wciąż ma swój smak: fotografia męża na stoliku, wino w kryształowym kieliszku, białe i czerwone róże, muzyka...
(C)
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?