Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Świetny początek Urszuli Radwańskiej na Wimbledonie. Młodsza z sióstr jest już w II rundzie

Agnieszka Bialik, Londyn
– Jest forma i pozytywne nastawienie – mówiła po pierwszym meczu młodsza z sióstr Radwańskich
– Jest forma i pozytywne nastawienie – mówiła po pierwszym meczu młodsza z sióstr Radwańskich FOT. ANDRZEJ SZKOCKI
Tenis. Są truskawki i szampan, a więc czas zacząć Wimbledon! Urszula Radwańska wystartowała jak rakieta i jako pierwsza z reprezentantów Polski awansowała do drugiej rundy tego wielkoszlemowego turnieju (z rekordową pulą nagród 26,75 miliona funtów).

Krakowianka ograła Amerykankę rumuńskiego pochodzenia Edinę Gollovitz-Hall 6:2, 6:1 i jest w gronie 64 najlepszych tenisistek na londyńskiej trawie po raz czwarty w karierze. Jej kolejną rywalką będzie Australijka Samantha Stosur, z którą nasza tenisistka nigdy wcześniej nie grała.

– Jestem zadowolony z gry Uli: była swobodna i agresywna – mówił po meczu trener krakowianki Maciej Domka. – Na początku rywalka zaatakowała, ale Ula to wytrzymała i wysoko postawiła jej poprzeczkę. Od przełamania narzuciła swoje warunki gry i przejęła kontrolę nad meczem. Kolejna rywalka – Samantha Stosur, to świetna zawodniczka, jej sukcesów nie trzeba chyba nikomu przypominać. Ostatnio nie jest jednak w szczytowej formie i w tym upatrujemy swojej szansy.

Urszula dobrze wykorzystała szczęśliwe losowanie. Gallovitz-Hall, aktualnie 301. w światowym rankingu, od dwóch lat praktycznie nie gra.

Do turnieju głównego dostała się dzięki zamrożonemu rankingowi sprzed kontuzji (w 2013 r.) oraz Shuai Peng, która wycofała się z turnieju z powodu urazu. Krakowianka była faworytką i wygrała zdecydowanie. Rywalka była tylko tłem dla świetnie grającej Uli.

– Do stanu 2:2 szło równo, Gollovitz grała bardzo dobrze. Trochę mnie zaskoczyła, ale byłam pewna, że nie utrzyma takiego poziomu przez cały mecz. Czekałam, aż zacznie słabiej grać i tak się stało, trochę pękła. Zaczęła popełniać błędy, a ja byłam solidna – opowiadała nam młodsza z sióstr Radwańskich.

– Ze Stosur nigdy nie grałam, ale znam ją doskonale. Niczym mnie nie zaskoczy. Ma świetny serwis, niejeden mężczyzna mógłby jej pozazdrościć bicepsa. To ona jest faworytką i ona powinna się bać. Cieszę się, że jestem w drugiej rundzie, w formie, pozytywnie nastawiona, mam nadzieję, że drugi pojedynek też mi się uda.

Urszula wygrała, a Agnieszka wczoraj trenowała. Po niedzielnym odpoczynku, w poniedziałek wczesnym popołudniem krakowianka miała jeden trening na kortach w Aorangi Park. Solidnie ćwiczyła z Dawidem Celtem i Tomaszem Wiktorow­skim. Po treningu przeszła koło grupki polskich dziennikarzy, a na prośbę o rozmowę uśmiechnęła się i rzuciła: – Jutro po meczu chętnie.

Mecz krakowianki z Czeszką Lucie Hradecką zaplanowano jako drugi na korcie numer 12.

Agnieszka dziś zaczyna, a Alicja Rosolska już zakończyła udział w turnieju deblowym. W parze z Kanadyjką Gabrielą Dąbrowski przegrały 4:6, 4:6 z rozstawionymi z „9” Australij­ką Carey Dellacqua i Jarosławą Szwedową z Kazachstanu.

Katastrofą zakończył się występ Jerzego Janowicza. Łodzianin niepodziewanie przegrał w I rundzie z tureckim tenisistą Marselem Ilhanem 6:7 (4-7), 4:6, 7:6 (7-4), 3:6.

Hasło „Dajesz Jurek!” od polskich kibiców nie pomogło. Na kort numer 5 przyszło wielu widzów, by zobaczyć mecz Janowicza. Nasz tenisista był faworytem tego meczu, ale… Turek podszedł do meczu bez jakichkolwiek kompleksów. Polak rywala znał, cztery lata temu ograł go w kwalifikacjach do Wimbledonu.

Tym razem jednak nie dał rady klasyfikowanemu o 33 pozycje niżej rywalowi. Ilhan przede wszystkim świetnie serwował. Z łatwością wygrywał gemy przy swoim podaniu. Grał odważnie, skutecznie, rozprowadzał łodzianina po korcie. Z kolei serwisy Janowicza, jego główna broń, nie robiły na Turku większego wrażenia. To nie był Janowicz sprzed dwóch lat, gdy dotarł tu do półfinału, grający jak w transie, odważnie, pewnie. Ilhan nigdy wcześniej nie był nawet w trzeciej rundzie Wielkiego Szlema.

Agnieszka udowodniła sobie, że może wygrywać
Rozmowa. – Ostatni turniej na trawie dodał nam wiary – mówi TOMASZ WIKTOROWSKI, trener Agnieszki Radwańskiej, która dziś zagra pierwszy mecz na Wimbledonie.

– Po finale w Eastbourne musiał pojawić się optymizm w waszym teamie. Agnieszka w tym roku tak dobrze jeszcze nie grała. Jak Pan to widzi jako jej trener?

– Zgadzam się z tym stwierdzeniem. Myślę, że niewiele trzeba komentować, wszystko było widać na korcie. Nareszcie pojawiła się walka o każdą piłkę, zaangażowanie w każde uderzenie. To było najistotniejsze, żeby odnieść zwycięstwa. Tego wcześniej brakowało. Wiele meczów było dobrze granych przez jednego seta, a później coś się waliło.

– Co się zmieniło w Eastbourne?

– Po prostu Agnieszka od początku do końca grała z pełną wiarą, że może wygrać każdy punkt i każde spotkanie. Wreszcie poczuła uderzenie, choć ważny był tu również inny czynnik, czyli nawierzchnia kortu.

Największą pozytywną zmianą był skuteczny pierwszy serwis. Może trawa jest tym bodźcem, by Aga wróciła do właściwej gry. Choć z drugiej strony, jeśli ona gra z taką energią i zaangażowaniem jak w drugim secie finału z Bencic, to nawierzchnia nie ma znaczenia.

– W trzecim secie finału Agnieszka przegrała jednak 0:6. Coś takiego nie podcięło jej skrzydeł?

O to ją trzeba by zapytać, ja mogę mówić o sobie. Mnie może trochę tak, bo to był trochę taki powrót do tego, z czym zmagaliśmy się wcześniej.

Ten źle zagrany trzeci set na pewno nie był optymistycznym sygnałem. Patrząc jednak na ostatni tydzień i wcześniejsze mecze na trawie, to dodały nam one wiary, że Agnieszka wróciła na właściwy tor nie tylko technicznie, ale też mentalnie. Generalnie prawie wszystko jest na plus.

Drugi set kosztował Agę wiele energii i zdrowia. Pierwszego dobrze zagrała Bencic, a pamiętajmy, że dla nas docelowym turniejem był i jest jednak Wimbledon. Dla Szwajcarki pierwszy tytuł w karierze był ważny, grała jak o życie. A my? Istotne, że Agnieszka sama sobie udowodniła, że nadal może wygrywać, że jest w stanie osiągać dobre wyniki.

– Coś jeszcze zdążyliście przed Wimbledonem zmienić, poprawić?

– Po turnieju nie omawialiśmy wyników, za krótki był okres do Wimbledonu, by wyciągać jakieś wnioski i wprowadzać zmiany. Skupiamy się na tym, co było dobre. Cieszę się, że pierwszy raz w tym roku Agnieszka zagrała kilka dobrych meczów z rzędu, to bardzo istotne.

- Nie lubi Pan mówić o rywalkach przed pierwszym meczem. Czeszka Lucie Hradecka, to…

Groźna tenisistka, jeśli trafia. To, że ma słaby bilans na trawie, bo 0:8, nie ma znaczenia. Może wyjść i zagrać mecz życia.

Rozmawiała w Londynie Agnieszka Bialik

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski