- Kiedy w 2009 r. przyjechaliśmy po raz pierwszy na półwysep Koja, pamięć o pobycie w tym miejscu Polaków podczas wojny była nikła. Teraz mamy pewność, że przetrwa długie, długie lata - cieszy się dr hab. Hubert Chudzio, profesor Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie, dyrektor działającego przy tej uczelni Centrum Dokumentacji Zsyłek, Wypędzeń i Przesiedleń.
Na połowę listopada zaplanowano uroczyste otwarcie ośrodka zdrowia, który w miejscowości Koja, w Ugandzie, zbudowano dzięki inicjatywie i wsparciu finansowemu polskich sybiraków. W latach 1942-48 znajdowało się tu osiedle, w którym mieszkało prawie 3 tys. Polaków, w tym wiele dzieci. Wszystkim im udało się wyjść ze Związku Sowieckiego z armią gen. Władysława Andersa.
Inicjatywa z cmentarza
Uganda to kraj we wschodniej Afryce, nad Jeziorem Wiktorii, jeden z najbiedniejszych na świecie. Mieszkańców gnębią malaria, denga i śpiączka afrykańska. A także AIDS. Dlatego mimo pierwotnych planów, że sybiracy zbudują tam szkołę, ostatecznie powstało centrum medyczne. Nosi imię polskich zesłańców na Sybir.
Ale najpierw była wyprawa, którą w 2009 r. do Afryki odbyli naukowcy i studenci historii z Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie. Celem misji naukowej była dokumentacja i renowacja trzech polskich cmentarzy - w Tengeru (Tanzania), Masindi (Uganda) i właśnie w Koji. Ten ostatni był w najgorszym stanie (miejscowi twierdzili, że za sprawą Jamajczyków, którzy uprawiali na jego terenie opium...).
- Musieliśmy się przedzierać przez gęste chaszcze. Groby były zrównane z ziemią. Widać było, że wykorzystano do tego ciężki sprzęt - opowiada prof. Chudzio, który stał na czele wyprawy z Polski. To wtedy odbył kluczową w tej sprawie rozmowę z ks. Ryszardem Jóźwiakiem, salezjaninem, który prowadził ośrodek dla dzieci ulicy w niedalekim Namugongo. Prof. Chudzio zapamiętał ją tak: - Spytałem go: „Odbudujemy cmentarz?”. Odpowiedział: „Odbudujemy”...
Rozpuścili wici i na 97 betonowych krzyży złożyli się oni sami i ich znajomi. Odnowiono też pomnik z napisem: „Zmarli Polacy w drodze do Ojczyzny”, który wcześniej, jeszcze w latach 90. XX w., biało-czerwonymi płytkami (farba zniszczałaby w tych warunkach atmosferycznych) obłożył ks. Jan Marciniak.
Uroczyste poświęcenie cmentarza odbyło się na początku listopada 2012 r. Przyjechali nie tylko przedstawiciele polskich władz, ale także ci, którzy wychowywali się w Koji. - Ważne jest dla nas to, aby pamięć o tych, którzy tu zostali, nie wygasła. Należy nawiązać stały kontakt pomiędzy lokalną szkołą i polską społecznością, by następne pokolenia chciały odwiedzać miejsca, gdzie ich przodkowie znaleźli ocalenie - mówił wtedy jeden z byłych mieszkańców polskiego osiedla w Koji Józef Ciemierzewski, który po wojnie osiadł na stałe w Australii. Z antypodów przyjechał też Michał Chłopicki; z Kanady - Edward Krajewski i Bronisław Szołopiak, spod Częstochowy - Artur Woźniakowski.
I właśnie krótko po zakończeniu tej uroczystości, jeszcze na cmentarzu, w ich głowach zrodził się pomysł, by w jakiś sposób podziękować za wojenne wsparcie mieszkańcom obecnej Ugandy, a tym samym utrwalić pamięć o związkach tego miejsca z Polską. Ustalono, że rolę pomnika pełnić będzie szkoła, ale plany zweryfikowano, gdy okazało się, że bardziej przyda się placówka medyczna.
Centrum już działa
Pierwsze pieniądze na budowę dali sybiracy, później w akcję pozyskiwania funduszy włączył się też Salezjański Wolontariat Misyjny. Swój udział miała w budowie przychodni również polska ambasada w Nairobi (Kenia). Dzięki temu powstał budynek, w którym przygotowano sale szpitalne dla kobiet, mężczyzn i dzieci, miejsce pod laboratorium itp. Udało się też wyposażyć go w niezbędny sprzęt. Utrzymanie centrum wzięły na siebie władze Ugandy.
Przychodnia rozpoczęła działalność na początku roku. I cieszy się dużą popularnością wśród pacjentów, np. tylko podczas pierwszego „białego dnia”, w kwietniu br., z pomocy lekarzy skorzystało 400 osób. W przyszłości być może w pomoc zaangażują się „Lekarze bez granic”.
Zaproszenie na listopadowe uroczystości przyjęła senator Anna Maria Anders. Wychowywała się w Anglii, obok tych, którzy zawdzięczali ocalenie jej ojcu, gen. Władysławowi Andersowi. - Bardzo często nazywano ich „dziećmi od Andersa” - przypomina prof. Chudzio.
Co ciekawe, ostatecznie na półwyspie Koja powstała też... szkoła. Budową zajęła się Fundacja Dzieci Afryki. To efekt wizyty jej przedstawicieli w Ugandze w styczniu 2014 r. Nie mogli pozwolić na to, by dzieci z Kiruddu uczyły się dalej w lichej szopie zbitej z desek, w kaplicy czy pod rozłożystymi drzewami.
WIDEO: Przez Oświęcim przeszedł 26. Marsz Żywych. Kilka tysięcy osób oddało hołd ofiarom Holokaustu
Źródło: TVN24, x-news
Follow https://twitter.com/dziennipolskiDołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?