Sylwestrowe chipsy

- Ja jeszcze chcę coca-coli! Ja jeszcze chipsy - szaleństwo sylwestrowe ogarnęło nie tylko dorosłych. W niedzielny wieczór, to, co zwykle zakazane, stało się możliwe. Tak było na balu sylwestrowym w "Lalkowie" przy ul. Urzędniczej, gdzie kilkanaścioro dzieci spędzało szalony wieczór.

Na balu były tańce, zabawy (wszystkie dzieci wystąpiły w strojach wieczorowych), pyszna kolacja, a nawet bezalkoholowy szampan, którym o 22 (małe oszustwo) wzniesiono toast za pomyślność Nowego Roku.
Wszystkie dzieci miały mnóstwo postanowień noworocznych. - Zmienię swój pokój. Wywalę zabawki i____wszędzie będzie tylko "witch" - stwierdziła Marysia, miłośniczka filmowych czarodziejek, która tego wieczoru wystąpiła w złotej kreacji, ze złotym brokatem na buzi. - Ja się przeprowadzę dodomu zaKrakowem i____będę miała braciszka Jeremiasza - przepowiadała swój los Zosia, która deklarowała rodzicom pomoc przy opiece nad braciszkiem. - Będę lepiej się uczyć. Kupię sobie rybkę - dodawały inne dzieci.
W Krainie Zabaw Dziecięcych "Anikino" dzieci przywitały Nowy Rok już w sobotę. Przyspieszona o jeden dzień impreza sylwestrowa cieszyła się sporym powodzeniem: bawiło się na niej kilkadziesiąt dzieci w różnym wieku.
Najpierw wszyscy wybierali kostiumy na bal: najwięcej było kotów (lub tygrysów), księżniczek w pięknych balowych sukniach, kilka wampirów, czarowników i motylków. Wszystkim dzieciom malowano buzie: kotkom domalowywano wąsy, księżniczkom rumieńce lub serduszka na policzkach. Potem przystąpiono do zabawy. Na początek w wielkim wspólnym tańcu urządzono rozgrzewkę, w której rozruszano nogi, ręce, głowy, palce i łokcie. Organizatorzy przygotowali konkursy, m.in. taniec z balonami, bieg z przeszkodami czy taniec na gazecie. W tym ostatnim dzieci tańczyły, a kiedy muzyka przestawała grać, miały stanąć na jednej z gazet, których było mniej niż uczestników zabawy.
(WT)