Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

szafA i FataŁaszki

Redakcja
Szafę postawiono u wejścia na molo. Po lewej, ale poniżej, bezpośrednio na piasku plaży. Większa od pokojowej, stoi sobie zwyczajnie, lecz z niezwyczajnej okazji: służyć ma upamiętnieniu faktu, że to tu, w Sopocie, nad morzem, Roman Polański nakręcił swój studencki film "Dwaj ludzie z szafą" z Kubą Goldbergiem i Henrykiem Klubą, którzy po trzech tygodniach pracy na planie "mieli coraz wyraźniej dosyć taszczenia mebla", wyłaniając się, według absurdalnego pomysłu, z fal morskich. Krótkometrażówka, z muzyką Krzysztofa Komedy, nagrodzona została brązowym medalem w konkursie filmów eksperymentalnych podczas brukselskiej wystawy Expo 1958 i stała się pierwszą szkolną etiudą rozpowszechnianą normalnie w kinach. Tłum letników, na oczach których realizował się ów film w roku 1957, był niczym wobec dzisiejszej falangi przetaczającej się przez corso. Okolice mola w dolnej części Monte Cassino szybko się zmieniają, uzdrowisko się modernizuje i urbanizuje. Dla samochodów wybudowano tunel pod wejściem na molo, otwarto już hotel Sheraton i apartamentowiec, w którym jeden m kw. mieszkania kosztował 20 tys. zł. Powstają jeszcze: centrum usługowo-handlowe, dom zdrojowy z centrum konferencyjnym, salą balową i kompleksem spa, biurowiec i parking. Największym marzeniem i ambicją prezydenta miasta jest utworzenie (za blisko 100 mln euro) tzw. Centrum Haffnera. Powstają więc duże, ciężkie, kamienne budowle, wobec których nijak się mają niewczesne uwagi tradycyjno-konserwatywnie usposobionego przybysza, jeśli woli lekką, stylową, eklektyczną, neogotycką czy neoklasycystyczną i secesyjną zabudowę uzdrowiska, opisywaną jeszcze przez nobliwą Deotymę...

Władysław Cybulski: Pocztówka z Sopotu

Detronizuje się zatem wielka, rozległa, lecz niska w takim porównaniu bryła słynnego Grand Hotelu, królująca dotychczas nad morskim wybrzeżem. Na tyłach hotelu działa na plaży teatr Atelier im. Agnieszki Osieckiej, prowadzony przez jej przyjaciela, dyrektora i pieśniarza w żydowskim repertuarze, Andre Ochodla, artysty o bardzo ciekawej osobowości twórczej. Pamięć o Osieckiej jest tu wciąż żywa nie tylko jako patronki tej sceny. Tam właśnie na imprezie pn. "Pamiętajmy o Osieckiej" odbył się konkurs na interpretację jej piosenek, będący "przedbiegiem" do warszawskiego finału na jesieni br. Spośród prawie 200 zgłoszonych zakwalifikowało się 13 wykonawczyń, pragnących tchnąć świeżego ducha w dawne, znane teksty. Sopockie eliminacje wygrała góralka z Zakopanego Anna Wójciak, a nagrodę publiczności odebrała świetna Agata Wątróbska z Przemyśla. Bezapelacyjną zwyciężczynią okazała się jednak sama Agnieszka Osiecka, która posiadła tajemnicę oprawienia nawet banału czystą poezją.
Za życia zatrzymywała się w Sopocie naprzeciwko teatru, w Domu Pracy Twórczej ZAIKS-u. Dom gościł obecnie na zakończenie sezonu - że wymienimy snobistycznie - przebywających tu zwykle o tej porze roku p. Santor z mężem, p. Kurtycza (od "Cichej wody") z małżonką, p. Jagódkę - przedostatnią żonę reżysera Wojciecha Hasa, która pisze właśnie książkę o swojej "kadencji" u jego boku, p. Halinę Kwiatkowską oraz pp. Janusza Senta, znakomitego muzyka - akompaniatora, i Jerzego Satanowskiego. Onże, kompozytor i animator życia kulturalnego, przewodził jako dyrektor artystyczny wspomnianemu konkursowi piosenki, a zaraz potem imprezie pn. "Anty-szanty".
A w Krzywym Domku - obiekcie nagminnie fotografowanym, bo intryguje jego nietypowa architektura i "rozfalowana" fasada - odbyło się eleganckie i uroczyste spotkanie z okazji 90-lecia Związku Autorów i Kompozytorów Scenicznych, połączone z wystawą fotografii, karykatur i dokumentów (np. podań o zaliczkę...). Sylwetki prezesów ZAIKS-u i jego wybitnych członków uzmysławiały zasługi związku, powołanego do ochrony własności intelektualnej twórców. Uzupełnieniem był film wyświetlany pod hasłem "Tworzymy i chronimy".
Imprez w Sopocie jest w lecie cało mnóstwo, bardzo różnorodnych - żeby wymienić tylko z jednej strony finał mistrzostw Polski w siatkówce plażowej mężczyzn, a z drugiej Międzynarodowy Festiwal "Kalejdoskop Form Muzycznych" z koncertami klasyki cerkiewnej i jazzowej. Szczególny charakter - "ponury i śmieszny" - miał uliczny happening urządzony przy sopockim molo pod nazwą "Tak było". Spektakl wypadł w 28. rocznicę rozpoczęcia strajku w Stoczni Gdańskiej w 1980 roku i prezentował "PRL w pigułce", m.in. sprzedając w obwoźnym sklepie to, co można było nabywać tylko na kartki. W programie było pisanie listów przez... dzieci, koncert hiphopowy dla młodzieży i kino dla starszych. Dyskusyjna forma miała być metaforą Polski schyłkowego komunizmu.
No, i festiwale piosenkarskie. Przez szereg lat byłem kibicem sympatyzującym występom w Operze Leśnej, cokolwiek cierpkiego było w jego recenzjach. Teraz mi przeszło to zainteresowanie, pozostały natomiast w pamięci ówczesne przeboje, nazwiska wykonawców i wspomnienia. Obecnie zorganizowano aż dwa festiwale pod auspicjami dwóch telewizji. Propozycja TVP2 wspólnie z Radiem Eska (na którym królowała Doda) okazała się wielką dyskoteką z łatwą rozrywką, co podsumowano w lokalnej gazecie jako "Wciskanie kitu w Operze Leśnej", i drugi - 45. Sopot Festival TVN, anonsowany w "Wyborczej" pod tytułem "Królowie kiczu znów ożyli w Sopocie".
Współczesności kurortu nie tykam, nie moja sprawa. Tak zwana afera sopocka ma swoje szerokie i dramatyczne reperkusje prasowe. Z tego, co wiem z ostatniej chwili, to śledztwo prowadzi prokuratura gdańska w kwestii ewentualnych nieprawidłowości związanych z przetargiem na wydzierżawienie sopockich Łazienek Północnych. Za to z lubością uzdrowisko wspomina swoją przeszłość. Właśnie ukazała się książka Wojciecha Fulka "Kurort w cieniu PRL-u. Sopot 1945-1989", opisująca m.in. pobyty Cyrankiewicza i Bieruta ("na plaży w pasiastym szlafroku"), oraz zdjęcie ze stanowiska Eugeniusza Kwiatkowskiego bez podziękowania za to, że tutaj kreślił plany odbudowy morskiej gospodarki.
Ale też sięga się dalej wstecz, na przykład do osoby Jerzego Haffnera, którego imię przyjęło nowe centrum. Ten Alzatczyk, dymisjonowany lekarz wojsk napoleońskich, był w r. 1823 założycielem zakładu kąpielowego i pionierem-propagatorem zdrowego trybu życia, któremu kąpiele morskie i słoneczne miały dodawać silnych rumieńców. Sopot liczył wtedy już około czterdziestu domków. Taka sobie rybacka wieś, z której - jak dwaj ludzie z szafą - wyłonił się z morza dzisiejszy Sopot.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski