Władysław Cybulski: Pocztówka z Sopotu
Detronizuje się zatem wielka, rozległa, lecz niska w takim porównaniu bryła słynnego Grand Hotelu, królująca dotychczas nad morskim wybrzeżem. Na tyłach hotelu działa na plaży teatr Atelier im. Agnieszki Osieckiej, prowadzony przez jej przyjaciela, dyrektora i pieśniarza w żydowskim repertuarze, Andre Ochodla, artysty o bardzo ciekawej osobowości twórczej. Pamięć o Osieckiej jest tu wciąż żywa nie tylko jako patronki tej sceny. Tam właśnie na imprezie pn. "Pamiętajmy o Osieckiej" odbył się konkurs na interpretację jej piosenek, będący "przedbiegiem" do warszawskiego finału na jesieni br. Spośród prawie 200 zgłoszonych zakwalifikowało się 13 wykonawczyń, pragnących tchnąć świeżego ducha w dawne, znane teksty. Sopockie eliminacje wygrała góralka z Zakopanego Anna Wójciak, a nagrodę publiczności odebrała świetna Agata Wątróbska z Przemyśla. Bezapelacyjną zwyciężczynią okazała się jednak sama Agnieszka Osiecka, która posiadła tajemnicę oprawienia nawet banału czystą poezją.
Za życia zatrzymywała się w Sopocie naprzeciwko teatru, w Domu Pracy Twórczej ZAIKS-u. Dom gościł obecnie na zakończenie sezonu - że wymienimy snobistycznie - przebywających tu zwykle o tej porze roku p. Santor z mężem, p. Kurtycza (od "Cichej wody") z małżonką, p. Jagódkę - przedostatnią żonę reżysera Wojciecha Hasa, która pisze właśnie książkę o swojej "kadencji" u jego boku, p. Halinę Kwiatkowską oraz pp. Janusza Senta, znakomitego muzyka - akompaniatora, i Jerzego Satanowskiego. Onże, kompozytor i animator życia kulturalnego, przewodził jako dyrektor artystyczny wspomnianemu konkursowi piosenki, a zaraz potem imprezie pn. "Anty-szanty".
A w Krzywym Domku - obiekcie nagminnie fotografowanym, bo intryguje jego nietypowa architektura i "rozfalowana" fasada - odbyło się eleganckie i uroczyste spotkanie z okazji 90-lecia Związku Autorów i Kompozytorów Scenicznych, połączone z wystawą fotografii, karykatur i dokumentów (np. podań o zaliczkę...). Sylwetki prezesów ZAIKS-u i jego wybitnych członków uzmysławiały zasługi związku, powołanego do ochrony własności intelektualnej twórców. Uzupełnieniem był film wyświetlany pod hasłem "Tworzymy i chronimy".
Imprez w Sopocie jest w lecie cało mnóstwo, bardzo różnorodnych - żeby wymienić tylko z jednej strony finał mistrzostw Polski w siatkówce plażowej mężczyzn, a z drugiej Międzynarodowy Festiwal "Kalejdoskop Form Muzycznych" z koncertami klasyki cerkiewnej i jazzowej. Szczególny charakter - "ponury i śmieszny" - miał uliczny happening urządzony przy sopockim molo pod nazwą "Tak było". Spektakl wypadł w 28. rocznicę rozpoczęcia strajku w Stoczni Gdańskiej w 1980 roku i prezentował "PRL w pigułce", m.in. sprzedając w obwoźnym sklepie to, co można było nabywać tylko na kartki. W programie było pisanie listów przez... dzieci, koncert hiphopowy dla młodzieży i kino dla starszych. Dyskusyjna forma miała być metaforą Polski schyłkowego komunizmu.
No, i festiwale piosenkarskie. Przez szereg lat byłem kibicem sympatyzującym występom w Operze Leśnej, cokolwiek cierpkiego było w jego recenzjach. Teraz mi przeszło to zainteresowanie, pozostały natomiast w pamięci ówczesne przeboje, nazwiska wykonawców i wspomnienia. Obecnie zorganizowano aż dwa festiwale pod auspicjami dwóch telewizji. Propozycja TVP2 wspólnie z Radiem Eska (na którym królowała Doda) okazała się wielką dyskoteką z łatwą rozrywką, co podsumowano w lokalnej gazecie jako "Wciskanie kitu w Operze Leśnej", i drugi - 45. Sopot Festival TVN, anonsowany w "Wyborczej" pod tytułem "Królowie kiczu znów ożyli w Sopocie".
Współczesności kurortu nie tykam, nie moja sprawa. Tak zwana afera sopocka ma swoje szerokie i dramatyczne reperkusje prasowe. Z tego, co wiem z ostatniej chwili, to śledztwo prowadzi prokuratura gdańska w kwestii ewentualnych nieprawidłowości związanych z przetargiem na wydzierżawienie sopockich Łazienek Północnych. Za to z lubością uzdrowisko wspomina swoją przeszłość. Właśnie ukazała się książka Wojciecha Fulka "Kurort w cieniu PRL-u. Sopot 1945-1989", opisująca m.in. pobyty Cyrankiewicza i Bieruta ("na plaży w pasiastym szlafroku"), oraz zdjęcie ze stanowiska Eugeniusza Kwiatkowskiego bez podziękowania za to, że tutaj kreślił plany odbudowy morskiej gospodarki.
Ale też sięga się dalej wstecz, na przykład do osoby Jerzego Haffnera, którego imię przyjęło nowe centrum. Ten Alzatczyk, dymisjonowany lekarz wojsk napoleońskich, był w r. 1823 założycielem zakładu kąpielowego i pionierem-propagatorem zdrowego trybu życia, któremu kąpiele morskie i słoneczne miały dodawać silnych rumieńców. Sopot liczył wtedy już około czterdziestu domków. Taka sobie rybacka wieś, z której - jak dwaj ludzie z szafą - wyłonił się z morza dzisiejszy Sopot.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?