Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szaflarski: Najpierw trema, a potem luz

Rozmawiał Maciej Zubek
Kevin Szaflarski
Kevin Szaflarski Fot. Archiwum zawodnika
Rozmowa. Kevin Szaflarski (Nowotarski Klub Sportów Walki Hoły Team) z Czarnego Dunajca opowiada, jak w Las Vegas zdobył tytuł amatorskiego mistrza świata w formule MMA.

– Dotarło już do Pana, że został mistrzem świata?

– Powoli dociera. Zresztą rodzina i przyjaciele nie pozwalają mi o tym zapomnieć. Telefon nie przestaje dzwonić. Odbieram mnóstwo gratulacji. To miłe.

– Rumun Vlado Mavordin i Kazach Mokhammend Malagovema nie byli zbyt wymagającymi rywalami. Pokonanie obu zajęło Panu niespełna cztery minuty.

– Faktycznie, poszło łatwiej niż się spodziewałem. Byłem przygotowany na trudniejszą przeprawę, zwłaszcza, że niewiele wiedziałem o moich przeciwnikach. O ile jeszcze parę walk Rumuna widziałem w internecie, o tyle nie byłem w stanie zdobyć jakichkolwiek informacji o Kazachu. Dała mi się też we znaki trema. Przed walką z Rumunem byłem niesamowicie spięty. Na szczęście po pierwszym gongu trema minęła. Do drugiej walki przystąpiłem wyluzowany.

– Przebieg obu pojedynków był bardzo podobny.

– Wiedziałem, że chcąc wygrać, muszę narzucić swój styl walki. A, że czuję się mocny w parterze, a szczególnie w zapasach, chciałem uniknąć stójki. Plan był taki, aby szybko obalić rywala i zakończyć walki ciosami z góry. I tak też się stało.

- Jak doszło do tego, że znalazł się Pan w składzie reprezentacji Polski?

– Zgłosiłem się do krajowych eliminacji, które w kwietniu odbyły się we Włocławku. W swojej kategorii wiekowej, plus 120 kilogramów, oprócz mnie zgłoszony był jeszcze jeden zawodnik z Opola, ważący 140 kilogramów. Nie stawił się jednak na ringu.

– Jak się Pan przygotowywał do mistrzostw świata?

– Obrałem 8-tygodniowy cykl przygotowań. Trenowałem dwa razy dziennie. Większość czasu spędzałem w Warszawie w klubie WCA Fightman. Do tego dochodziły zajęcia u Wojtka Hołego w NKSW Hoły Team w Nowym Targu oraz Łukasza Książka w Grapling Rabka. Ciężka praca dała efekty. Fizycznie czułem się wyśmienicie. Byłem pewny siebie i swoich umiejętności.

– A jak zaczęła się Pana przygoda z MMA?

– Zacząłem ją w 2012 roku, ale wyłączając czas na leczenie różnego rodzaju kontuzji i urazów, mogę powiedzieć, że regularnie trenuję dopiero od dwóch lat. „Od zawsze” byłem fanem sportów walki. Byłem zapatrzony w Chrisa Weidmana i Fabrizio Warduma. Marzy mi się podążyć ich drogą i dotrzeć do UFC.

– Jakie ma Pan najbliższe plany?

– Niestety, czeka mnie przerwa od treningów, a tym bardziej walk. Mistrzostwo świata okupiłem kontuzją stawu barkowego. Miałem 31 lipca walczyć na gali zawodowej w Kołobrzegu, ale musiałem zrezygnować.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski