Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szalony lot do Tokio

Redakcja
Katarzyna Tarabuła
Katarzyna Tarabuła
Podczas Cracow Fashion Awards Magnes przyznał Nagrodę Specjalną. Trafiła ona do rąk Katarzyny Tarabuły: tegorocznej absolwentki SAPU, która opowiada o swojej kolekcji "Christmas in Tokio", łączącej Japonię z Europą.

Katarzyna Tarabuła

Twoja kolekcja "Christmas in Tokio" jest zupełnie inna od tego, co widzimy u projektantów z Europy czy USA, nie mówiąc o modzie polskiej ulicy!

- Chciałam zaprojektować coś inspirowanego Japonią: interesuję się tamtejszą kulturą oraz modą, szczególnie młodzieżową. Zamierzałam połączyć typowe japońskie szaleństwo z czymś, co może zaakceptować europejska ulica. Moje pierwsze pomysły były zdecydowanie awangardowe. Zmieniłam je, by mogły spodobać się w Polsce, gdzie mamy znacznie większe zahamowania w noszeniu odważnych projektów, niż np. właśnie w Japonii.
Szukałaś wsparcia w mangach i anime, czyli gatunkach wyznaczających granice japońskiej popkultury?
- Nie interesuję się szczególnie komiksami, ale oglądałam sporo japońskich grafik przed przygotowaniem kolekcji. Zaczerpnęłam stamtąd kilka pomysłów. Najbardziej zainspirowała mnie podróż do Tokio. Byłam tam w ubiegłym roku, przed przystąpieniem do projektowania. Nie zwiedzałam zabytków, tylko spacerowałam po ulicach, robiąc zdjęcia ciekawie ubranym ludziom. Dużo czasu spędziłam w najbardziej szalonych dzielnicach Tokio: Shibuya i Harajuku. Mieszkańcy tych okolic ubierają się niewiarygodnie!
Akcesoria do "Christmas in Tokio" przywiozłaś właśnie z tej podróży?
- Planowałam przywieźć dodatki do swojej kolekcji, ale wszystko co znalazłam, było dla mnie za bardzo odjechane, nie do końca pasowało do moich pomysłów. Japończycy mają naprawdę szalone projekty, a przy tym wszystko jest niezwykle tanie - za 10 dolarów można kupić naprawdę ciekawe, nietuzinkowe rzeczy.
Długo zabrało ci projektowanie kolekcji, którą zobaczyliśmy?
- Kolekcja "Christmas in Tokio" składa się z ośmiu modeli. Pracowałam nad nimi przez pół roku, przygotowywałam się już od ubiegłego lata. Zbierałam pomysły, szkicowałam. Połączyłam styl uliczny Tokio, aktualną europejską ulicę i japońskie komiksy. W lutym byłam gotowa do pokazu. Wszystkie materiały kupowałam w Polsce, udało mi się dostać to, czego oczekiwałam - także cienką wełnę w kratkę, dokładnie taką, jaka mnie interesowała.
Co ciekawe, zaprojektowałaś wyłącznie sukienki i spódnice...
- Z premedytacją nie projektowałam spodni, choć mnie do tego namawiano. Obserwując japońską ulicę, zauważyłam że tej części garderoby u młodych kobiet niemal się nie spotyka.
Twoje projekty są nie tylko oryginalne. Nie odbiegają też od trendów, które zobaczyć można na tegorocznych wybiegach.
- Zależało mi, by uniknąć dosłowności: nie użyłam np. typowego dla japońskiej ulicy połączenia różu z czernią, wybierając kratę typu tartan. Odeszłam od pomysłu, żeby projektować dosłownie w japońskim stylu, celowo przełamałam kolekcję tym, co typowe we współczesnej Europie. Chciałam pokazać swoje własne widzenie mody, a nie kopiować tego, co istnieje w określonej już formie, jak np. styl gothic lolita - identyczny pod każdą szerokością geograficzną, posiadający określone, niezmienne cechy i akcesoria.
Przygotowania do końcowego pokazu były pewnie skomplikowane?
- Pokaz oglądałam zza kulis. Co gorsza, tacie akurat na mojej kolekcji zepsuł się aparat fotograficzny. Dlatego niestety do dziś nie wiem, jak ostatecznie wszystko wyglądało: widziałam tylko kilka zdjęć w Internecie i słyszałam, że poszło dobrze. Początkowo myślałam o wykorzystaniu muzyki z japońskiej mangi czy anime, ale te melodie są zwykle nierytmiczne, trudno więc do nich chodzić modelkom. Ostatecznie więc swoje ubrania pokazałam przy dźwiękach hip-hopu.
Cracow Fashion Awards były zwieńczeniem Twojej nauki w SAPU. Masz poczucie, że rozwinęłaś się jako projektantka?
- To moja pierwsza szkoła po liceum. Dużo się tu nauczyłam. SAPU dało mi przygotowanie, portfolio. Teraz chcę we własnym zakresie podszkolić się w zakresie przedmiotów technologicznych.
W praktyce czy w teorii?
- Zamierzam dalej kształcić się jako projektantka. Zawsze chciałam studiować we Włoszech, tamtejsza moda najbardziej do mnie przemawia. W tym roku zdaję egzaminy do dwóch włoskich szkół modowych: w Mediolanie i Florencji. Bardziej zależy mi na dostaniu się florenckiej Polimody, która jest znanym i renomowanym ośrodkiem. Prowadzony jest tam dwuletni program nauki - rok studiuje się we Florencji, a następnie w Nowym Jorku.
Jak sama ubierasz się na co dzień?
- Zmieniam swój styl co sezon. Na sobie wypróbowuję i testuję to, co zamierzam szyć. Bardzo lubię projekty Iceberga - wyglądają kobieco, ale mają w sobie nutkę luzu, młodzieżowości. Lubię też Dolce&Gabbana, Alexandra McQueena, Karla Lagerfelda dla Chanel. Sama na razie uciekam jednak od projektowania klasyki, to nie jest to, co chciałabym w tym momencie robić.
Jak widzisz szanse młodego projektanta w naszym kraju? Moda u nas dopiero się rozwija i nabiera tempa.
- Polski rynek staje się coraz łaskawszy dla młodych krawców. Dlatego chciałabym uczyć się u najlepszych we Włoszech, a po studiach wrócić do kraju. Polska ulica coraz mniej różni się od tej z Londynu czy Nowego Jorku, częściej kreatywnie podchodzimy do mody. Uważam, że trzeba pracować tutaj, zmieniać naszą polską rzeczywistość.
Co stanie się z kolekcją "Christmas in Tokio"?
- Nie mam jeszcze pewności. Dostałam sporo ofert jej kupna - zarówno od prywatnych osób, jak i od działającego już sklepu. Trudno jednak rozstać się z czymś, nad czym tak długo pracowałam.
ROZMAWIAŁA: MATYLDA STANOWSKA

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski