Szansa na nudę

Telewizja publiczna pod tym względem korzystnie się wyróżniła, ale - jak się okazuje - szczęścia nie może być za wiele. W obu programach TVP niewątpliwie mniej było w święta strzelaniny i egzekucji. Przybyło natomiast pozycji, które oglądaliśmy już wcześniej.
Prawie każdy zaakceptuje na ekranie coś, co już zna, jeżeli tylko to coś jest na odpowiednim poziomie. Tak właśnie można potraktować świetnie zrobiony dwuczęściowy film Zefirellego "Jezus z Nazaretu". Widzieliśmy go podczas ubiegłorocznych świąt, teraz pokazano go ponownie. Wątpię jednak, czy w ten sam sposób możemy przyjąć kolejną emisję "Pułkownika Kwiatkowskiego", "C.K. Dezerterów" i kilku innych jeszcze filmów.
Najgorzej w tych powtórkach wypadła jednak "Szansa na sukces". Ten program Wojciecha Manna, cieszący się zasłużenie dobrą opinią za pomysłowość, wyraźną osobowość prowadzącego, tym razem w pełni rozczarował, bo inaczej być nie mogło. Jolancie Fajkowskiej, Donaldowi Tuskowi, Januszowi Korwin-Mikke można wprawdzie zaproponować śpiewanie ludowych melodii, ale tylko raz. Oglądanie tych popisów dokładnie po roku jest już przeżyciem tylko dla statystyków, którzy notują, w której minucie programu należy telewizor wyłączyć. Nie bardzo wiadomo, czy to redaktorzy TVP mają tak wielką sklerozę czy też podejrzewają o nią telewidzów, skoro rzecz skierowano ponownie na antenę.
A poza tym, pogoda na szczęście nie zrobiła psikusa, więc mniej osób przejmowało się tym, co na ekranie, więcej doceniło walory wiosny w przyrodzie. I niechby tak już pozostało.
Tomasz Domalewski