Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szansa nowego trenera Podhala

Maciej Zubek
Marek Rączka to szkoleniowiec, który nie boi się trudnych wyzwań
Marek Rączka to szkoleniowiec, który nie boi się trudnych wyzwań Fot. Maciej Zubek
Hokejowa ekstraklasa. Witalij Semenczenko od początku wydawał się być złym wyborem działaczy na trenera TatrySki Podhala Nowy Targ. Opamiętanie przyszło po 46 dniach. Ukraińskiego szkoleniowca nie ma już dziś w klubie. Zastąpił go ten, który już w pierwszej wersji wydawał się być najrozsądniejszym wyborem.

Eksperyment, na jaki zdecydowali się działacze TatrySki Podhala, angażując trenera bez praktycznie żadnego doświadczenia w prowadzeniu samodzielnie jakiejkolwiek drużyny i kompletnie nie znającego realiów polskiej ligi, z góry był skazany na niepowodzenie. Gdzie tu bowiem był sens, gdzie była logika?

Co prawda wyniki zespołu pod wodzą Semenczenki nie były tragiczne (bilans: sześć zwycięstw - cztery porażki), ale sposób prowadzenia zespołu przez Ukraińca budził wiele kontrowersji. Drużyna z meczu na mecz zaczęła tracić na wartości. Trudno było dostrzec pomysł Semenczenki na grę zespołu. Zaskakujące, a w większości przypadków niezrozumiałe decyzje personalne i roszady w poszczególnych formacjach powodowały, że fundament, na jakim przez ostatnie trzy lata budowano drużynę, zaczął stopniowo kruszeć.

Trudno było się też oprzeć wrażeniu, że spadek jakości gry drużyny odbił się na frekwencji na trybunach. A i atmosfera wewnątrz drużyny wyraźnie gęstniała. Po meczu z Orlikiem zawodnicy Podhala byli wyraźnie zniesmaczeni, nie chcieli rozmawiać z dziennikarzami. Z jednej strony było to mało profesjonalne, ale z drugiej można ich zrozumieć. Trudno bowiem wymagać tego, by tłumaczyli się z decyzji, na które wpływu nie mieli. Zresztą mówi się - choć oczywiście nikt oficjalnie tego nie potwierdzi - że to „szatnia” wpłynęła w dużym stopniu na decyzję zarządu.

Następcą Semenczenki został jego asystent Marek Rączka, ten sam, który miesiąc wcześniej, zdaniem działaczy Podhala, nie był... gotowy do tego, by przejąć obowiązki pierwszego szkoleniowca.

Zaprzeczały temu fakty. Przed przyjściem Ukraińca, a po dyskwalifikacji Marka Ziętary, Rączka prowadził samodzielnie drużynę w pięciu spotkaniach, w których na 15 możliwych punktów do zdobycia, nowotarżanie wywalczyli 12. Pod jego wodzą „Szarotki” rozegrały najlepsze spotkanie w sezonie, ogrywając 4:2 na swoim lodowisku GKS Tychy.

Trudno więc było dostrzec argumenty, które podważałby jego gotowość do pełnienia tej funkcji na dłużej. Na szczęście działacze „Szarotek” w porę przetarli oczy. Dostrzegli, że pod nosem mają młodego, ambitnego, z głową pełną pomysłów szkoleniowca, który - co najważniejsze - nie boi się trudnych wyzwań.

W ponownym debiucie Rączki w roli pierwszego szkoleniowca Podhalanie wyjazdowym zwycięstwem 3:2 w Toruniu przerwali serię trzech z rzędu porażek i zagwarantowali sobie - drugi rok z rzędu - start w finałowym turnieju Pucharu Polski.

- Tylko się cieszyć. To był jeden z celów na ten sezon. W ubiegłym roku dotarliśmy do półfinału. Teraz chcieliby co najmniej to powtórzyć - przyznał Rączka.

Piątkowym meczem ze Stoczniowcem Gdańsk na swoim lodowisku nowotarżanie zakończą drugą rundę spotkań części zasadniczej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski