Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szarża po marzenia

Redakcja
Quadowiec Łukasz Łaskawiec marzył o pierwszym w historii "Mazurku Dąbrowskiego" na podium Dakaru. Choć wygrał - jako jedyny Polak - dwa etapy, skończyło się na 13. miejscu. Los nie był łaskawy dla "Łokera".

Łukasz Łaskawiec chce usłyszeć na mecie "Mazurka Dąbrowskiego" FOT. ARCHIWUM ŁUKASZA ŁASKAWCA

RAJDY TERENOWE. Łukasz Łaskawiec z podolkuskiej Krzykawki chce wygrać Dakar

- Cały czas byłem w czubie. Niestety, nie udało się. Zawiodła technika - jeden z najbardziej utytułowanych polskich quadowców nie ukrywa, że żal mu straconej szansy.

Broni jednak nie składa. Zapowiada, że jeśli tylko uzbiera pieniądze, to znowu pojedzie na podbój południowoamerykańskich bezdroży. I pewnie tak się stanie, bowiem to fajter, goszczący już raz - podczas debiutu w 2011 r. - na najniższym stopniu dakarowego podium.

Plan, by zrealizować marzenie, był prosty. - Parę pierwszych etapów chciałem przejechać spokojnie, a na pozostałych miałem atakować - wspomina "Łoker".

Po pierwszym etapie, był 24. - Jechałem tak, aby nie uszkodzić quada - mówi. Po drugim odcinku awansował na 19., a po trzecim na 8. miejsce. Na tym też etapie po raz pierwszy zaliczył podium - przed nim byli tylko Argentyńczyk Marcos Patronelli i Rafał Sonik (zdobywca pierwszego dakarowego podium dla Polski w 2009 r.). - Nie było to moje 100 procent możliwości - zapewnił na mecie.

Na piątym etapie popisał się drugim czasem. -Patronellego nie dało się doścignąć - przyznał 22-latek. Jednak i on po peruwiańskich bezdrożach mknął, aż miło było patrzeć. Narzekał tylko na piekielny kurz i... spalony od słońca nos.

Wydawało się, że może być tylko lepiej. Niestety, na szóstym etapie, już na dojazdówce, miał kłopoty z silnikiem, co zaowocowało 30-minutowym spóźnieniem. Na odcinku nie było lepiej. - 30 km przed metą quad zgasł... Kilka razy zatrzymywałem się, by mocować GPS - Łaskawiec marzył, aby dojechać do mety i wymienić silnik z pękniętą skrzynią. Stracił sporo czasu.

Na półmetku, po 8 etapach, zajmował 7. miejsce w generalce. - Nie jest to szczyt moich marzeń - podkreślił.

Piękną szarżą "pustynny wojownik", jak czasem bywa zwany, popisał się na 9., najdłuższym etapie. - Wiedziałem, że z lokalnymi zawodnikami też można wygrać - z nieukrywaną satysfakcją mówił na mecie w Cordobie. Było to jego pierwsze etapowe zwycięstwo w tym roku, a drugie w historii startów w Dakarze. W pobitym polu pozostawił m.in. lidera - Argentyńczyka Patronellego.

Fani "Łokera" oszaleli ze szczęścia. "Tak trzymać", "Jedź chłopie, jedź", "Fajnie śmigasz" - "ściana" na Facebooku aż pęczniała od kolejnych wpisów.

Ułańską fantazją - mimo przeciekającego zbiornika paliwa i groźby pożaru - "Łoker" popisał się również na kolejnym, szybkim i kamienistym odcinku. - Paliwo wyciekało, więc nie mogłem się za bardzo skupić na jeździe - przyznał później. Mimo to 10. etap należał do niego.

Kolejnego - do Fiambali - wszyscy się obawiali. - To piekło - twierdzili zawodnicy. I piekielne moce dosięgły quada "Łokera" kilkanaście kilometrów po starcie. - Pękł wąż łączący silnik z układem chłodzenia. Musiałem się zatrzymać, aby usunąć awarię - wspomina. Wodę, którą zabrał do picia, przelał do... chłodnicy. Przez cały dzień nic nie pił. - To był potworny dzień. Przeżywałem katusze. Poparzyłem ręce - opowiadał. Jakby nieszczęść było jeszcze mało, to z nerwów zgubił drogę do jednego z punktów kontrolnych.
Na kolejnym etapie spadł na niego jeszcze jeden cios - w quadzie starła się nowa zębatka. - Silnik nie mógł przenieść napędu na tylne koła. Byłem wściekły - mówi. Nim dostarczono nową, minęło parę godzin. To był koniec marzeń o dobrym wyniku, i to na dwa dni przed końcem rajdu.

Jednak "Łoker" się nie załamał. - Nie poddam się. Jutro wstanę, wsiądę na quada i będę walczył tak, jakby dzisiejsze wypadki nie miały miejsca - zapewnił. I to zjednało mu kolejne rzesze fanów. "Bądź twardy jeszcze trochę", "Byle do mety", "Następny Dakar Twój Łukasz" - pojawiły się nowe wpisy.

20 stycznia Łaskawiec wjechał - z biało-czerwoną flagą - na plac Konstytucji w Santiago de Chile. Był 13.

Czy będzie startował w kolejnym morderczym Dakarze? - Tak, jeśli tylko uda mi się zebrać budżet - stwierdził krótko. - Interesuje mnie tylko pierwsze miejsce, i "Mazurek Dąbrowskiego" na mecie - zapewnia.

Marek Długopolski

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski