Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szatan z pierwszej klasy

ALEKSANDER GĄCIARZ
Marcin Śliwa prezentuje zdobyte trofeum Fot. Aleksander Gąciarz
Marcin Śliwa prezentuje zdobyte trofeum Fot. Aleksander Gąciarz
Marcin Śliwa właśnie ukończył podstawówkę i za kilka dni rozpocznie naukę w Gimnazjum w Radziemicach. Ma 13 lat, blond włosy i odwagę, by zmierzyć się z trudnymi wyzwaniami - takimi jak rozegrany już po raz ósmy, w Kokotku koło Lublińca, Bieg Katorżnika.

Marcin Śliwa prezentuje zdobyte trofeum Fot. Aleksander Gąciarz

LUDZIE. Ma 13 lat i odwagę, by zmierzyć się z trudnymi wyzwaniami - takimi jak rozegrany już po raz ósmy, w Kokotku koło Lublińca, Bieg Katorżnika

Chłopiec zwycięsko zakończył walkę z dystansem, błotem i przeszkodami przygotowanymi przez organizatorów imprezy.

Najpierw tylko dopingował kolegę

- Dwa lata temu w Biegu Katorżnika startował mój kolega Kamil Ferenc z Krakowa. Pojechaliśmy tam wtedy jako kibice. Marcinowi tak się spodobało, że stwierdził, iż rok później sam musi wystartować. Niestety, zgłosiliśmy się za późno i nic z tego nie wyszło. Trochę szkoda, bo wtedy byłby najstarszy w swojej kategorii wiekowej i miałby szanse na wysokie miejsce. Dopiero w tym roku się udało - opowiada Grzegorz Śliwa, ojciec trzynastolatka.

Choć ukończenie imprezy wymaga wielkiego wysiłku i samozaparcia, chętnych nie brakuje. W tym roku lista zgłoszeń do kategorii seniorów została zamknięta po zaledwie kilku godzinach.

Marcin też musiał zgłosić się już w kwietniu, by pobiec w sierpniu. Przyznaje, że w jakiś szczególny sposób do biegu się nie przygotowywał. - Biegam, ale głównie gramy z kolegami w piłkę na boisku w Ibramowicach - przyznaje chłopiec.

Ma już na koncie sportowe sukcesy

W rodzinnych Radziemicach w piłkę nie bardzo jest gdzie pograć. Boisko miejscowego Milenium być może za jakiś czas zostanie doprowadzone do właściwego stanu.

Marcin ma jednak na koncie kilka niezłych wyników. Niedawno, będąc na wakacjach w Prudniku, wygrał bieg zorganizowany z okazji święta miasta. Wcześniej - w powiatowych biegach przełajowych - stawał na podium lub plasował się tuż za nim.

- Szkoda, że organizatorzy tych zawodów nie potrafią odpowiednio oznakować trasy. Łatwo się pomylić i stracić dobre miejsce. W Lublińcu bieg prowadzi przez rowy i bagna, a wszystko jest oznaczone tak jasno, że nikt nie ma wątpliwości, dokąd biec - mówi Marcin Śliwa.

Bardzo wczesna pobudka

Marcin na Bieg Katorżnika pojechał z rodziną w dniu startu. Aby zdążyć na godzinę 10.40, musieli wyjechać o szóstej rano. Mierząca trzy kilometry trasa dla młodzieżowców prowadziła przez rowy melioracyjne, pola i bagna. Na starcie stanęło 45 osób (spośród 50 zgłoszonych) w wieku od 13 do 18 lat.

Chłopcy i dziewczęta biegli razem, choć klasyfikowani byli osobno. Po drodze trzeba było pokonać dodatkowe sztuczne przeszkody - w postaci betonowych kręgów, a także na przykład czołgać się pod drutami kolczastymi. Niejedna z dziewcząt boleśnie przekonała się o tym, co znaczy zahaczenie fryzurą o nisko rozciągnięty drut.

- Wiele zależało od dobrego startu, bo na trasie już ciężko było wyprzedzać - opowiada trzynastolatek z Radziemic. Bardzo łatwo było za to o upadek, ponieważ w błocie i mulistej wodzie kryło się wiele pułapek. Zwycięzca zawodów - Dawid Brol z Lisowic - dotarł na metę po 21 minutach i 28 sekundach.

Marcin Śliwa przybiegł jako dwudziesty, ale wśród trzynastolatków był trzeci. Jego czas to 30 minut i 17 sekund. Wszyscy - niezależnie od zajętego miejsca - docierali na metę zmęczeni i potwornie umorusani.
- Miejsce miało drugorzędne znaczenie. Wiedzieliśmy, że jako jeden z najmłodszych Marcin na miejsce w czołówce swojej kategorii nie ma wielkich szans. Bardziej nastawiliśmy się na to, żeby się sprawdził, ukończył bieg - przyznaje Grzegorz Śliwa.

Zresztą organizatorzy imprezy bardzo dbali o to, by każdy miał satysfakcję z ukończenia konkurencji. Do końca czekali na ostatniego zawodnika w każdej kategorii, którego na mecie witały wcale nie mniejsze owacje i brawa niż zwycięzców.

Następca już się szykuje

Imprezę w Kokotku zorganizował Wojskowy Klub Biegacza "Meta" z Lublińca. Nad przebiegiem zawodów oraz bezpieczeństwem na trasie czuwali żołnierze z miejscowej jednostki. O ile w kategorii młodzieżowej wymagania nie były jeszcze bardzo wysokie, to seniorzy musieli przejść prawdziwą, 10-kilometrową katorgę, niejednokrotnie brodząc w bagnie sięgającym po szyję.

Dość powiedzieć, że pokonanie trasy zajmowało uczestnikom biegu mniej więcej tyle czasu, ile maratończycy potrzebują na przebiegnięcie 42 kilometrów z okładem.

Wśród kilkuset uczestników można było spotkać tak znane postacie jak choćby gen. Roman Polko, były dowódca Wojskowej Formacji Specjalnej "Grom". Wśród kibiców był natomiast siedmioletni Piotrek Śliwa, brat Marcina, który za rok również ma zamiar pobiec ze swoimi rówieśnikami katorżnikami.

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski