Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szczere wyznanie Kamila Glika

Remigiusz Poltorak
Remigiusz Poltorak
Po meczu z Danią Kamil Glik przyznał dziennikarzom, że rozegrał słabsze spotkanie, ale obrońca nie tłumaczył się kontuzją kolana
Po meczu z Danią Kamil Glik przyznał dziennikarzom, że rozegrał słabsze spotkanie, ale obrońca nie tłumaczył się kontuzją kolana Martin Meissner
Reprezentacja. Obrońca Monaco zaskoczył najpierw na boisku - niefortunną bramką samobójczą i słabszym występem niż zwykle. Ale jeszcze większą niespodzianką było jego wyznanie po meczu - od kilku miesięcy gra z zerwanymi więzadłami.

- Byłem na rezonansie magnetycznym dwa dni przed meczem z Danią. Potwierdził, że więzadła tylne są zerwane. To kontuzja, z którą gram od dłuższego czasu. Na blokadzie - przyznał niespodziewanie Kamil Glik po sobotnim spotkaniu.

Ale co ważne, nie zamierza robić z tego powodu przerwy w grze i poddawać się operacji - ani w trakcie sezonu, ani nawet po nim. Jeśli tylko dolegliwość nie będzie bardziej odczuwalna.

- Ostatnio trochę to odczułem, pewnie przez natłok meczów, bo gram tak naprawdę co trzy dni. Jednak dopóki nie będzie mi to bardzo przeszkadzało w grze, na pewno będę ją kontynuował. Gdyby sytuacja się pogorszyła, wtedy będziemy się zastanawiać, co dalej, natomiast na dzisiaj nie jest to dla mnie wielki problem. Wprawdzie odczuwam lekki dyskomfort, ale nie tyle, żeby była konieczność poddawania się zabiegom. Nawet gdy więzadła są zerwane, gotowość do gry można nadrobić siłą mieśni dwugłowych i czworogłowych, jeśli tylko odpowiednio się o nie dba. W każdym razie można z tym grać - przyznał obrońca Monaco, odpowiadając nam na pytanie, czy rzeczywiście nie zamierza nic z tym robić.

WIDEO: Kamil Glik po meczu z Danią: Radziłem sobie w życiu z gorszymi rzeczami, niż gol samobójczy

Źródło: AIP

Co więcej - jak oświadczył z pełnym przekonaniem: - Chcę dociągnąć tak do końca kariery!

Lider polskiej obrony - który tym razem wystąpił w parze z Thiago Cionkiem - daleki jest jednak od tego, aby tłumaczyć słabszy występ przeciwko Duńczykom nie w pełni sprawnym kolanem, ani szukać zbyt łatwego alibi. Do momentu samobójczego gola, którym kompletnie zaskoczył Łukasza Fabiańskiego (choć nie powinien być uznany, bo Duńczyk był w momencie dośrodkowiania na wyraźnym spalonym) nie było jeszcze tak źle. Ale to niefortunne odbicie głową w drugiej połowie, przy komfortowym wyniku 3:0, zaważyło na ogólnej ocenie polskiego wicekapitana, a przede wszystkim wprowadziło w poczynania polskich zawodników więcej nerwowości, spotęgowanej jeszcze drugim golem dla rywali.

- Nie mam zamiaru się tłumaczyć. Jestem już na tyle doświadczony, że wiem, kiedy gram dobre mecze, a kiedy trochę gorsze. Ten akurat wyszedł słabiej - mówił Glik samokrytycznie. - Piłka została nastrzelona, wszystko działo się bardzo szybko, nie mogłem za bardzo nic zrobić. Podejrzewam, że na dziesięć takich sytuacji, dziewięć poszłoby gdzieś indziej, a nie w bramkę. Nie ma chyba obrońcy na świecie, któremu nigdy nie przytrafiło się strzelić bramki samobójczej. Zdarzało się nie takim zawodnikom jak ja, nawet w ważniejszych meczach. To nie jest dla mnie problem, bo jestem osobą o mocnym charakterze. Radziłem sobie w życiu z o wiele gorszymi rzeczami - mówił.

W reprezentacji to jego drugi gol do własnej bramki (poprzedni przed czterema laty z Urugwajem, naciskany przez Cavaniego). - Mam nadzieję, że ostatni - przyznał nawet z lekkim przymrużeniem oka.

Faktem jest jednak, że to nie był Kamil Glik, do jakiego przyzwyczailiśmy się nie tylko na Euro, ale przede wszystkim w meczach ligi francuskiej. Ostoja spokoju i prawdziwy lider defensywy. W Ligue1 przytrafił mu się dotychczas dopiero jeden mecz, o którym chciałby zapomnieć - derby Lazurowego Wybrzeża z Niceą, gdy Mario Balotelli i spółka rozbili Monaco 4:0. Jednak w kadrze to już drugie kolejne spotkanie, z którego nie może być zadowolony.

Miesiąc temu w Astanie nerwowe spięcie z jednym z Kazachów mogło zakończyć się srogą karą od sędziego, bo Polak nie utrzymał nerwów na wodzy. - Zawsze będę powtarzał, że wygrywamy i przegrywamy razem, niezależnie od tego kto jakie popełnia błędy. Po słabszym meczu w Kazachstanie kamień spadł nam wszystkim z serca. Mam nadzieję, że we wtorek z Armenią zrobimy kolejny ważny krok do najbliższego mundialu. Ale jest jeden warunek: musimy podejść do niego w pełni skoncentrowani - twierdzi Glik.

Akurat u niego nie powinno być z tym problemu. Mimo blokady.

Sportowy24.pl w Małopolsce

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski