Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szczęśliwy powrót ratowników [ZDJĘCIA, WIDEO]

Piotr Subik
Wracający z Nepalu strażacy z ciężkiej grupy HUSAR nie ukrywali zmęczenia
Wracający z Nepalu strażacy z ciężkiej grupy HUSAR nie ukrywali zmęczenia FOT. ANDRZEJ BANAŚ
Bezpieczeństwo. Strażakom z Nowego Sącza nie udało się odnaleźć nikogo żywego w gruzowiskach w Nepalu.

– Najbardziej wstrząsający widok? Zwłok dziecka leżących między gruzami łatwo się nie zapomina… – starszy sekcyjny Michał Kulig, strażak z Nowego Sącza, tyle co zszedł z pokładu wojskowego samolotu CASA C-295, którym przyleciał z kolegami z Warszawy, a wcześniej ze stolicy Indii New Delhi.

Autor: Piotr Subik

Przy jego boku stoi wiernie Madox, owczarek niemiecki, który przez półtora tygodnia poszukiwał osób przysypanych przez gruzy budynków po trzęsieniu ziemi w Nepalu. Też wygląda na zmęczonego.

Samolot wylądował wczoraj kilka minut przed południem na lotnisku w Balicach. Lot z Warszawy trwał niespełna godzinę. To niewiele w porównaniu z 17-godzinnym przelotem z Azji, który polscy strażacy odbyli przedwczoraj. Jeszcze wcześniej z Katmandu, stolicy Nepalu, do New Delhi przerzuciły ich polskie herculesy, które dostarczyły do Nepalu transport pomocy humanitarnej.

Na pokładzie wojskowej CASY było wczoraj 8 z 15 strażaków wchodzących w skład ciężkiej grupy poszukiwawczo-ratowniczej HUSAR, na co dzień pełniących służbę w Komendzie Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej w Nowym Sączu i tamtejszym wydziale zamiejscowym Szkoły Aspirantów PSP. Były też dwa psy. Prócz Madoksa, golden retriever Lex z przewodnikiem, starszym sekcyjnym Waldemarem Kałuzińskim.

– Poszukiwania nie były łatwe. Mieliśmy do czynienia z zawalonymi ogromnymi budynkami, m.in. hotelami, w których tak naprawdę nie wiadomo, ile było osób w chwili trzęsienia ziemi. Do tego dochodziły niebezpieczne wstrząsy wtórne – opowiadał aspirant sztabowy Stanisław Witkowski.

Strażakom z Nowego Sącza nie udało się znaleźć w gruzach nikogo żywego. Ale to także uznać należy za sukces. – Dzięki temu mogliśmy wykluczyć miejsca, w których żywi się znajdują i odciążyć nepalskich strażaków – zwracał uwagę Waldemar Kałuziński.

Przypomnijmy. 26 kwietnia do Nepalu grupa HUSAR wyleciała w składzie 81 strażaków i 12 psów ratowniczych. Weszli do akcji dzień później. Działali w okolicach Katmandu, m.in. w Gorkha, gdzie znajdowało się epicentrum trzęsienia ziemi o sile 7,9 stopnia w skali Richtera. Najpierw zajmowali się poszukiwaniem żywych, a później wydobywaniem ciał zabitych.

– W takim klimacie rozkład zwłok zaczyna się po dwóch, trzech dniach. Czuć je było w powietrzu – powiedział asp. sztab. Stanisław Witkowski.

Ratowników uściskiem dłoni przywitał wczoraj komendant wojewódzki PSP nadbrygadier Andrzej Mróz. – Ci ludzie nie robią tego, żeby być chwalonymi, lecz z potrzeby serca. Mogliby wyjechać do pożaru, wypadku i mieć spokój. Ale im to nie wystarcza. Żeby móc pojechać na taką akcję jak w Nepalu, potrzeba wielkiego zaangażowania i wielkiej pracy – stwierdził.

Pozostali strażacy z Nowego Sącza wrócą do Polski w najbliższych dniach.

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski