Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szczury grasują w Czyżynach, a sanepid nie widzi zagrożenia

Marzena Rogozik
Marzena Rogozik
W tym sklepiku na ulicy Wężyka szczury znalazły dla siebie doskonałe lokum - mają półki pełne pożywienia
W tym sklepiku na ulicy Wężyka szczury znalazły dla siebie doskonałe lokum - mają półki pełne pożywienia fot. Michał Gąciarz
Kontrowersje. Miesiąc temu mieszkańcy zgłaszali strażnikom i sanepidowi, że w opuszczonym kiosku zagnieździły się szczury. Nie było reakcji.

W kiosku przy ul. Wężyka szczury rozmnażają się na potęgę. Produkty spożywcze pozostawione przez właściciela w zamkniętym półtora roku temu sklepie są dla nich doskonałą pożywką. Mieszkańcy boją się, że gryzonie zaatakują dzieci na pobliskim placu zabaw. Tymczasem służby miejskie wciąż nie zlikwidowały siedliska szczurów, bo... nie mogą się skontaktować z właścicielem lokalu. Z kolei pracownicy sanepidu nie widzą zagrożenia dla lokatorów okolicznych bloków.

Szczurów jest niestety coraz więcej. Wokół wolno stojącego niebieskiego kiosku w trawie wydeptały już wąskie ścieżki. W ziemi wydrążyły podkopy, którymi dostają się do wnętrza pawilonu. Za zakratowanymi oknami widać na półkach przegryzione batoniki czekoladowe, cukierki i gumy do żucia, a nawet pogryzione opakowania po lekach.

Sąsiedzi zbywani przez służby

Mieszkańcy od dawna mieli problem z tym sklepem. Najpierw walczyli o jego zamknięcie, bo właściciel sprzedawał tu głównie alkohol. - Schodzili się pijacy, robili awantury i zanieczyszczali teren wokół bloku - mówi jeden z mieszkańców budynku 11a przy ul. Wężyka. - Odkąd nie ma tego sklepu, mamy spokój - dodaje.

Pawilon został zamknięty półtora roku temu. Sąsiedzi przypuszczają, że właściciel po ich interwencjach nie dostał koncesji na sprzedaż alkoholu. Nie opróżnił jednak lokalu. Jak twierdzą mieszkańcy, zabrał tylko najdroższe produkty, czyli alkohole; resztę, tj. słodkie napoje, batony czy słodycze - zostawił.

Dziesiątki szczurów chodzą wokół kiosku, spacerują po chodniku. Kilkanaście metrów od budynku jest zsyp śmieci, do którego gryzonie urządzają sobie wycieczki, bo odpadki to dla nich doskonała pożywka. Bez problemu mogą się dostać na klatkę schodową, a nawet do mieszkania.

Kiedy tylko mieszkańcy zauważyli szczury, natychmiast zaczęli interweniować. - Od razu zadzwoniłem do straży miejskiej, ale oni kazali mi zadzwonić do sanepidu. W sanepidzie natomiast odesłali mnie... do straży miejskiej - wspomina jeden z mieszkańców. Podkreśla także, że patrol straży miejskiej po zgłoszeniu interwencji pojawił się na miejscu. Zrobili dokumentację fotograficzną, ale usunięciem szczurów nikt się nie zajął.

Urzędnicy mają związane ręce?

Próbowaliśmy się dowiedzieć, co w sprawie szczurów w Czyżynach może zrobić Urząd Miasta. Dwa dni temu w magistracie otrzymaliśmy lakoniczną informację, że urzędnicy zajmą się tym problemem, ale już nie dowiedzieliśmy się, kiedy i w jaki sposób zaczną działać. - Jeszcze w kwietniu napisaliśmy do dzierżawcy pismo dotyczące tego kiosku i uporządkowania terenu - wyjaśnił Jan Machowski z magistratu. Zapewnił także, że w połowie maja w pawilonie ma się odbyć wizja lokalna. - Problem polega na tym, że kontakt z dzierżawcą jest utrudniony, nie reaguje on na naszą korespondencję - tłumaczył Machowski.

Wczoraj, kiedy sprawą zainteresowały się także inne media, rzecznik krakowskiego magistratu zapewnił nas, że zlecił już Zarządowi Zieleni Miejskiej rozmieszczenie w okolicy trutek na szczury. Kiedy się pojawią, trzeba będzie bardzo uważać na zwierzęta domowe, zwłaszcza koty i psy, by nie zjadły trucizny.

Urzędnicy twierdzą, że od kwietnia próbują wypowiedzieć umowę dzierżawy, którą właściciel pawilonu zawarł ze Skarbem Państwa. Okres wypowiedzenia umowy to trzy miesiące. - Dopóki jej nie rozwiążemy, nie możemy wejść do środka i uprzątnąć kiosku - mówi Jan Machowski i zapewnia, że Urząd Miasta już 4 kwietnia powiadomił o gryzoniach sanepid. Nie było reakcji.

Sanepid nie działa, tylko ocenia

Zapytaliśmy więc w Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Krakowie, dlaczego jej pracownicy nie zareagowali - w końcu szczury przenoszą groźne choroby i są zagrożeniem dla okolicznych mieszkańców. - Dostaliśmy zawiadomienie o zdarzeniu, ale za przestrzeganie porządku i deratyzację odpowiada Urząd Miasta i zarządca lub właściciel obiektu - wyjaśniła Elżbieta Kuras, rzeczniczka prasowa krakowskiego sanepidu.

Co zatem może w tej sprawie zrobić sanepid? - dopytywaliśmy. - W zasadzie nic - poinformowała nas rzeczniczka. Dodała także, że sanepid nie ma żadnych uprawnień, by zająć się sprawą, może tylko wydawać opinię o zagrożeniu dla życia i zdrowia. - W ocenie naszych pracowników gryzonie w obiekcie wolno stojącym nie zagrażają zdrowiu i życiu ludzi - dodała Elżbieta Kuras. Dlatego właśnie sanepid przekazał sprawę szczurów do straży miejskiej.

Szczurów nie można lekceważyć

Tymczasem gryzonie, których populacja przy ul. Wężyka ciągle się powiększa, mogą być niebezpieczne. - Zagrożenie jest realne - wyjaśnia Łukasz Budzyński biolog terenowy i specjalista z firmy, która zajmuje się dezynfekcją, dezynsekcją i deratyzacją. - Szczury przenoszą odzwierzęce choroby i nie mogą przebywać w bliskim otoczeniu ludzi - dodaje.

Ekspert podkreśla także, że jeśli gryzonie znalazły drogi dojścia do pokarmu, mogą się swobodnie rozmnażać. Jednak jeśli tego pokarmu w kiosku im zabraknie, rozpoczną żer w okolicach bloków - w śmietnikach i miejscach, gdzie znajdują się resztki pożywienia. Jednym z doraźnych rozwiązań może być rozłożenie trutek w szczurzych norach, zabezpieczonych przed zwierzętami domowymi. To rozwiązanie, które teraz zastosuje ZZM, mogłoby częściowo zapobiec rozprzestrzenianiu się gryzoni na osiedlu.

Radny miejski z Czyżyn Wojciech Krzysztonek złożył interpelacje w tej sprawie do prezydenta Krakowa. Zwrócił w niej uwagę na niebezpieczeństwo epidemii i groźne choroby roznoszone przez gryzonie.

- Na razie wszystkie działania służb miejskich są trochę nieporadne. A potrzeba szybkiej reakcji - mówi radny. Wojciech Krzysztonek uważa również, że urzędnicy nie mogą interweniować dopiero, gdy sprawa nabiera rozgłosu. - Mieszkańcy nie mogą żyć w strachu, zwłaszcza że na pobliskim placu zabaw, kilkanaście metrów dalej bawią się ich dzieci - podkreśla.

Teraz pozostaje tylko czekać na kontakt z właścicielem i deratyzację pawilonu. Standardowo zabieg deratyzacji gmina wykonuje dwa razy w roku: wiosną i jesienią. Tymczasem, jak uważa Łukasz Budzyński, w punktach usługowych, w których znajdują się artykuły spożywcze, deratyzacja powinna odbywać się nawet raz w miesiącu. - Niestety, nie jest to przymus, ale wciąż dobra wola właściciela - dodaje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski