Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szczypta optymizmu

Redakcja
Władysław A. Serczyk: Znad granicy

   Nie przypuszczałem, że moje starcze narzekanie sprzed kilku tygodni na młode osoby, mające w nosie historię własnego kraju, spotka się z tak żywym odbiorem Czytelników. Telefonowano i pisano do mnie, podając budujące przykłady interesowania się przeszłością Polski, a były prezes Samorządu Studenckiego Uniwersytetu Jagiellońskiego opisał, nie tylko swój, przypadek ujawnionej i realizowanej chęci dokonania zmian w życiu Rzeczpospolitej właśnie z wykorzystaniem najlepszych wzorców narodowych.
   Odezwali się również przedstawiciele prawie mojego pokolenia, pisząc o przechowywanych świętych symbolach polskości, a także o... naszej współodpowiedzialności za tych, którzy świadomie się okaleczyli, z góry odrzucając tradycję, bohaterstwo, samopoświęcenie dla wielkich celów itp., itp.
   Wprawdzie w tym ostatnim wypadku z wielką kurtuazją wyłączano mnie i paru mnie podobnych pedagogów z grona lekceważących swoje obowiązki wychowawcze, ba, nawet podkreślając jakieś nasze zasługi tudzież pożyteczne dokonania, ale trudno bez przerwy pokazywać innych palcem, zapominając, że żyło się w tej samej epoce i naprawdę miało coś do powiedzenia. Przecież od 1956 roku, to znaczy od chwili, gdy objąłem swoje pierwsze zajęcia na uczelni, ze studentami miałem do czynienia codziennie (Boże! Za dwa lata stuknie mi pięćdziesiątka pracy w charakterze nauczyciela akademickiego! Ani nowa, ani stara ustawa o szkolnictwie wyższym nie przewidziała takich jubileuszy, kończąc je na 45-leciu. To nic! Jak dożyję, sam sobie postawię i wypiję należny kieliszek dobrego wina. Bo przecież - do jasnej Anielki! - na niego zasłużyłem).
   Coś więc tam im do łepetyny włożyłem, do czegoś zachęciłem, a do czegoś zraziłem. Mam więc swój udział w "wychowaniu społeczeństwa". Wśród uczniów i słuchaczy są wielcy, znani profesorowie, nauczyciele (czasem już na emeryturze), jest były rzecznik prasowy prezydenta Wałęsy, jeden z szefów Unii Wolności, ekssekretarz jednego z krakowskich komitetów uczelnianych PZPR, a nawet szef biura pielgrzymkowego w USA oraz właściciel wielkiej firmy zajmującej się czyszczeniem pomieszczeń na Podkarpaciu. Niektórzy prowadzą przykładny żywot Polaka i obywatela, inni walczą z najprzeróżniejszymi słabościami, z których najpopularniejszą jest - niestety - zbyt częste zaglądanie do kieliszka. W każdym razie wychowanków do mnie się odwołujących doliczyć się można z pewnością co najmniej kilka setek. Nie mogę więc nie poczuwać się do odpowiedzialności za - przynajmniej - fragment pokolenia Polaków, tego zwłaszcza, które urodziło się w latach 40., 50. i następnych ubiegłego stulecia.
   Zapewne więc i ja, i mnie podobni popełniliśmy jakiś błąd powodujący, że wielu z naszych uczniów odwróciło się od historii ojczystej i szacunku dla tradycji. Być może okazaliśmy się nadmiernie krytyczni wobec przeszłości? Może także mieliśmy dość bohaterstwa bez sukcesu i wyłącznie przegranych powstań narodowych oraz byliśmy w wyrażaniu naszych poglądów zbyt przekonywający?
   Z drugiej jednak strony również udziałem mojej generacji stało się wychowanie sporej grupy osób, którym nie było wszystko jedno i nawet gotowi byli zaryzykować własną małą stabilizację, by sprzeciwić się wszechwładnej propagandowej sztampie i dać świadectwo wielkości swojego narodu.
   Otrzymane ostatnio listy i przeprowadzone rozmowy dają nadzieję na lepsze jutro. Jeszcze, co prawda, w parlamencie Unii Europejskiej zasiądą przede wszystkim "partyjni", reprezentujący nie tyle programy, ile stopień swego uzależnienia od rozdających rządowe posady partyjnych przywódców, ale po projekcie przedstawionym ostatnio przez prezydenta Kwaśniewskiego jest szansa na przyzwoitą elekcję krajowych senatorów w jednomandatowych okręgach wyborczych, chociaż można być pewnym, że wszystkie partie, zarówno z lewej, jak i prawej strony zrobią wszystko, by co najmniej projekt ten maksymalnie zepsuć.
   Gdyby jeszcze udało się pokazać, że - nawet obecnie - uczciwość popłaca! Jak dotąd obraz jest diametralnie odmienny. Popełnianie przestępstw stało się zajęciem powszechnym, łatwym i przyjemnym, bo dającym możliwość spokojnego bytowania przez długie lata w rezydencjach kupowanych coraz częściej poza granicami kraju. Tam nie tylko nie budzą zazdrości krajowców, ale jednocześnie pozwalają na bezpieczne korzystanie z nakradzionych dóbr. Upartyjnianie policji i służb specjalnych związane z podważaniem zaufania do nich ma zapewne jeszcze bardziej ułatwić przestępczy proceder.
   Wydaje się jednak, że bariera cierpliwości obywatelskiej została przekroczona. Pewno także dlatego pojawili się wreszcie odważni prokuratorzy, rzeczywiście niezawiśli i nieuzależnieni od nikogo sędziowie, dobrze wyszkoleni policjanci oraz bezpartyjni oficerowie śledczy. "Elektorat" odzywa się coraz głośniej. Czytelnicy wspierają felietonistów...
   Jest podstawa do optymizmu. Daj, Boże, tak dalej!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski