Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szef zarabia 30 razy więcej niż pracownik

Zbigniew Bartuś
Zbigniew Bartuś
Piotr Krzyżanowski
Płace. W dużych firmach w Polsce różnica między płacami prezesów i załogi jest mniejsza niż na Zachodzie. Ale rośnie coraz szybciej, niezależnie od wyników firm.

Przeczytaj komentarz Marka Kęskrawca: Chyba nigdy tego nie zrozumiem

4 tys. zł… dziennie zarabiał w zeszłym roku przeciętny członek zarządu banku w Polsce. Tymczasem według GUS średnia płaca w firmach zatrudniających powyżej 9 osób wynosi 4 tys. zł, oczywiście miesięcznie. W bankowości jest trochę wyższa, ale - według firmy Sedlak&Sedlak - jedna czwarta bankowców zarabia poniżej 3,6 tys. zł. Dotyczy to m.in. kasjerów (średnia 2,8 tys.) i specjalistów ds. obsługi (3,5 tys.). Doradcy finansowi dostają za miesiąc pracy tyle, ile ich prezesi potrafią zgarnąć w kilka godzin.

Luigi Lovaglio, prezes Pekao SA, zarabiał w ostatnich latach 24 tys. zł dziennie. W 2015 r. Lovaglio zgarnął jednak rekordowe 13,24 mln zł, czyli 44 tys. zł dziennie. Zakładając, że każdej doby poświęcał na pracę 12 godzin - pensję swego przeciętnego pracownika otrzymywał co 80 minut.

W największych bankach w Polsce członkowie zarządów zarabiają 20, a nawet 30 razy więcej, niż wynosi przeciętne wynagrodzenie zatrudnionych tam osób. Oprócz Pekao SA największe dysproporcje panują w Citi Banku Handlowym (prezes Sławomir Sikora zarobił w rok 6,43 mln zł), BPH (Richard Gaskin dostał blisko 6 mln zł) oraz w połączonym z Getin Noble Bankiem - banku Millenium. W kontrolowanym przez Skarb Państwa PKO BP relacja ta wynosi „tylko” 20 do 1, ale i tak jest dużo mniej korzystna dla załogi niż np. w prywatnym mBanku.

Największa równość panuje w BZ WBK, gdzie zarząd zarabia tylko 12 razy więcej od pracowników, przy czym zarobki tych ostatnich należą do najwyższych w branży (106 tys. zł rocznie). To zasługa wieloletniego prezesa banku, a obecnie wicepremiera Mateusza Morawieckiego, który w czasie spowolnienia gospodarczego potrafił obciąć sobie pensję - solidarnie z załogą. To jednak rzadkość: wynagrodzenia prezesów banków rosną szybko i niezależnie od pensji pracowników.

- Proporcje między zarobkami zarządów i reszty załogi są bardzo różne i trudno zgadnąć, z czego to wynika - komentuje Mieczysław Bielawski, lider bankowej „Solidarności”. Np. w BPH trzeba było wdrożyć plan naprawczy, z redukcją zatrudnienia włącznie, a mimo to prezes zarobił w 2015 r. o pół miliona zł więcej niż rok wcześniej i znalazł się znów w trójce najlepiej opłacanych menedżerów w kraju. W zeszłym tygodniu BPH został przejęty przez Alior Bank, co oznacza być może dalsze zwolnienia pracowników.

Najbardziej dziwią związkowców właśnie wysokie podwyżki dla zarządów - w sytuacji gdy większość banków tnie koszty, głównie osobowe. W ciągu ostatnich pięciu lat pracę w branży straciło 14 tysięcy osób, a kolejne banki zapowiadają zwolnienia. Również płace szarych pracowników stoją w miejscu. Chodzi zwłaszcza o stanowiska, które można zastąpić komputerami; wykwalifikowani specjaliści są nadal poszukiwani, a ich zarobki - jak wynika z ostatniego raportu firmy Hays - przekraczają 20 tys. zł miesięcznie.

- Łączenie i przejęcia banków nie poprawią sytuacji załóg. Obawiamy się też, że skutki wprowadzonego przez rząd podatku bankowego spadną właśnie na pracowników: w postaci kolejnych zwolnień i zamrożenia pensji - mówi przewodniczący Bielawski. W „jego” ING Banku Śląskim prezes Małgorzata Kułakowska (która właśnie awansowała do holenderskiej centrali ING) zarobiła w 2014 r. 3,85 mln zł, czyli o 20 proc. więcej niż rok wcześniej. A podwyżki dla załogi wyniosły 1 proc.

W efekcie szefowa zarobiła 28 razy więcej niż przeciętny pracownik.

Pod każdą szerokością geograficzną pracownicy uważają, że prezesi zarabiają zbyt dużo. Zdaniem Polaków sprawiedliwa byłaby proporcja 6 do 1. Jest 30 do 1. Ale w USA... 380 do 1

Proporcja między zarobkami prezesa i pracownika nie powinna przekraczać 5 do 1, przy czym Tajwańczycy postulują 20 do 1, Polacy 6 do 1, a Duńczycy 2 do 1 - wynika z globalnych badań pracowników, omówionych na łamach pisma „Perspectives on Psychological Science”.

Większość badanych wyraziła przy tym przekonanie, że proporcja ta wynosi dziś w ich krajach 10 do 1 (Polacy szacowali ją na 14 do 1). W rzeczywistości jest ona dużo mniej korzystna dla pracowników.

- Platon uważał, że sprawiedliwa proporcja między zarobkami elity i przeciętnego pracownika nie powinna być większa niż 6 do 1. J.P. Morgan, założyciel US Steel, General Electric i potężnej grupy finansowej, twierdził, że sprawiedliwe są proporcje 20 do 1 - przypomina prof. Mieczysław Kabaj, nestor polskich ekonomistów. Tymczasem w USA zarządy zarabiają dziś 380 razy więcej od załóg, w Hiszpanii 127 razy więcej, w Niemczech w wielkich korporacjach relacja wynosi 100 do 1. Na tym tle Polska jawi się jako oaza egalitaryzmu: prezesi dostają 30 razy więcej niż pracownicy. Prof. Kabaj uważa, że proporcja ta powinna wynosić 20 do 1.

Prezes i właściciel zatrudniającej 80 osób firmy produkcyjnej pod Skawiną zarabiał 6 razy więcej od załogi, a prof. Janusz Filipiak, płacący sobie swego czasu 1 mln zł miesięcznie (teraz jest to 770 tys.), zarabiał 100 razy więcej od swego pracownika i 330 razy więcej od przeciętnego mieszkańca Małopolski. Tyle że to on sam stworzył Comarch.

Jeszcze na początku ery Ronalda Reagana i Margaret Thatcher, czyli trzy i pół dekady temu, menedżerowie najwyższego szczebla w Wielkiej Brytanii zarabiali 15 razy więcej od pracowników, a w USA - 20 razy więcej. W latach 90. proporcje na Wyspach wynosiły 50 do 1, a w USA 80 do 1. W zeszłym roku było to już - odpowiednio - 195 do 1 i 380 do 1 (w pewnej sieci restauracji 1950 do 1).

Wielu ekonomistów podaje przy tym w wątpliwość twierdzenie kadry menedżerskiej, że jej wysokie apanaże uzasadnione są kwalifikacjami i zdolnościami. Nie potwierdzają tego żadne dane ani badania. Gospodarka zwalnia, giełdy pikują, pracownicy są zwalniani, redukowane są płace - a uposażenia kadry rosną. Z drugiej strony wizjonerzy, jak prof. Filipiak, potrafią stworzyć nowatorskie firmy, pomnażające narodowe bogactwo, płacące podatki, a przede wszystkim - dające ludziom świetnie płatną (jak na polskie warunki) pracę i perspektywy rozwoju. Poza tym twórca Comarchu, podobnie jak wielu innych właścicieli-prezesów, płaci sobie sam (i nie ucieka z dochodami do rajów).

W przypadku banków większość prezesów otrzymuje wynagrodzenie od zagranicznych właścicieli. - Rady nadzorcze są skłonne płacić, a menedżerowie są skłonni brać. Czemu aż tyle? Nikt nie wie - mówi Mieczysław Bielawski z „S”.

Pod koniec 2015 r. Komisja Nadzoru Finansowego przesłała do Związku Banków Polskich projekt tzw. rekomendacji Z, z zaleceniem, by pensje prezesów banków zależały od wysokości zarobków pracowników.

- To krok w dobrym kierunku - ocenia Bielawski.

- Nie zajęliśmy tu stanowiska - mówi Jacek Gieorgica z biura ZBP. Jego zdaniem „normowanie tej kwestii jest bezcelowe, bo wszystko winien regulować rynek”. I reguluje...

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski