Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szefa trzeba słuchać

Rozmawiał Łukasz Madej
30-letni Andrzej Sołdra wygrał 11 walk, dwie przegrał i raz zremisował.
30-letni Andrzej Sołdra wygrał 11 walk, dwie przegrał i raz zremisował. Fot. anna kaczmarz
Rozmowa z ANDRZEJEM SOŁDRĄ, zawodowym pięściarzem z Nowego Sącza.

- Jutro w Legionowie zmierzy się Pan z Sebastianem Skrzypczyńskim.

- Jestem po ciężkich treningach, trudnym obozie, a teraz łapię już tylko świeżość. Wszystko jest dobrze, przynajmniej na to wygląda. We wtorek wróciłem na chwilę do Nowego Sącza. Przyjechałem spotkać się z rodziną. A dzisiaj z trenerem Piotrem Wilczewskim wybieramy się do Legionowa.

- Między liny wraca Pan aż po 10 miesiącach przerwy spowodowanej złamaniem nogi.

- Długi okres, a przecież w tym czasie było kilka miesięcy w ogóle bez ruchu. Nigdy wcześniej nie miałem takiej przerwy od boksowania czy treningu.

- Właśnie, co gorsza - najdłuższa pauza dotyczyła zajęć typowo bokserskich.

- Zgadza się, wznowiłem je 11 stycznia w Dzierżoniowie, kiedy miałem początek zgrupowania. Wcześniej w grę wchodziły tylko jakieś biegi.

- Żadne obawy się nie pojawiają?

- Nie, psychicznie wszystko jest OK. Okres przygotowawczy przepracowany został bardzo dobrze. Miałem naprawdę dobrych sparingpartnerów. Było ciężko, ale nie narzekam.

- Co ciekawe, kontuzji doznał Pan w kwietniu ubiegłego roku właśnie w hali w Legionowie.

- Nie chcę mówić tak stereotypowo, że to dla mnie pechowy obiekt. Nie myślę o tym w ogóle. Po prostu, jadę wygrać i tyle w tym temacie. Nie wracam do tego, co było kiedyś.

- Ale w przeszłości często Pan powtarzał, że jest przeciwnikiem walk polsko-polskich.

- No tak, i ciągle nim jestem, jednak co mam zrobić? Jeśli szef coś karze, to czasami bywa tak, że nie można odmówić i trzeba polecenie wykonać. Pracownik powie, że czegoś nie zrobi? Promotor (Tomasz Babiloński - przyp.) powiedział: „Andrzej, boksujesz z tym i z tym. Albo bierzesz pojedynek albo nie walczysz wcale”. Takie są realia.

- Wracając do rodaków, za Panem już walka z Dawidem Kosteckim, przed Panem z kolejnym Polakiem, a mówi się jeszcze o pojedynkach z Tomaszem Gargulą i Maciejem Miszkiniem.

- Hmm, aż tak bardzo nie wybiegam planami do przodu, skupiam się tylko na sobocie. O tym, co będzie później, dopiero porozmawiamy.

- Kibiców elektryzuje Pana pojedynek z Gargulą, który też jest przecież z Nowego Sącza. Zresztą, starcie zostało już potwierdzone na marzec.

- Powtarzam: na razie czeka mnie walka jutro i nie wiadomo, co się wydarzy.

- To znaczy?

- Oczywiście, że jestem dobrej myśli, ale mogę się po niej choćby rozchorować. Przedwczesne planowanie nie jest za dobre, ale jak ktoś tak robi, to niech sobie robi.

- Takiego podejścia nauczyła Pana kontuzja?

- W dużej części tak, bo przecież przed tą ostatnią walką z Machtejenką plany również były wielkie. A życie potoczyło się tak, że prawie przez rok nie mogłem wyjść do ringu, nie mówiąc już nawet o normalnych treningach.

- Ze Skrzypczyńskim prywatnie się znacie?

- Nie, może tylko raz gdzieś się z nim mijałem.

- Analiza jego występów na pewno jednak została zrobiona.

- Przeanalizowaliśmy je wspólnie z trenerem. Taktykę mamy i teraz będzie trzeba ją wykonać.

- Mocne strony przeciwnika?

- Jestem przekonany, że będzie atakować, od pierwszej rundy wywierać presję. Ja będę starał się mu to uniemożliwiać.

- Biorąc pod uwagę ostatnią porażkę z Machtejenko, teraz przed Panem walka o przyszłość?

- Czy ja wiem? Nie myślę w taki sposób, choć wiadomo, że gdyby nie poszło po mojej myśli, to na pewno bym dużo stracił. Jak nie wszystko... Z całą pewnością muszę wygrać, ale nikt mi przecież nie zabroni boksowania czy to w tej, czy innej grupie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski