Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szkoła pod nosem

TYM
"My szkoły nie burzymy, ale się w niej uczymy", "Nie oddamy naszej szkoły" - można było przeczytać na transparentach podczas wczorajszego spotkania protestacyjnego w Szkole Podstawowej nr 41 przy ul. Jerzmanowskiego. Uczestniczyli w nim nauczyciele i rodzice uczniów, sprzeciwiający się decyzji władz miasta o likwidacji szkoły w Nowym Prokocimiu.

Protest w sprawie likwidacji

   - Po rozwiązaniu naszej szkoły uczące się w niej dzieci musiałyby zostać przeniesione do trzech innych szkół: nr 61 przy ul. Popławskiego, nr 111 przy ul. Bieżanowskiej i nr 117 przy ul. Kurczaba. Ze względu na to, że wytypowane placówki nie są oddalone od miejsca zamieszkania powyżej 3 km, młodzież musiałaby dochodzić do nich we własnych zakresie. Wiązałoby się to z pokonaniem ruchliwych ulic, a także przechodzeniem obok miejsc, w których gromadzą się osoby z marginesu społecznego - mówiła Anna Kostrzewa, dyr. SP nr 41. Zaapelowała ona do licznie zgromadzonych rodziców o pomoc w uratowaniu szkoły, w której w tym roku uczy się 350 uczniów. - Wieść o likwidacji spadła na nas jak grom z jasnego nieba. Jesteśmy przerażeni. Absolutnie nie zgadzamy się z taką decyzją. To jest bardzo bezpieczna placówka. Nie ma w niej narkotyków, przemocy. Wysłanie naszych dzieci do innych szkół narazi je na wielkie niebezpieczeństwo - żalili się rodzice.
   - Teraz moje dziecko ma szkołę pod nosem. Nie musi przechodzić przez żadną ruchliwą ulicę i w pobliżu niebezpiecznych miejsc. Nie wyobrażam sobie np., żeby chodziło do szkoły przy ul. Popławskiego. Droga prowadzi do niej przez park i działki, gdzie się zbierają ludzie z marginesu. Jednej dziewczynce chciano tam poderżnąć gardło. Słyszałam też, że w tamtej okolicy grasował pedofil - wyznała Dorota Węgiel. - Do SP nr 41 chodzi trójka moich dzieci. Jestem o nie spokojna. Nie dopuszczam myśli, żeby miałyby chodzić na ul. Bieżanowską albo Popławskiego. Tam jest taki ruch samochodów, poza tym to kawał drogi. Nie wspominam już o tym, że w SP nr 41 dzieci mogą liczyć na bardzo wysoki poziom nauczania, nieprzeludnione klasy i lekcje języka angielskiego od pierwszego roku nauki. Kto im zapewni takie warunki? - pytała Maria Ciastoń. - Zło trzeba zdusić w zarodku. Najlepszym rozwiązaniem będzie więc pikieta nauczycieli i rodziców pod Urzędem Miasta Krakowa. Spotkajmy się tam wszyscy i przekonajmy radnych, że nasza szkoła jest potrzebna - zachęcał pan Zygmunt.
   Dyskusji przysłuchiwała się również młodzież. - Nawet nie wiemy gdzie dokładnie mieszczą się szkoły, do których mielibyśmy się przenieść. Chodzenie gdzieś daleko z ciężkim tornistrem na plecach nie będzie łatwe. Boimy się także, że będzie trzeba wracać nocą przez niebezpieczne miejsca - mówili uczniowie, którzy z przejęciem reagowali na informacje o czekających ich zagrożeniach. (TYM)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski