Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szkoła to nie jest dobre miejsce na rewolucję

Rozmawiała Agnieszka Maj
Nowa wiceprezydent zapowiada, że nie da sobie wejść na głowę
Nowa wiceprezydent zapowiada, że nie da sobie wejść na głowę FOT. ANDRZEJ BANAŚ
Edukacja. – Fakt, że utrzymujemy szkoły o bardzo niskim poziomie świadczy o tym, że chyba jesteśmy bardzo bogaci – mówi Katarzyna Cięciak, nowa wiceprezydent Krakowa ds. edukacji.

– Reakcją większości krakowian na Pani nominację było zdziwienie „a kto to jest”?

– Spodziewałam się takiej reakcji i wcale się jej nie dziwię. Moja nominacja może budzić pewny niepokój. Wielu samorządowców i ludzi związanych z edukacją ma wątpliwości co do tego, czy – skoro nigdy nie pracowałam w szkole – będę potrafiła zarządzać tak trudnym obszarem. Ale fakt, że nie mam doświadczenia w tej dziedzinie nie oznacza, że się na niej nie znam.

– Złośliwi twierdzą, że zainteresowała się Pani edukacją dopiero wtedy, kiedy dostała Pani propozycję objęcia stanowiska wiceprezydenta. To prawda?

– Zajmowałam się energetyką, pracowałam w biurze posła do Parlamentu Europejskiego Bogusława Sonika, który też się zajmował tą dziedziną. Wizja pana prezydenta była taka, aby edukacją zajęła się osoba spoza tego środowiska, nie powiązana z nim żadnymi układami. Właśnie takiej osoby szukał. Jestem jednak nauczycielem –akademickim – i widzę, z jakimi problemami borykają się absolwenci szkół.

– Jest Pani ekonomistką, dlatego wszyscy spodziewają się cięć w edukacji. Kraków za dużo wydaje na oświatę?

– Nie sądzę, aby to było za dużo, być może jednak te wydatki są nie do końca racjonalne. Trzeba posprawdzać, czy wszystkie pieniądze są dobrze wydawane. Jednym z moich pomysłów jest kontrola dotowanych placówek niepublicznych. Być może uda się na czymś zaoszczędzić, aby wesprzeć inne obszary.

Uważam jednak, że nie można oszczędzać na edukacji, bo może mieć to w przyszłości negatywne konsekwencje. Tym bardziej, że od ubiegłego roku odnotowujemy dodatni przyrost naturalny.

Specjalizuję się w ekonomii zrównoważonego rozwoju, w której tak samo ważny jest element społeczny, ekonomiczny i środowiskowy. I tak samo powinno być w edukacji. Wysoką jakość można osiągnąć także dzięki racjonalnej gospodarce. Nie chcę jednak podchodzić do edukacji przez pryzmat tylko wyliczeń ekonomicznych.

– Poziom krakowskich szkół spada, co widać m.in. w ogólnopolskich rankingach. Co można zrobić, aby to zmienić?

– Dużo zależy od dyrektorów placówek.

– Dużo zależy też od wiceprezydenta.

– Będę rozmawiać na ten temat z dyrektorami. Liczę też na wsparcie i współpracę z kuratorem oświaty. Muszę przyjrzeć się temu, jak wygląda sprawa z edukacyjną wartością dodaną w poszczególnych placówkach i jak to przez lata się zmieniało. Trzeba brać pod u­wagę nie tylko wskaźniki określające poziom szkoły, ale także inne czynniki.

Być może w danym roku szkoła miała wyjątkowo słabych uczniów, albo ma ich zazwyczaj np. ze względu na swoją lokalizację. Dlatego trzeba nagradzać nauczycieli, którym uda się podnieść poziom słabych uczniów, a nie tylko tych z najlepszych szkół.

– Jakie zmiany wprowadzi Pani w krakowskich szkołach?

– Żadnych rewolucji na pewno nie będzie, uważam, że szkoła to nie jest dobre miejsce na wprowadzanie rewolucji, tylko na spokojną, systematyczną pracę.

– Do tej pory prawie wszystkie próby zlikwidowania szkół były blokowane. Pani będzie bardziej odporna na naciski?

– Jestem z zewnątrz, ale chcę rozmawiać z ludźmi i chcę osiągać kompromis. Natomiast jeśli ktoś tego nie chce, to nie dam sobie wejść na głowę. Nie będę się bała podjąć decyzji, które mogą być dla kogoś niewygodne. Natomiast w pierwszej kolejności będzie się dla mnie liczyło to, aby korzyści ze zmian odnieśli uczniowie. Nie jest źle w naszej edukacji, ale chciałabym, aby było lepiej.

W pierwszej kolejności chcę się przyglądnąć sieci szkół i zadbać o zapewnienie miejsc w przedszkolach dla wszystkich dzieci w wieku od 3 do 5 lat. Chcę także spojrzeć na edukację pod kątem tego, gdzie są potrzebne nowe szkoły i przedszkola, ponieważ tam się rozbudowują osiedla.

– Uważa Pani, że powinny istnieć w Krakowie licea, w których maturę zdaje kilkanaście procent uczniów?

– Nie chcę teraz nikogo straszyć, bo w tym roku nie będzie żadnych decyzji o likwidacji. Wydaje mi się jednak, że uczciwsze wobec rodziców byłoby to, gdyby ich dzieci uczęszczały do lepszych szkół. Poza tym fakt, że utrzymujemy szkoły o bardzo niskim poziomie świadczy o tym, że chyba jesteśmy bardzo bogaci i do tego rozrzutni. Muszę się temu przyjrzeć i zasięgnąć opinii osób, które się zajmują edukacją od lat.

– Kto będzie dla pani wzorem na tym stanowisku: pani Anna Okońska-Walkowicz czy Tadeusz ­Matusz?

– Chciałabym wypracować złoty środek pomiędzy tymi dwoma podejściami do zarządzania edukacją.

– Jest Pani 33-latką, młodą osobą. Nie jest Pani przerażona zadaniem, którego się podjęła?

– Na pewno będą na początku pewne tarcia, ale ja jestem osobą, która umie rozmawiać i słuchać ludzi. Ale także bronić swoich argumentów, a jeśli trzeba – dać się przekonać do czyichś racji. Oczywiście, zdaję sobie sprawę, że to duże wyzwanie. Jeżeli jest się człowiekiem odpowiedzialnym to zawsze pojawiają się pewne obawy, czy się podoła. Ja jednak nigdy nie bałam się ciężkiej pracy i konsekwencji w działaniu. Nie lubię także mówienia, że czegoś się nie da zrobić.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski