Barbara Rotter-Stankiewicz: ZA MOICH CZASÓW
Wyliczałam to kiedyś przy okazji, gdy mój syn zaczął się nabijać, że chodziłam do szkoły o rok krócej od niego. Wypomniałam mu więc, że nie mieliśmy wolnych sobót ani przerwy semestralnej (tylko świąteczna była nieco dłuższa), a to daje zimowy tydzień plus 40 sobót przez dziesięć miesięcy, czyli w sumie mniej więcej 45 dni dodatkowej nauki w roku!
Przez 7 lat szkoły podstawowej i kolejne 4 liceum to prawie 500 uczniowskich dniówek! Jeśli przyjąć, że współczesny rok szkolny to – odjąwszy ferie świąteczne i przerwę semestralną – jakieś 36 tygodni z pięcioma dniami roboczymi, czyli 180 dni nauki, to 3 "roki szkolne” bez 40 dni! Jeśli ktoś kończył pięcioletnie technikum, nazbierało się tego jeszcze znacznie więcej.
No, ale teraz jest zerówka, a do chodzenia do szkoły zmusza się coraz młodsze dzieci – powie ktoś w obronie współczesnych uczniów. Owszem, lecz jakkolwiek by liczyć, i tak się okaże, że poprzednie pokolenia na efektywną naukę musiały poświęcić znacznie więcej czasu, niż dzisiejsze pokolenie. Tym samym mniej było czasu na wypoczynek, na hobby czy pomaganie rodzicom. A jednak jakoś to wszystko dało się pogodzić. Może dlatego, że nie było internetu, komputerów, komórek i kilkuset kanałów telewizyjnych.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?