Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szkolni asystenci dla sześciolatków: kosztowni i niepotrzebni?

Agnieszka Maj
Nie wiadomo, czym dokładnie mają się zajmować asystenci nauczycieli
Nie wiadomo, czym dokładnie mają się zajmować asystenci nauczycieli MICHAŁ PAWLIK
Edukacja. Dyrektorzy podstawówek nie są przekonani co do konieczności zatrudniania nauczycieli do pomocy w opiece nad sześciolatkami

Od września samorządy będą mogły zatrudniać w szkołach podstawowych asystentów nauczycieli. To osoby, które mają pomóc w opiece nad sześciolatkami.

Problem w tym, że nie wiadomo, co dokładnie mają robić. W ustawie, którą przyjął w ubiegłym tygodniu Sejm, napisano, że ich zadaniem ma być wspieranie nauczyciela prowadzącego zajęcia dydaktyczne, wychowawcze i opiekuńcze lub zajęcia świetlicowe.

- Nie ma jednak katalogu zadań asystentów. Nie wiadomo, czym dokładnie mieliby się zajmować - mówi Maria Stalmach-Krzyworzeka z oddziału Związku Nauczycielstwa Polskiego w Krakowie. Nie wiadomo np., czy asystent będzie mógł zastępować nauczyciela, czy tylko mu pomagać.

Dyrektorzy szkół nie są przekonani co do konieczności zatrudniania asystenta. - Miałby to być ktoś do pomocy, np. do ubierania dzieci, organizowania wyjść - tak jak w przedszkolu. W szkołach dążymy jednak do tego, aby dzieci były samodzielne - podkreśla Marzena Ślęzak, dyrektorka Szkoły Podstawowej nr 38.

Dla władz miasta zatrudnienie asystentów wiąże się z dodatkowymi kosztami na edukację, która już i tak pochłania jedną trzecią budżetu miasta. - To dyrektorzy będą podejmowali decyzje, czy chcą zatrudnić taką osobę. Na razie nie potrafię ocenić, ilu asystentów potrzeba w szkołach - mówi Tadeusz Matusz, wiceprezydent Krakowa ds. edukacji.

W zamyśle rządu asystenci w klasach z najmłodszymi dziećmi mieli być także sposobem na zmniejszenie bezrobocia wśród nauczycieli. Asystentem może zostać biolog, geograf czy matematyk, zwolniony z pracy w liceum. Ten pomysł budzi jednak sprzeciw związków zawodowych.

- Może dochodzić do sytuacji, w której doświadczony, wysoko wykwalifikowany nauczyciel dyplomowany będzie asystentem nauczyciela stażysty - zwraca uwagę Maria Krzyworzeka.

Kontrowersje budzi także to, że asystenci będą zatrudniani na podstawie kodeksu pracy, a nie Karty Nauczyciela. To oznacza, że teoretycznie mogą pracować 40 godzin w tygodniu, podczas gdy nauczyciele mają 18 godzin pensum. Będzie im też przysługiwał inny urlop. Nauczyciele zatrudnieni w oparciu o Kartę mają wolne w wakacje, ferie i przerwy świąteczne (to w sumie ok. 50 dni), natomiast asystenci będą mieć 26 dni urlopu rocznie.

Część nauczycieli obawia się, że zatrudniając asystentów, rząd chce tylnymi drzwiami wyprowadzić Kartę Nauczyciela ze szkół. - Potem może się okazać, że asystenci zaczną zastępować zwalnianych nauczycieli zatrudnionych w oparciu o Kartę - wskazuje Maria Krzyworzeka.

W tym roku po raz pierwszy obowiązkowo pójdą do szkoły dzieci sześcioletnie z pierwszej połowy rocznika.
Rząd chce, aby miały lepsze warunku. Dlatego przyjęta przez Sejm nowelizacja wprowadza nie tylko zawód asystenta nauczyciela, ale daje również możliwości odroczenia nauki sześcioletniego dziecka w pierwszej klasie szkoły podstawowej. Rodzice będą mogli - na podstawie opinii psychologa - cofnąć dziecko do zerówki, nawet gdy we wrześniu rozpocznie już ono naukę w szkole. Będą mieli na to czas do końca grudnia.

W nowelizacji znajdują się też zapisy dotyczące m.in. organizacji zajęć świetlicowych w szkołach. Zgodnie z nimi szkoły będą musiały organizować taką opiekę, jeśli będą wnioskować o to rodzice. W świetlicach jeden nauczyciel będzie mógł mieć pod opieką nie więcej niż 25 uczniów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Szkolni asystenci dla sześciolatków: kosztowni i niepotrzebni? - Dziennik Polski

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski