Teoretycznie w Polsce edukacja jest bezpłatna. Okazuje się jednak, że w przypadku szkół zawodowych to czysta teoria, bo nie otrzymują one z budżetu gminy pieniędzy na codzienne zakupy, dlatego uczniowie - jeśli chcą dobrze przygotować się do przyszłego zawodu - muszą najpierw sami w to zainwestować.
W Zespole Szkół Gastronomicznych nr 1 w Krakowie miesięczna składka na zakupy spożywcze wynosi 20 zł. Uczniowie za zebrane pieniądze kupują potrzebne w danym dniu produkty. Zrzucają się wszyscy, a jeśli kogoś nie stać, musi wystąpić z prośbą o obniżenie składki lub zwolnienie z niej. - Takie przypadki zdarzają się jednak bardzo rzadko, bo przecież sami uczniowie źle by się czuli, gdyby nie dorzucili się do zakupów - mówi Barbara Brewczyńska, dyrektorka ZSG nr 1.
WIDEO: Anna Zalewska: Reforma edukacji jest tak przemyślana, żeby nikomu nie przyszło do głowy cofanie jej
Źródło: Agencja Informacyjna Polska Press
Choć proceder sięgania do uczniowskich kieszeni trwa od dawna, sprawa wyszła na jaw dopiero kilka tygodni temu. - Mieliśmy wyjazdowe posiedzenie komisji edukacji w Zespole Szkół Przemysłu Spożywczego przy ul. Miechowity - opowiada Teodozja Maliszewska, krakowska radna z Komisji Edukacji. - Szkoła jest nowocześnie wyposażona, ale uczniowie nie mają na czym ćwiczyć, przygotowując się do wykonywania zawodu kucharza czy cukiernika.
Radnej pożalił się dyrektor szkoły, a ta natychmiast interweniowała. Jeszcze w trakcie trwania komisji zaznaczyła, że szkoła musi mieć możliwość zakupu produktów do swoich pracowni bez żebrania. - Opieranie się na darowiznach rodziców to nie jest poważne rozwiązanie - podkreśliła radna.
Pozostali członkowie komisji zaproponowali wystąpienie z wnioskiem do prezydenta „o zwiększenie finansowania szkół przemysłu spożywczego w Krakowie i wprowadzenie możliwości zakupu produktów spożywczych do pracy dydaktycznej z uczniami”.
Dyrektor Tadeusz Zarawski, ten sam, który żalił się radnej Maliszewskiej, w rozmowie z nami zapewnia, że problem został już rozwiązany. Jak? - Zakupy finansuje rada rodziców i my sami z konta dochodów własnych, czyli środków pozyskiwanych np. z wynajmu sali gimnastycznej - tłumaczy dyrektor ZSG nr 1. W innych szkołach zawodowych uczniowie wciąż dopłacają.
Krakowscy radni zamierzają wystąpić do prezydenta „o zwiększenie finansowania szkół przemysłu spożywczego i wprowadzenie możliwości zakupu produktów spożywczych do pracy dydaktycznej z uczniami”, bo od lat to zadanie jest sponsorowane przez rodziców uczniów.
- Nie ulega wątpliwości, że te zakupy powinny być finansowane przez miasto - denerwuje się Teodozja Maliszewska, radna PO. - Szkoły nie mogą opierać się na łasce rodziców lub żebrać o odpadki w sieciach handlowych, muszą mieć codziennie dostęp do świeżych produktów wysokiej jakości, bo nie wykształcą dobrych kucharzy i cukierników.
Brak środków na codzienne funkcjonowanie to problem większości szkół zawodowych w Małopolsce. Jedna z najnowocześniejszych szkół gastronomicznych w Polsce, czyli Małopolska Szkoła Gościnności w Myślenicach, również sięga do kieszeni rodziców. - Bazujemy głównie na hojności sponsorów i składkach od uczniów w wysokości od 20 do 30 zł miesięcznie. Tak nie powinno być, ale na razie nie widzimy innego rozwiązania - mówi Jerzy Niedenthal, dyrektor myślenickiej zawodówki.
Gdyby nie pomoc rodziców, w Zespole Szkół Chemicznych w Krakowie byłby poważny problem z organizacją codziennych zajęć. - Odczynniki są bardzo drogie, a my potrzebujemy ich mnóstwo, dlatego tak się przyjęło, że każdy rodzic wpłaca 60 zł rocznie i z tych pieniędzy kupujemy niezbędne preparaty - tłumaczy Elżbieta Ramatowska, dyrektor szkoły.
Zespół Szkół Odzieżowych nr 1 w Krakowie co prawda nie sięga do kieszeni rodziców, ale sam musi starać się o materiały na ćwiczenia. - Wiele zakładów przekazuje nam ścinki materiałów. Dostajemy też tkaniny od zaprzyjaźnionych zakładów krawieckich, a nawet od osób prywatnych - mówi Elżbieta Tarczyńska, dyrektor ZSO nr 1.
Barbara Nowak, małopolska kurator oświaty, nie kryje oburzenia. - Realizacja podstawy programowej jest ustawowo zagwarantowana przez państwo, więc nie można na to brać pieniędzy od uczniów - mówi Barbara Nowak. Kurator zaznacza, że już wkrótce do szkół trafią pieniądze z funduszy unijnych. - To kolejna wielomilionowa transza, która będzie mogła być przeznaczona między innymi na bieżące funkcjonowanie placówek - zapowiada Barbara Nowak.
Zapytaliśmy też w Urzędzie Miasta Krakowa, jak prezydent zamierza rozwiązać problem braku pieniędzy na codzienne zakupy w szkołach zawodowych. Czekamy na odpowiedź.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?