Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szpilka unika kelnerów

Rozmawiali: Przemysław Franczak i Łukasz Madej
Przemysław Saleta to były zawodowy mistrz Europy w boksie. Od niedawna mieszka w Krakowie
Przemysław Saleta to były zawodowy mistrz Europy w boksie. Od niedawna mieszka w Krakowie FOT. ANDRZEJ BANAŚ
Rozmowa. – Jeśli Adamek przegra, to może żegnać się z boksem, z kolei dla „Szpili” porażka oznaczać będzie, że pewnego poziomu już nigdy nie przeskoczy – mówi PRZEMYSŁAW SALETA przed galą w Kraków Arenie.

– Podobno nie wyklucza Pan walki z Tomaszem Adamkiem?

– Gdyby przegrał ze Szpilką i chciał w ten sposób się pożegnać, to dlaczego nie? Dla mnie już pojedynek z Andrzejem Gołotą był superprzygodą. Z drugiej strony, przygotowując się do niego, dotarło do mnie, że nie chciałbym już robić tego na pełny etat. No, ale jednorazowo to świetna rzecz, byłaby okazja do zrobienia ekstra­formy.

– Czyli 8 listopada będzie Pan trzymał kciuki za Szpilkę?

– (śmiech) Tak czy siak trzymałbym za „Szpilę”. Lubię go, cenię jego pracowitość, nawet tę jego emocjonalność...

– ...i niewyparzony język.

– Akurat ostatnio trochę go tonuje. W każdym razie uważam, że „Szpila” ma klucze do wygrania tego starcia. Musi jednak utrzymać emocje na wodzy, walczyć z chłodną głową.

– Szpilce w karierze bardzo pomogła etykietka „złego chłopca”. Wzbudza kontrowersje i wyniosło go to – w sensie medialności, popularności – wysoko. Pana zdaniem, na poziom adekwatny do jego rzeczywistych umiejętności?

– Odpowiem w taki sposób: styczniowa porażka z Bryan­tem Jenningsem sprowadziła Artura na ziemię. Obnażyła jego braki, pokazała, nad czym musi pracować. A pojedynek z Adamkiem zapowiada się bardzo ciekawie z kilku względów.

Sportowy jest oczywisty: obaj mają zupełnie inne style boksowania. Druga rzecz: presja, która jest na jednym i drugim. Jeśli Adamek przegra, może żegnać się z boksem, z kolei dla „Szpili” porażka oznaczać będzie, że pewnego poziomu już nigdy nie przeskoczy.

OK, nadal będzie zarabiał na boksie, bo ma taki styl, który ludziom się podoba – czyli przewraca się, wstaje, wygrywa przed czasem – ale przegrana zweryfikuje jego marzenia o walce o mistrzostwo świata. Jestem bardzo ciekawy, jak przepracował te miesiące po pojedynku z Jennin­gsem.

– Kto ma przewagę na papierze?

– Jedyne mocniejsze strony Adamka to doświadczenie i psychika. Wiadomo, w ringu nie pęknie, nerwy go nie poniosą. Jednak dla mnie faworytem jest Szpilka, bo Adamek – tak szczerze mówiąc – jest coraz gorszy. Jedna sprawa to kwestia wieku, a druga, ważniejsza, to zmiana stylu.

Najlepszy Adamek w wadze ciężkiej to ten z walk z Gołotą i Arreolą. Wtedy był szybki, dużo lepiej się ruszał, ale potem postawił na siłę, choć ktoś, kto nigdy nie miał nokautującego ciosu, to już go mieć nie będzie. Przez to zwolnił zarówno na nogach, jak i jeśli chodzi o szybkość ciosu.

– Za zmianę stylu Adamka odpowiada trener Roger Bloodworth. Myśli Pan, że gdyby „Góral” miał innego szkoleniowca, mógłby zdobyć pas królewskiej kategorii?

– Kliczkom na pewno by go nie zabrał. Warto jednak zwrócić uwagę, że po walce z Witali­jem, w kolejnych pojedynkach strasznie się męczył. Fatalnie dobierano mu też przeciwników. Takich w jego rozmiarze, szybkich, ruchliwych, a jemu łatwiej boksowałoby się z kimś dużym, wolnym.

Problem z Adamkiem jest też taki, że on sam uważa, iż jest coraz lepszy, coraz silniejszy, a współpraca z trenerem układa się świetnie. Myślę więc, że teraz zobaczymy Adamka takiego, jak z jego ostatniej przegranej walki z Wiaczesławem Głaz­kowem, albo jeszcze słabszego.

Natomiast mam nadzieję, że Szpilkę zobaczymy lepszego niż kiedykolwiek. To jest w końcu młody chłopak, ciągle się uczy i jeśli tylko wyciągnął wnioski z przegranej z Jennin­gsem, to może być tylko i wyłącznie lepszy.

– A wyciągnął?

– Wydaje mi się, że tak. Ciągle jest emocjonalny, ale nie tak jak wcześniej. Jennings to była nauczka. Problem „Szpili” polegał na tym, że przed tamtą walką ciągle się nakręcał, a dopiero na ringu w Nowym Jorku dotarło do niego, o co toczy się gra. Dlatego nie boksował tak jak powinien.

– Szpilkę można lubić lub nie, ale jedno nie ulega wątpliwości: nie dał się zamknąć pod kloszem, żąda coraz większych wyzwań.

– Tak, sfokusował się na boksie, podporządkował celowi. Nie chciał marnować czasu na nabijanie rekordu kelnerami. Pokazuje, że ma ambicje, że nie chce się „wozić”. To zdecydowanie może się podobać.

– Na zdrowy rozum, chyba lepiej mieć na koncie piętnaście walk i dwie przegrane, ale za to z wymagającymi rywalami, niż bilans 30-0, jednak bez żadnych trudnych wyzwań.

– Zależy, czy myśli się o tym, żeby zostać mistrzem świata, czy żeby dostać pieniądze za walkę o tytuł. To zasadnicza różnica. Jeśli chcesz zostać mistrzem, to każdy kolejny pojedynek powinien być trudniejszy i weryfikować to, czego się nauczyłeś.

W drugim przypadku, budujesz dobry rekord, czekasz na propozycje, ale za to dużego postępu, jeśli w ogóle jakiś, nie robisz. Są nawet promotorzy, którzy specjalizują się w podrzucaniu słabych rywali.

Taki Fred Berns z Indiany twierdzi, że jest w stanie w ciągu doby dostarczyć zawodnika dowolnej kategorii, w dowolne miejsce na świecie. I tak nabijane są te rekordy, a potem następuje brutalna weryfikacja. Tyle że kasa się zgadza.

– Brzmi to trochę jak przypadki Andrzeja Wawrzyka i Pawła Kołodzieja, którzy – obaj w Moskwie – z kretesem przegrali swoje walki o mistrzostwo świata.

– No, trochę tak. Nie każdy ma tak mocny charakter jak choćby „Szpila”, ale warto też zwrócić uwagę na inne względy. Po pierwsze, promotor inwestuje pieniądze w zawodników, więc każde pochopne rzucenie ich na głęboką wodę wiąże się z dużym ryzykiem.

Po drugie, istotne są też ograniczenia finansowe, bo dobry przeciwnik dużo kosztuje. Dzięki Bogu za Polsat, że jest zawodowy boks w polskiej telewizji. To nie jest jednak jeszcze HBO czy Showtime, budżety na gale są ograniczone.

Jak więc widać, przebieg karier pięściarzy jest wypadkową iluś rzeczy. Trudno jednak nie zauważyć, że Kołodziej i Wawrzyk zostali zweryfikowani bardzo brutalnie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski