Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szpital przed rewolucją

ALG
Likwidacja trzech oddziałów, wszystkich specjalistycznych poradni ginekologicznych, przekształcenie izby przyjęć w szpitalny oddział ratunkowy - to najważniejsze propozycje zmian organizacyjnych w proszowickim szpitalu. Zdaniem dyrekcji mają one przynieść efekt w postaci zbilansowania działalności szpitala. - Te pomysły to początek końca placówki - uważa jeden z lekarzy.

Szansa czy wstęp do likwidacji?

Likwidacja trzech oddziałów, wszystkich specjalistycznych poradni ginekologicznych, przekształcenie izby przyjęć w szpitalny oddział ratunkowy - to najważniejsze propozycje zmian organizacyjnych w proszowickim szpitalu. Zdaniem dyrekcji mają one przynieść efekt w postaci zbilansowania działalności szpitala. - Te pomysły to początek końca placówki - uważa jeden z lekarzy.

   Dyrektor SP ZOZ w Proszowicach Piotr Bożek o szczegółach przekształceń nie chce na razie mówić. Zaznacza, że to są dopiero propozycje, które muszą zostać zaakceptowane przez powołane do tego organy. - Upublicznianie sprawy przed podjęciem jakichkolwiek wiążących decyzji może przynieść więcej szkody niż pożytku. Wiem, że niektórzy ludzie gwałtownie reagują na propozycje zmian, ale - podkreślam - to są dopiero propozycje, a nie decyzje - tłumaczy.
   Upublicznienia sprawy chcą natomiast pracownicy Oddziału Ginekologii i Położnictwa, który znalazł się na liście przeznaczonych do likwidacji "poprzez zmianę formy własności" (czytaj: prywatyzację). Pracownicy ginekologii, zarówno lekarze jak i personel średni - podkreślają z kolei, że nie chcą, aby ich działanie były odebrane jako wymierzone w dyrekcję szpitala. - Chcemy zwrócić uwagę na zagrożenia jakie niosą te pomysły dla pacjentów, nie ukrywamy, że chodzi nam również o miejsca pracy - przekonują.
   Przygotowany przez dyrekcję szpitala program restrukturyzacyjny powstał w związku z wymaganiami, jakie niesie za sobą "ustawa o pomocy publicznej i restrukturyzacji zakładów opieki zdrowotnej". Dyrekcja natomiast chce wykorzystać wszystkie możliwości, aby oddłużyć placówkę (jej ujemny bilans na koniec roku ubiegłego szacuje się na 15 milionów złotych). W związku z tym program zakłada "likwidację poprzez zmianę formy własności" oddziałów ginekologiczno-położniczego oraz noworodków i wcześniaków, likwidację oddziału opieki długoterminowej, "likwidację przez zmianę formy własności" wszystkich poradni ginekologicznych, likwidację izby przyjęć i stworzenie w jej miejsce szpitalnego oddziału ratunkowego.
   - Niedawno otrzymaliśmy od dyrektora szpitala propozycję utworzenia spółki i przejęcia oddziału, który działałby jako niepubliczny zakład opieki zdrowotnej. Nie mogliśmy się jednak na to zgodzić - _mówi ordynator ginekologii Halina Stankowska. Dlaczego lekarze obawiają się zmian? Przede wszystkim ze względów finansowych. Tłumaczą, że aby sprywatyzowany oddział mógł wystartować w konkursie na świadczenie usług medycznych, musi mieć zgodę sanepidu na funkcjonowanie. - _Zaprosiliśmy do siebie przedstawicieli sanepidu, aby zorientować się w tym, co należałoby zrobić, aby oddział spełniał współczesne wymagania. Okazało się, że prawie wszystko trzeba byłoby zmienić, łącznie z burzeniem niektórych ścian. Spełnienie wymogów wymagałoby ogromnych nakładów - mówi lek. Adam Skiba. Lekarze po zawiązaniu spółki mogliby ubiegać się o kredyt. - Tylko, że kredyt trzeba spłacać, a tymczasem jaką mamy gwarancję, że nasza oferta zyskałaby akceptację Narodowego Funduszy Zdrowia? Wtedy pozostaniemy z zadłużeniem i bez możliwości świadczenia usług - argumentują. Zdaniem Haliny Stankowskiej pomysł prywatyzacji jest spóźniony co najmniej 2 lata. - Wtedy nie byliśmy w Unii Europejskiej i wymagania nie były aż tak wygórowane jak obecnie. Tymczasem oddział jest drastycznie niedoinwestowany - mówi.
   Ale swoje argumenty ma również dyrekcja szpitala. Są to również argumenty w pierwszej kolejności finansowe. Z przedstawionych wyliczeń wynika, że oddział ginekologiczny przyniósł w ubiegłym roku stratę w wysokości 432 tys. złotych. Straty oddziału noworodków i wcześniaków to 99 tys., pięciu poradni ginekologicznych 98 tys. zł, oddziału opieki długoterminowej 139 tys., wreszcie izby przyjęć z ambulatorium 243 tys. zł. W sumie za rok 2004 wymienione wyżej oddziały i poradnie przyniosły ponad 1 mln zł strat, a ujemny bilans dla całego szpitala wyniósł 1.3 mln zł. - To, że oddział ginekologiczny przynosi straty, wiadomo nie od wczoraj. Liczba porodów spada. O ile możemy przewidywać, że liczba złamań, zachorowań na choroby układu pokarmowego czy płuc będzie się utrzymywała w przybliżeniu na podobnym poziomie, to na spadek liczby urodzeń wpływu nie mamy praktycznie żadnego. A za malejącą liczbą urodzeń idą straty finansowe - tłumaczy Piotr Bożek. A ten spadek w ciągu ostatnich lat rzeczywiście jest znaczący i trwa od lat 90. ubiegłego stulecia. W rekordowym dla szpitala roku 1983 urodziło się tu 1677 dzieci, w roku 1990 już 1224, w 1993 - 994, w 1997 - 712, a w 2004 już 480.
   Pracownicy oddziału jednak nie do końca zgadzają się z tą argumentacją. Dowodzą, że 430 tys. zł strat w porównaniu z kilkunastomilionowym ogólnym zadłużeniem szpitala to suma bardzo niewielka. W dodatku straty wynikły w dużej mierze z zaleceń dyrekcji dotyczących przesuwania zabiegów nie wymagających natychmiastowej interwencji na rok bieżący (miało to spowodować "zmieszczenie się" w sumie kontraktu dla oddziału).
   Przekonują, że w tym roku w każdym miesiącu liczba porodów rośnie. Do wczoraj na oddziale przyszło na świat 217 dzieci. Przypominają, że wykonali poza tym blisko 200 zabiegów i operacji. - Potrzebne było wytłumaczenie złej sytuacji finansowej szpitala i zostaliśmy ofiarą. Zarzuca się nam, że mamy złą opinię, że pacjenci odchodzą gdzie indziej. A jak mamy ich przyciągać, jeżeli dyrekcja nie chce w ogóle w oddział inwestować? Moim zdaniem likwidacja ginekologii i noworodków to początek likwidacji całego szpitala - uważa lek. Marek Muszyński.
   Z kolei personel średni zwraca uwagę na to, że obsada kadrowa oddziału jest w tej chwili tak niska, że stanowi zagrożenie dla bezpieczeństwa pacjentek. - Kiedyś na oddziale pracowało 30 położnych, teraz zostało 15. Było 14 salowych, teraz jest 8, z czego 4 pracują do końca miesiąca, ponieważ otrzymały wypowiedzenia. Kiedyś było 10 lekarzy plus 3 zatrudnionych w poradniach K, teraz zostało 5 - dowodzą.
   Alternatywą dla przejęcia oddziału przez spółkę złożoną z jego pracowników może być znalezienie inwestora zewnętrznego, który byłby skłonny wyłożyć środki na jego modernizację i prowadzenie działalności medycznej. Czy taki podmiot się znajdzie - nie wiadomo? Jeżeli nie, alternatywą może być nawet całkowita likwidacja oddziału. - Są osoby, które wolą, aby ich dzieci rodziły się w Krakowie. Ale do nas trafiają czasem kobiety przywożone nieomal prosto z pola. Nigdy nie zgodzę się z tym, że Proszowice mogą się obyć bez oddziału ginekologii. Kto przejmie nagle pacjentki, których w tym roku przyjęliśmy 535 - mówi jedna z położnych.
   Dyrekcja szpitala stoi z kolei na stanowisku, że możliwości obniżania kosztów funkcjonowania placówki poprzez zmiany ilościowe (obniżanie kosztów poprzez redukcję personelu itp.) wyczerpały się. To zaś oznacza, że konieczne stały się zmiany jakościowe polegające na eliminacji elementów przynoszących straty i pozostawienie tych, których "aktualny poziom finansowania przez NFZ pozwala na uzyskanie choćby minimalnego zysku (...). Zmiany demograficzne, jakie zaszły na terenie działania SP ZOZ w Proszowicach oraz aktualna sytuacja epidemiologiczna w powiecie nie pozostawiają żadnych złudzeń, że przedstawione do likwidacji oddziały szpitalne kiedykolwiek przestaną przynosić straty".
   Aby przygotowany przed dyrekcję SP ZOZ program restrukturyzacji mógł być wdrożony, konieczna jest akceptacja Rady Społecznej SP ZOZ, która zbierze się 14 czerwca oraz organów Starostwa Powiatowego.
Tekst i fot. (ALG)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski