Przemek Franczak: SPORTY BEZ FILTRA
Małecki, w którym jest niska zawartość Małeckiego to piłkarz jeden z wielu. Szybszy od innych? Nie. Lepiej wyszkolony? Nie. Bardziej zadziorny? W żadnym wypadku. Dziś mam takie wrażenie, ocierające się o pewność, że tym czymś, co czyniło go w pewnym momencie zawodnikiem wyjątkowym, no, może ponadprzeciętnym na nasze warunki była jego buta, ten charakter, na który wszyscy pomstowali (ja też). Do przodu pchała go wściekłość, arogancja, bezczelność. Był krnąbrny, miał niewyparzoną gębę, ale bywało, że na boisku robił różnicę. Przestał, gdy stracił swój temperament. Taki typ.
Trudno powiedzieć, kiedy w Małeckim zabito (uśpiono?) Małeckiego. W Turcji, gdzie zostawiony sam sobie tęsknił za starym życiem? Po powrocie do Polski, gdy trzy razy dziennie musiał karnie tłumaczyć dziennikarzom, że spokorniał, zmienił się i wiele zrozumiał? A może zrobił to własnoręcznie Franciszek Smuda? Tak czy inaczej, został cień piłkarza.
Nie napiszę, że tęsknię za tamtym starym Małeckim, nie był bohaterem z mojej bajki. Jego przypadek jest jednak bardzo ciekawy: jak okiełznać takiego zawodnika bez tępienia pazurów i tresury ogniem? Teraz wygląda to tak, że kluby są skazane na dylemat: albo świecimy za takiego oczami, płacimy kary, ale potem patrzymy, jak wygrywa nam mecze, albo próbujemy przerobić go siłą na grzecznego chłopca i przyglądamy się, jak z dnia na dzień marnieje. Nie istnieje żadna droga środka? Bo jeśli nie, to jedynym ratunkiem dla Małeckiego jest obudzenie w sobie Małeckiego. Jeśli jeszcze tam jest.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?