Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sztuka współczesna nas uleczy

Łukasz Gazur
fot. 123rf
MOCAK, Zderzak, Kobierzyn - Wybór należy do Ciebie!.

To ostatnio modny temat. Dyskusje wokół ciała, wnikania w głąb, zależność między stanem psychicznym a fizycznym człowieka, biologiczność życia - sztuka od dawna lubiła te tematy. I na różne sposoby je przedstawiała i analizowała. Dość wspomnieć słynną „Lekcję anatomii doktora Tulpa” Rembrandta. Teraz przyszedł czas, by skonfrontować to zagadnienie ze sztuką artystów współczesnych.

***

Medycyna w sztuce to kolejna wystawa z serii prezentacji sztuki współczesnej w MOCAK-u, które chcą konfrontować się z terminami egzystującymi dziś w przestrzeni życia publicznego. Stąd pomysł na „Medycynę w sztuce”. Po historii, zbrodni, sporcie i gender przyszedł czas na badanie obecności ciała, lekarzy, medykamentów w obrazach, fotografiach, performance.

Jak zwracają uwagę twórcy wystawy, medycyna dotyczy każdego momentu i każdego aspektu życia człowieka. Udziela pomocy, wyznacza zadania i zmusza do refleksji. Z medycyną przede wszystkim kojarzą się choroba, ból i terapia. Kolejnym tematem jest wyniszczenie ciała i śmierć. Z chorobą nierozerwalnie wiążą się opieka i współczucie, na tym obszarze pacjent spotyka się z lekarzem. Medycyna to również rozległa nauka, obejmująca eksperymenty farmakologiczne, biologiczne i psychologiczne oraz borykająca się z wynikającymi z nich problemami etycznymi. W to włącza się psychologia choroby, czyli zależność pomiędzy stanem umysłu a zdrowiem. Kolejnym obszarem medycyny jest psychiatria, w której obrębie pojawia się problem „odmienności” psychicznej jako źródła kreatywności. Do tego dochodzi terapia artystyczna, a nawet wytłumienie choroby przez twórczość. Ostatnią gałęzią medycyny - traktowaną często pobłażliwie - jest chirurgia plastyczna, czyli spełnianie odwiecznego marzenia człowieka o byciu zawsze młodym i pięknym.

„Medycyna jest źródłem wielu tematów, które w różny sposób dręczą ludzką egzystencję. Tym samym jest wymarzonym polem dla sztuki. Artyści doskonale wyczuwają dostawców symboli. A medycyna jest dostawcą wszechstronnym. Przede wszystkim wie bardzo dużo o tym, co to znaczy być skazanym na śmiertelne ciało” - zapowiadają twórcy wystawy.

Oczywiście w temat tak szeroko zarysowany wpisać można wielu artystów. Stąd na wystawie - według zapowiedzi - ma nie zabraknąć prawdziwych gwiazd świata sztuki. Marina Abramović, Tadeusz Kantor, Robert Kuśmirowski, Dominik Lejman, Marcin Maciejowski, Meret Oppenheim, Wilhelm Sasnal, Alina Szapocznikow, Valie Export. Jak widać, czeka nas więc bardzo różne podejście do medycyny. Dręczenie ciała, leczenie traum i kompleksów, zaglądanie w zakamarki ludzkiej psychiki, rozpadanie się, śmierć jako nieuchronny finał zmagań z cielesnością - wątków nie brakuje.

Oczywiście pozostaje otwarte pytanie, czy wystawa wytrzyma rywalizację z bardzo interesującą ekspozycją warszawskiej Zachęty. Jej tytuł: „Postęp i higiena”. Była to próba badania zależności między modernistyczną wizją naprawy świata a bankructwem idei humanistycznych.

„Charakterystyczna dla początków poprzedniego stulecia wiara w postęp wyrażała się zarówno w manifestach artystycznych, jak i nazwach nowych prądów: futuryzm, konstruktywizm, suprematyzm czy neoplastycyzm. Związana z nimi nowoczesna architektura i design miały wpłynąć na zmianę nawyków i stylu życia mieszkańców miast - poprzez nową formę kształtować też nowego człowieka” - zaznaczali twórcy wystawy w Zachęcie, której kuratorem była jedna z najbardziej znanych historyczek sztuki w Polsce - Anda Rottenberg.

Z tego napięcia zrodziły się eugenika, inżynieria społeczna, koncepcja czystości rasy - znaki rozpoznawcze totalitarnych systemów XX wieku.

Czy wagą swej wypowiedzi mocakowa wystawa dorówna tej warszawskiej? Przekonamy się 21 kwietnia w MOCAK-u.

***

Supportem do wystawy krakowskiego muzeum będzie najnowsza propozycja galerii Zderzak. Tym razem przy ul. Floriańskiej 2 zobaczymy wystawę „Apteka leków gotowych”.

Galeria Zderzak proponuje „leki … na złe kompleksy, na artretyzm, eklektyzm, na miłość i na samotność… i na wiele innych przypadłości, o których nie wspomina Poeta. A zwłaszcza na wiosenne osłabienie ciała i ducha”.

Małgorzata Turewicz-Lafranchi, Erwina Ziomkowska, Monika Szwed, Bogusław Bachorczyk, Marek Kijewski, Stefan Gierowski, Łukasz Stokłosa, Zbigniew Sałaj - to artyści, którzy będą nas leczyć w krakowskiej galerii. To oni mają nam zapewnić „witaminy i multiwitaminy, preparaty mineralne, zestawy makro- i mikroelementów, antyoksydanty, pojedyncze pierwiastki potrzebne organizmowi, medykamenty wspomagające odporność oraz liczne środki na wzmocnienie sił witalnych”.

To ciekawe odniesienie do współczesnej mody na fit, zdrowe życie, ćwiczenia na formę i urodę, katowanie się w siłowni. To też jeden z aspektów, którymi ma się zajmować wystawa w MOCAK-u. Stąd z pewnością interesująco będzie obserwować zestawienie tych ekspozycji.

Co ciekawe, galeria Zderzak słynie ze swojego nonkonformistycznego podejścia do sztuki. Lubi być w kontrze, chętnie płynie wbrew powszechnie przyjętym opiniom i zastanym hierarchiom. Łamie konwencje, próbując na nowo zestawiać nazwiska i tematy. Dlatego jest oryginalnym głosem na polu polskiej historii sztuki, często zgłasza swoje zdanie odrębne. Zobaczymy, jak będzie tym razem. Już zestaw nazwisk każe myśleć o proponowanym przy ul. Floriańskiej pokazie jako pewnym własnym dopisku.

Wystawa otwiera się 1 kwietnia.

***

Marta Kotwicka - performerka i artystka niezależna - przedstawiła w zeszłym roku podczas obchodów Międzynarodowego Dnia Teatru performance „uJArzmienie”. Akcja odbyła się w okolicy budynku, którego przeznaczeniem jest izolowanie określonej grupy społecznej. Mowa o Szpitalu Specjalistycznym im. Józefa Babińskiego, w którym leczy się i rehabilituje osoby chore psychicznie, uzależnione i cierpiące na wszelakie przypadłości neurologiczne.

- W dziejach cywilizacji ludzkiej chory był z jednej strony marginalizowany - jako niezdolny do walki, pracy, zdobywania jedzenia. Z drugiej strony był na ogół pod większą ochroną - początkowo zwyczajową, później i prawną. U wielu plemion prymitywnych niektóre choroby psychiczne były znakiem sakralnym - na przykład dostępu do nadzwyczajnej wiedzy. Dla wielu to także znak rozpoznawczy artystów - tłumaczyła Marta Kotwicka.

Jak się zdaje, to szczególnie ciekawy kontekst proponowanych w Krakowie wystaw, zajmujących się obrębem ludzkiego zdrowia i medycyny. Artyści od zawsze uchodzili bowiem za ludzi z „psychiczną rysą”, niedopasowanych do reszty społeczeństwa, gotowych na ryzyko. Przekraczali powszechnie przyjęte normy i granice w imieniu większości. Byli szamanami swoich czasów.

Ważniejsze jednak, że performance Kotwickiej był też pytaniem o kontekst miejsca. Od lat Kraków wciąż czeka na Muzeum Art Brut. Pomimo że właśnie w Szpitalu im. Józefa Babińskiego znajduje się znakomita kolekcja prac artystów tzw. sztuki surowej, która pokazywana były m.in. w przestrzeniach wystawienniczych wspomnianego już MOCAK-u. Proponowane teraz wystawy powinny być argumentem za powstaniem takiej placówki w Kobierzynie.

Czym jest właściwie art brut? Samą nazwę wprowadził w obieg w 1975 r. francuski malarz Jean Dubuffet. Oznacza „surową, nie fałszowaną sztukę”. Taką, której nie jest w stanie pomieścić żadna z definicji ani konwencji artystycznych.

W kolekcji w Szpitalu im. Józefa Babińskiego w Kobierzynie można znaleźć obrazy Marii Wnęk, czyli tzw. sądeckiej Nikiforki, osobowości zupełnie osobnej w polskim pejzażu artystycznym. Małopolska malarka, przekonana o tym, że jest wysłanniczką Boga, w kobierzyńskim szpitalu spędziła wiele lat. Dziś jej dzieła są cenione nie tylko w Polsce, ale i na świecie. Dość wspomnieć, że jej prace można spotkać w najsłynniejszej dziś placówce prezentującej twórczość tego typu, czyli Collection Art Brut w Lozannie. W kolekcji kobierzyńskiego szpitala jest ok. 4 tys. prac różnych twórców, m.in. Jana Olszaka, Władysława Wałęgi, Mirosława Śledzia. Niektóre sygnowane są pseudonimami. Pod wieloma z nich kryją się artyści znani, którzy przed społeczeństwem ukrywali swoją chorobę. Do legendy już przeszły choćby spory Krzysztofa Niemczyka, pisarza i konceptualisty z lat 60. i 70., z pracownikami szpitala. Kontrkulturowy twórca upierał się, że nie zamierza w ramach zajęć malować obrazów ani pisać opowiadań terapeutycznych, ponieważ w przyszłości „mogą zostać uznane za dowód analfabetyzmu i braku talentu”.

To twórczość, która jest świadectwem terapii. Pacjenci malowali tu przecież już przed II wojną. Wtedy były to prekursorskie działania. Niestety, prace z tamtych czasów nie istnieją, zachowały się tylko fotografie pokazujące pacjentów przy sztalugach. Natomiast historia tutejszej kolekcji zaczyna się dopiero w latach 60. Wtedy właśnie prace swoich pacjentów zaczęła zbierać dr Noemi Madeyska, psychiatra, autorka znakomitej książki „Malarstwo schizofreników”. To był jeden z tych tomów na polskim rynku, który rozpoczął fundamentalną zmianę w podejściu do sztuki surowej, niedopasowanej.

***

Takie muzea to dziś na świecie standard. Wystarczy wymienić The American Visionary Art Museum w Baltimore czy najstarszą tego rodzaju placówkę w Europie - Collection Art Brut w Lozannie - odwiedzaną co roku przez ponad 30 tys. widzów, ze zbiorami stworzonymi przez Jeana Dubuffeta, jednego z najciekawszych artystów XX wieku.

Kilka lat temu, podczas pobytu w Paryżu, przez przypadek trafiłem na wystawę słynnej kolekcji z Lozanny. Jedną z gwiazd tego pokazu była właśnie wspomniana Maria Wnęk, którą najsłynniejsza placówka promująca sztukę naiwną wręcz się chwaliła. My jej prace trzymamy pod kluczem.

W tym samym muzeum można trafić na rysowane ołówkiem prace Edmunda Monsiela. „Don Kichot z Wożuczyna” - jak go nazywano - jest jednym z najważniejszych artystów w tej kolekcji i jednocześnie najsławniejszym w świecie polskim artystą kręgu art brut. Stoi za nim przejmująca historia choroby: dopadła go schizofrenia. Było to jeszcze podczas okupacji. Nigdy się nie leczył. Jego życie rozpięte było między cukrownią a światem artysty, który wolny czas spędzał na strychu. To były wielogodzinne seanse wywoływania własnej wyobraźni. Tam właśnie, w zaciszu własnych myśli, na papierze przedstawiał swe wizje, którymi później zachwycił się świat sztuki. Stąd trafił do najważniejszych kolekcji - publicznych i prywatnych.

To, że sztuka określana jest przymiotnikiem „prymitywna”, nie może oznaczać twórczości gorszej kategorii. To znaczy tylko tyle, że obrazy wyszły spod ręki artystów surowych, osobnych, działających poza ścianami galerii. Ważniejsze jest jednak to, że stworzenie takiego muzeum staje się drogą do przełamania stereotypów związanych z chorobami psychicznymi. Tym samym sztuka znów wychodzi w przestrzeń społeczną.

To ważniejsze niż jakiekolwiek muzeum.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski