MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Szukają ratunku w kasynach

REMIGIUSZ PÓŁTORAK
Tak napiętych relacji, jak między rządem centralnym a władzami Katalonii ostatnio nie ma nawet w stosunkach Realu i Barcelony. Powód? Pieniądze. Duże pieniądze, które tym bardziej teraz, w czasie kryzysu, mają podwójną wartość.

HISZPANIA. Katalonia coraz częściej myśli o tym, żeby odłączyć się od reszty kraju. Ale rząd w Madrycie nie zostawia złudzeń.

- Po 30 latach pomocy dla Hiszpanii, nadszedł czas, aby wreszcie skierować całą energię na rozwój własnego regionu - mówi Arturo Mas, szef katalońskiego rządu. I daje do zrozumienia, że Katalonia coraz bardziej powinna być "wyposażona w struktury państwowe". Znaczy - powinna pomyśleć o uniezależnieniu się od Madrytu.

Szykuje się rewolucja? Niekoniecznie, ale w sytuacji, gdy kasa jest pusta, a kolejne plany ratunkowe od ubiegłorocznego objęcia rządów przez Partię Ludową Mariano Rajoya nie przynoszą efektu, takie stwierdzenia padają na podatny grunt.

Nadzieje wielu barcelończyków na to, że będą mieli własne państwo (ostatni sondaż wskazuje, że już 51 proc. z nich byłoby skłonnych odłączyć się od Madrytu, aż o 8 punktów więcej niż w poprzednim badaniu) albo że po ewentualnym odłączeniu przystąpią do UE są jednak znikome, by nie powiedzieć żadne. - To droga w jedną stronę. Poza tym, na przystąpienie do Unii potrzebna jest zgoda wszystkich 27 członków - przypomina José Manuel García-Margallo, minister spraw zagranicznych. Innymi słowy, Hiszpania nigdy się na to nie zgodzi. A na pewno - nie teraz.

Zresztą, mimo nacjonalistycznej retoryki, w gruncie rzeczy chodzi bardziej o autonomię finansową niż polityczną. Na tzw. pakt fiskalny, który dawałby Katalończykom większą możliwość manewru w sprawach podatkowych - tak jak jest choćby w Kraju Basków albo w Nawarze - kategoryczne "nie" mówi jednak premier Rajoy.

Sytuacja jest trochę paradoksalna. Katalonia to kluczowy region hiszpański, uważany od dawna za jedno z kół zamachowych gospodarki - ze znakomicie rozwiniętą turystyką i dużym eksportem - a jednocześnie najbardziej zadłużony w całym kraju. 42 mld euro to w praktyce 30 proc. zadłużenia wszystkich regionów autonomicznych. Do tego dochodzi 22-procentowe bezrobocie, niewiele niższe od średniej krajowej.

Efekt? Już na początku roku została skierowana prośba do władz w Madrycie o 2 mld euro pomocy na spłatę zobowiązań za 2011 r., teraz Katalonia chce 5 mld euro dodatkowo.

Żądania Katalończyków domagających się większej swobody w rozporządzaniu wypracowanymi przez siebie pieniędzmi, a nie oddawania ich do stolicy, jak w soczewce ogniskują problemy, z którymi zmaga się teraz hiszpańska gospodarka.

- Trzy plany ratunkowe, które rząd przedstawił w ciągu ośmiu miesięcy, wprowadziły społeczeństwo w stan zbiorowej depresji - uważa znany filozof Fernando Savater.

Choć w tej niepewnej sytuacji gospodarczej nie brakuje śmiałych pomysłów. Oto na przedmieściach Madrytu planowany jest wielki kompleks z dwunastoma hotelami i kasynami, trzema polami golfowymi i salami kongresowymi. Wszystko pod znajomą nazwą Euro-vegas. Za projektem stoi amerykański miliarder Sheldon Adelson, wspierający m.in. kampanię Mitta Romneya. Koszt - prawie 7 mld euro. Katalonia nie chce być gorsza i planuje "Barcelona World", sześć parków tematycznych z hotelami i - a jakże - kasynami. Wszystko trochę taniej - 4,7 mld euro. Jeśli oczywiście znajdą się inwestorzy...

Przypadkiem, w Madrycie, w Teatrze Sztuk Pięknych, na afiszu jest akurat przedstawienie komediowe pod znamiennym tytułem "Przyszły rok będzie lepszy".

Życie jednak to nie teatr. W rzeczywistości nikomu nie jest do śmiechu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski