Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szukajcie, a znajdziecie... USG

Redakcja
Jarosław Moskwa pokazał na sesji odmowę wpisu Doroty Wadowskiej-Dudek do KRS Fot. Magdalena Uchto
Jarosław Moskwa pokazał na sesji odmowę wpisu Doroty Wadowskiej-Dudek do KRS Fot. Magdalena Uchto
KONTROWERSJE. Obecne kierownictwo Publicznego Zakładu Opieki Zdrowotnej w Kozłowie chce, by sprawą zniknięcia z tej placówki aparatu ultrasonograficznego zajęła się prokuratura

Jarosław Moskwa pokazał na sesji odmowę wpisu Doroty Wadowskiej-Dudek do KRS Fot. Magdalena Uchto

Sprzęt do badań ultrasonograficznych służył pacjentom od roku 1997.

Historia jednego USG

Wtedy, dzięki wsparciu Amerykańsko-Polskiej Komisji Wspólnej Pomocy Humanitarnej w Warszawie, trafił on do placówki w Kozłowie. Z prośbą o przekazanie funduszy na jego zakup wystąpił Społeczny Komitet Pomocy dla Ośrodka. Jednak od 15 listopada ubiegłego roku aparatu USG w Kozłowie nie widział już nikt. Zniknął.

W lutym tego roku Jarosław Moskwa, były szef ośrodka, twierdził, że sprzętem USG dysponuje komitet. Minęły cztery miesiące. I aparatu nadal nie ma.

Komitet rozdaje karty?

- To nie nam, nie nowej dyrekcji ośrodka zrobiono na złość, ale mieszkańcom. To im czy komitetowi ma służyć USG? Z naszych informacji wynika, że decyzja o wyprowadzeniu sprzętu została podjęta jednoosobowo. Gdzie jest USG? - pyta wójt Stanisław Pluta. Jarosław Moskwa odpowiada krótko: "Muszę zapytać pozostałych członków komitetu". Tyle tylko, że były dyrektor ośrodka ma jeden wykaz członków tej organizacji, a wójt - drugi.

Jarosław Moskwa ma inny pomysł na wykorzystanie aparatu. Uważa, że komitet może w różny sposób świadczyć usługi. - Na przykład gdzieś w Miechowie. Teraz - za wykonanie badania USG w szpitalu -trzeba zapłacić 40 złotych od pacjenta, a komitet mógłby zaproponować te usługi za 20 złotych - mówi.

Piotr Romanek, przewodniczący Rady Gminy w Kozłowie, przypomina, że komitet działał w Kozłowie, a nie w Miechowie. - To dla tego ośrodka był przekazany aparat, a nie dla Miechowa. I do czego doszło? Starsi muszą dojeżdżać do miasta na badania. USG powinno być u nas, niezależnie od tego - czy pan Moskwa pracuje w tym ośrodku, czy nie - mówi Natalia Gacek, mieszkanka gminy.

Z kolei radna Teresa Gacek przyznaje, że to, co dzieje się wokół aparatu, to "paranoja". - Społeczne komitety były powoływane w konkretnym celu. Dlatego, w tym przypadku, z chwilą pozyskania USG, komitet pomocy dla ośrodka powinien był się rozwiązać. Nie ma czegoś takiego jak własność komitetu - zauważa.

Dorota Wadowska-Dudek, szefowa PZOZ w Kozłowie, informuje, że sprawą zniknięcia USG zajmie się Prokuratura Rejonowa w Wieliczce. - Zgodnie z prawem -kto zabiera cudze mienie, grozi mu od 3 miesięcy do 5 lat pozbawienia wolności - dodaje. Jarosław Moskwa, na pytanie "Dziennika Polskiego", czy obawia się prokuratorskiego postępowania, odpowiada: - Proszę mnie nie rozśmieszać.

Były wójt pyta o pobory

Zwraca natomiast uwagę na inną sprawę. Pokazuje pismo z sądu o kolejnej odmowie wpisu Doroty Wadowskiej-Dudek jako dyrektora PZOZ w Kozłowie, w którym czytamy m.in. " nie zaszły żadne nowe okoliczności, które wskazywałyby na uzyskanie stosownych uprawnień do pełnienia funkcji kierownika ośrodka zdrowia". - Z pokory nie nazwę pani dyrektorką, gdyż instytucją właściwą do rejestru jest KRS. Tylko się zastanawiam, na jakiej podstawie prawnej brała pani pobory - pytał, podczas ostatniej sesji Rady Gminy, Jacek Rzeźnicki, były wójt gminy Kozłów. Dorota Wadowska-Dudek odparła: - Na podstawie powołania wójta. Jednak Jacek Rzeźnicki stwierdził, iż nie jest to podstawa prawna.
Ale przypomnijmy, że podczas ostatniej sesji zmieniono statut ośrodka. Ma się on nazywać jedynie Publicznym Zakładem Opieki Zdrowotnej z wyłączeniem określenia "ośrodek zdrowia". To oznacza, że jego dyrektorem naczelnym nie musi być już lekarz.

Radna kontra były szef

Jarosław Moskwa na sesję też przyszedł ze swoją listą pytań. Podczas kiedy jemu zarzucano zabranie USG oraz m.in. brak urządzeń księgowych w ośrodku (w okresie gdy był jego szefem), on sam dopytywał się - ilu pacjentów jest zarejestrowanych w PZOZ i dlaczego deklaracje wyboru lekarza roznosili po domach sołtysi. Dorota Wadowska-Dudek wyjaśnia, że obecnie zdeklarowanych jest około 3,2 tys. osób. Ale Moskwa przypomniał, że w najlepszym okresie było ich ponad 4,6 tys.

Jednak radna Barbara Bonarska, która w ośrodku pracowała zarówno w okresie, gdy jego dyrektorem był Jarosław Moskwa, jak i jest zatrudniona obecnie, nie wytrzymała i włączyła się do dyskusji. - Pamiętam, jak 10 lat temu cały personel chodził po gminie za zbieraniem deklaracji, na których było nazwisko pana i pana żony. W ostatnich miesiącach dzieci uciekły z tego ośrodka, bo zostawiliście tu internistkę i chirurga, którzy wcześniej nie zajmowali się przyjmowaniem dzieci. Mamy do pana żal. Tym bardziej, że w prowadzonej przez pana Poradni Reumatologicznej w "Top-Medzie" podstawia pan ludziom deklaracje do lekarza podstawowej opieki zdrowotnej. Nawet nie wiadomo, do którego. Wiem, że chciałby pan, by ośrodek w Kozłowie przestał istnieć. Ale gdzie wtedy pójdą wszyscy starsi ludzie? - pyta. I dodaje, że NFZ dał tylko dwa miesiące na zebranie deklaracji, więc dobrze się stało, iż sołtysi pomogli.

Jarosław Moskwa zaznacza też, że Dorota Wadowska-Dudek otworzyła pismo kierowane do Związku Zawodowego, mimo że nie jest jego członkiem. - Mało tego, nawet odpisała na list, który nie był do niej kierowany. Rozważam złożenie zawiadomienia do organów ścigania, bo jest to naruszenie tajemnicy korespondencji - mówi. Dorota Wadowska-Dudek wyjaśnia, że pismo adresowane było nie na Związek Zawodowy, ale na PZOZ.

Wójt Stanisław Pluta przyznaje, że cieszy się, iż Dorota Wadowska-Dudek odważyła się przyjąć stanowisko szefa PZOZ. - Szukałem dyrektora i lekarza w jednej osobie. Ale dziwnym zbiegiem okoliczności wszyscy, z którymi rozmawialiśmy, później nagle się rozmyślali. Jestem zadowolony, że pani Wadowska-Dudek zgodziła się tu posprzątać. Poprawiła się jakość usług, pacjenci są przyjmowani bez względu na poglądy polityczne, a wizyty domowe odbywają się o normalnych porach - wylicza wójt.

Jednak kontakty między dawnym szefem a obecnym i władzami gminy normalne raczej nie są. Nie brakuje wzajemnych oskarżeń i zawiadomień do prokuratury. I na razie nie zapowiada się, by coś w tych relacjach miało się zmienić.

Magdalena Uchto

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski