Artur Drożdżak

Szukał ratunku i wołał: „Kumpel wyjął nóż i zabił mi kobietę”

Oskarżony Zdzisław M. udawał z początku, że nikogo nie ma w jego domu na os. Spółdzielczym, kiedy policja przyjechała na miejsce zabójstwa. Po odbyciu Fot. Artur Drodżak Oskarżony Zdzisław M. udawał z początku, że nikogo nie ma w jego domu na os. Spółdzielczym, kiedy policja przyjechała na miejsce zabójstwa. Po odbyciu kary więzienia będzie miał 78 lat
Artur Drożdżak

Ponad dwie godziny przed południem Ewa i Leszek cieszyli się z gościnności gospodarza, który w lutowy ranek zaprosił ich do siebie na takie małe przyjęcie. Było piwo, zakąski, miła atmosfera. Wszystko prysło niczym bańka mydlana, gdy Zdzisek napił się wódki. Wtedy jakby jakiś diabeł w niego wstąpił.

Zmienił się na twarzy, zaczął miotać przekleństwa i w ostrych słowach wyprosił swoich gości z mieszkania. Leszek posłusznie ruszył w kierunku wyjścia, ale Ewa nie utrzymała języka za zębami i wówczas rzuciła Zdziskowi w twarz grubą obelgę.cGospodarz w odpowiedzi nie silił się na szermierkę słowami, a zwyczajnie sięgnął po scyzoryk i bez słowa ostrzeżenia wbił go kobiecie w szyję. Taki był koniec wspólnej biesiady.

Szczęśliwe życie ubogiej pary z Nowej Huty

Ewa i Leszek przylgnęli do siebie i pędzili spokojne życie w Nowej Hucie. Piwko, spacerek, luz. Było biednie, ale pogodnie i szczęśliwie. Razem byli od czterech lat i liczyli, że nie czeka ich żadna „dobra zmiana”. Ewa mówiła rodzinie, że kocha Leszka i wiele mu zawdzięcza. Do Zdziska wpadali pod byle pretekstem. W jego mieszkaniu na os. Spółdzielczym czuli się jak u siebie.

Gospodarz był wdowcem, jego jedno dorosłe dziecko już dawno poszło w świat, a on, 69-latek, były mechanik samochodowy, od dwóch lat cieszył się ze statusu emeryta. Co miesiąc wpływało na jego konto 1400 zł emerytury i w zupełności wystarczało mu na życie i zapraszanie znajomych na małe przyjęcia. Jedyną sprawą, na którą regularnie narzekał, był brak zdrowia, poruszał się o kuli, ale i tak w miarę sprawnie.

Tamtego lutowego dnia z radością przywitał dobrze znanych mu gości. Leszek miał ze sobą sześć piw Harnaś, gospodarz zadbał o zakąski, bo picie na pusty żołądek w każdym wieku to bardzo ryzykowana sprawa. Atmosfera była miła, we troje gadali o zwykłych sprawach, sączyli niespiesznie alkohol i wydawało im się, że nic nie zdoła zmącić tego błogiego nastroju. Kiedy Zdzisek wyraził chęć dokupienia wódki, Ewa bez szemrania poszła do sklepu na zakupy. Oczywiście na koszt Zdziska. Przyniosła żytniówkę.

Nieoczekiwana zmiana postawy gospodarza

Czytaj więcej i dowiedz się:

  • jak morderca próbował się bronić przed oskarżeniami?
  • jaką karę otrzymał za brutalne morderstwo?

Artykuł dostępny wyłącznie dla prenumeratorów

  • dostęp do wszystkich treści Dziennika Polskiego,
  • codzienne wydanie Dziennika Polskiego,
  • artykuły, reportaże, wywiady i multimedia,
  • co tydzień nowy numer Ekstra Magazynu.
Kup dostęp
Masz już konto? Zaloguj się
Artur Drożdżak

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.