Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szwedzki stół, czyli z rozmyślań podczytywacza...

Redakcja
Nie, nie chodzi o jakiś najnowszy wynalazek Ikei, szwedzkiej firmy meblarskiej. Ten stół szwedzki dotyczy samoobsługi czytelnika. Konsument - gość, bywalec - niczym w hotelowej restauracji, z wyłożonej na stół oferty sam komponuje swoją strawę duchową, mając wolny nieograniczony dostęp do stołów tej czy innej księgarni. To już rozpowszechniona "oczywista oczywistość".

Leszek Długosz: Z BRACKIEJ

Prawdę mówiąc, przegapiłem moment (pewnie to był dłużej rozwijający się proces), jak i kiedy dokonała się ta rewolucyjna przemiana w obsłudze księgarnianej klienteli. A było, pamiętam, jak wszędzie. Jak to w dawniejszym handlu - normalne półki z towarem. Trochę aktualności, parę nowych tytułów na ladzie pomiędzy klientem i sprzedawcą, o towar się prosiło i dostawało się z rąk sprzedawcy. Ta przeszłość przyszła mi właśnie do głowy, gdy niczym w hotelowej restauracji, bez najmniejszych ograniczeń krzątając się wokół suto zastawionych stołów, co chwila sięgam po jakże powabne kąski. Gdy, bez jakiegokolwiek meldowania się, wchodzę do lokalu i umieszczam się przy takim pełnym obfitości, szwedzkim stole.
Co więcej, rejestruję większą ilość podobnych mnie, regularnych bywalców, podczytywaczy. "Oj dobrze, dobrze" - myślę sobie, dobrze jest wieść żywot akurat w tym rewirze/ Gdzie nie pójdę - w stronę Hetmańskiej, w stronę Matrasa, tu Akademicka, a oto i Zielona Sowa, wszędzie czuję się jak gość Śródmiejskiego Wielkiego Hotelu. Co chwilę mogę wstąpić, skubnąć, przy stołach poużywać sobie do woli. W dodatku jeszcze i ta przyjemność: możliwość zasięgnięcia informacji od Pracowników tych Duchowych Restauracji. Szansa wymiany opinii, ucięcia sobie pogwarki z jakimś czytającym obok innym gościem - konsumentem. Podobnie jak ja wpadającym na tego rodzaju przekąski.
Nie dajmy się zwieść. Te akurat szwedzkie stoły mają do spełnienia swój zasadniczy i wcale nie tak sentymentalny cel. Ano bywa, drogi smakoszu, tkniesz, posmakujesz... i wpadłeś. Nie umiesz się już rozstać... Organizatorzy tak aranżowanych poczęstunków przewidzieli twoją słabości, liczyli na nią. Wiem o tym nadto dobrze, ale cóż... godzę się. Nie mając wcale takiego zamiaru, ileż to razy wracałem z pełną reklamówką! W domu pukając się w rozpłomienione czoło, rozpaczliwie przy tym szukając miejsca, gdzie by ten książkowy towar dopchać, umieścić.
Z rozmaitych grzechów nieumiarkowania - choćby tylko braku wstrzemięźliwości - ten jednak wybaczam sobie najłatwiej.Ta chwila jednak grzechu jest warta. Wyciągam portfel i nie umiejąc oderwać się od upragnionego, pięknie wydanego dania, czuję, jak z rozkoszą upadam. "Proszę zapakować na wynos" - oświadczam pani w kasie.
Już w myślach tam, przy kasie, wybiegając do wieczornej chwili, kiedy z nocnego stoliczka ujmę obiecujący - nawet w dotyku - wolumin i oddzielony od reszty świata smugą wieczornej lampy, puszczę się na wędrówkę.
Rozkoszując się kadrami przemierzanych przestrzeni, nieznaną okolicą czyjejś utrwalonej drukiem wyobraźni. Potrącając i roztrącając wszelkie możliwości i bariery czasu. Niczym uczestnik nocnej karawany, skrzyp siodła na wielbłądzie rejestrujący, napawając się cichym szelestem przemierzanych stronic. Dopóki sen mnie nie ogarnie... W krainę przepastnych swych miraży póki mnie całkowicie nie wciągnie, nie uprowadzi...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski