Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szybko zrozumiał, że na pisaniu można zarobić i zyskać prestiż

Rozmawiał Wacław Krupiński
Tomasz Pindel nad biografią Llosy pracował dwa lata
Tomasz Pindel nad biografią Llosy pracował dwa lata Fot. Zofia Jakubowska-Pindel
Rozmowa. TOMASZ PINDEL o pracy nad biografią Mario Vargasa Llosy i spotkaniu z noblistą.

- Skąd pomysł, aby poświęcić pisarzowi Vargasowi Llosie biografię, skoro jedna nie dawno się już ukazała - autorstwa Urszuli Ługowskiej?

- To był pomysł wydawnictwa Znak, a ja go przyjąłem. Przyznam, że nigdy wcześniej nie myślałem o pisaniu biografii…

- Jako tłumacz nie przekładał Pan Llosy?

- Nie złożyło się. Zresztą miał on w Polsce szczęście do tłumaczy. Niemniej ogromnie cenię znakomitą część jego dorobku - "Zielony dom" to arcydzieło, uwielbiam też jego lżejsze rzeczy, takie jak "Pantaleon i wizy-tantki", czy, wcale nie taką lekką, "Historię Alejandra Mayty". Llosa to też postać o interesującym życiorysie; w jego losach odbija się historia Peru i Ameryki Łacińskiej ostatnich dekad. Zresztą dzieje Peru są obecne w książkach MVL...

- Podobnie jak jego biografia?

- Tak, on bardzo zręcznie wykorzystywał wątki osobiste w swoich powieściach; raczej nie dosłownie - prócz "Ciotki Julii i skryby" - obdzielał swoimi losami różne postaci, przekładał swoje doświadczenia na fabuły. Grzebanie w tym jest nie tylko ciekawe, ale też wiele uczy o tym, jak tworzy się wielka literatura.

- Pracując nad książką, spotkał się Pan z pisarzem?

- Tak, to było w jego madryckim mieszkaniu. Raptem godzinna rozmowa, po której zresztą wiele się nie spodziewałem. On tyle o sobie napisał, udzielił tylu wywiadów, że - jak to kiedyś przyznał - już nie pamięta, jak było, bardziej pamięta, jak to opisał. Za to spotkanie z jego żoną, Patricią, to rzeczywiście było coś. Najważniejszy jednak był czas spędzony w jego archiwum, w limskim domu pisarza.

Szczęśliwie MVL od wczesnej młodości zbierał materiały na swój temat; na niektórych wycinkach z prasy dopisywał komentarze. Na jednym z nich znalazłem własnoręczny komentarz autora: "To są wymysły tego imbecyla, wcale nie udzieliłem takiego wywiadu". Z czasem tymi wycinkami zajęły się pierwsza, a następnie druga żona, potem pracownicy archiwum. Odnalazłem też wycinki z Polski, którą pisarz interesował się głównie w latach 80., czego potwierdzeniem jest jego publicystyka.

- W biografii wiele miejsca poświęca Pan ewolucji poglądów Vargasa Llosy - od zainteresowania marksizmem i zachłyśnięcia się Fidelem Castro, po liberalizm...

- Za zmianę poglądów MVL był i jest ostro atakowany - acz akurat w Polsce nie tak trudno zrozumieć zniechęcenie do realnego socjalizmu - ale też jest to ewolucja bardzo dobrze udokumentowana publicystyką autora i znamienna dla owych czasów. Castryzm to była wielka wspólna sprawa i koniec tej wspólnoty oznaczał zmianę pewnej epoki.

- Niezmienna była natomiast walka Llosy o wolność słowa, do czego pewnie czuł się zobowiązany jako prezes Pen Clubu?

- Z pewnością, przy czym wrażliwość na punkcie swobód twórców cechowała MVL od wczesnej młodości. To - jak zauważył pewien badacz - papierek lakmusowy, przykładany przez pisarza do systemów politycznych.

- Wiele miejsca w twórczości Llosy zajmuje erotyka. Pisze Pan, że "Pochwała macochy" wręcz osłabiła jego szanse na prezydenturę...

- Tak, w ramach kampanii przeciwko MVL czytano w telewizji co soczystsze kawałki tej powieści, żeby pokazać, jaki to degenerat i perwers. MVL ma ogromną słabość do literatury erotycznej, tej klasycznej, głównie francuskiej. Zaczytywał się nią od czasów studenckich; lektura Georgesa Bataille'a okazała się jedną z bardziej formatywnych.

- Wspomina Pan, że już w szkole kadetów pisywał pornograficzne nowelki. Czy zwiastowały one przyszłego wielkiego pisarza?

- Niestety, żadna się nie zachowała - na to w każdym razie wygląda. Dawni kadeci wspominają je czule, ale chyba nie dla literackich wartości… Natomiast MVL powtarzał, że wtedy zrozumiał, że na pisaniu można zarobić i zyskać prestiż.

- Jego dawne lektury to też literatura awanturnicza. To również przeniosło się na twórczość noblisty?

- Jak każdy porządny chłopiec MVL wychował się na klasyce przygodowej i to widać po jego książkach. To literatura wysoka, ale pełna akcji, dramatycznych zwrotów, romansów, pościgów itd. Stąd pewnie taki sukces czytelniczy.

- Kontrowersje w Peru budzi stosunek MVL do Indian, któremu dał wyraz w powieści "Lituma w Andach"... To także mogło mu zaszkodzić, gdy ubiegał się o najwyższy urząd?

- MVL rzeczywiście nie ma serca i zbyt wiele zrozumienia dla kultur indiańskich i metysażu. To jednak przedstawiciel klasycznej warstwy kreolskiej, białych, zamożnych i wykształconych Latynosów, dla których Indianin z wioski to bardziej problem społeczny niż jakaś kulturowa opcja. A społeczeństwo peruwiańskie jest mocno indiańsko-metyskie, co zresztą widać po ostatnich prezydentach.

- Pracując nad biografią, znalazł Pan coś zaskakującego?

- Nie odkryłem żadnej sensacji - wszelkie brudy wyciągnięto pisarzowi już w trakcie kampanii... Chyba najciekawsze było to, że w Peru każdy ma zdanie na temat MVL i w zasadzie można by sparafrazować tu znane porzekadło: Powiedz, co o nim myślisz, a powiem ci, kim jesteś…

- Jak Pan sądzi, gdyby MVL poznał Pana książkę o nim...

- Nie przeczytałby jej. Pomijając barierę języka. Ma bardzo zdrowy stosunek do tego, co się o nim pisze, zatem do biograficznych książek na swój temat nie zagląda. I pewnie słusznie, bo to mentalnie ryzykowne...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski