Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

„Taddy” Błażusiak: w Tauron Arenie dam z siebie wszystko!

Artur Gac
Artur Gac
Fot. Karolina Misztal / Polskapresse
Nowotarżanin Tadeusz Błażusiak, sześciokrotny mistrz świata w enduro halowym, w sobotę i niedzielę wystartuje w klasycznej odmianie enduro, polegającej na motocyklowej rywalizacji w trudnym terenie.

Z kilkudniowym wyprzedzeniem przyjechał Pan na miejsce zawodów, do miasta Gouveia w Portugalii. Skąd ten pośpiech?
Specyfika zawodów uniemożliwia próby i treningi na motocyklu, za to można kilka dni przed ich rozpoczęciem pieszo poznawać charakterystykę trasę. Dlatego postanowiłem skorzystać z prawa do rekonesansu.

Lubi Pan tego typu survival na motocyklu?
Jak najbardziej, zresztą enduro jest ważną częścią mojego treningu do superenduro. Ponadto w obu dyscyplinach jest wiele części wspólnych, które później z powodzeniem przekładam na ściganie w hali.

Znane są Panu tereny w mieście Gouveia?
Znam okolicę, która jest dosyć górzysta i kamienista, więc szykuje się prawdziwie ciężkie enduro. Pod względem trudności zawody powinny mi odpowiadać.

Jaki stawia Pan sobie cel?
Jeśli zawody mi spasują, a do tego będę miał dobry dzień, na pewno powalczę o dobry wynik. Zawsze przyświeca mi jazda o wysokie miejsce, bo nie zwykłem odbębniać startu, jeśli nawet ma charakter towarzyski. Jednocześnie nie zamierzam przesadnie szaleć i podejmować zbędnego ryzyka.

Skąd wziął się pomysł, aby wziął Pan gościnny udział w Grand Prix Portugalii?
Po pierwsze jadę dlatego, że mamy w teamie KTM kilka kontuzji i szefostwo poprosiło mnie, abym zastąpił nieobecnych zawodników. W zespole jest kilku motocyklistów, którzy mogą pojechać szybko, więc w zaistniałej sytuacji zostałem wytypowany do startu. Po drugie czuję się już naprawdę dobrze, nie czuję bólu ręki, więc mogę ścigać się bez grymasu na twarzy. Za mną ciężki sezon, w których miałem kilka przymusowych pauz.

Innymi słowy potrzebny jest Panu rytm zawodów?
Dokładnie, chcę odzyskać rytm jazdy, a ponadto zawody enduro będą doskonałym poligonem, aby przygotować się do imprezy Erzberg Rodeo.

Start w Erzbergu, kultowej acz piekielnie wymagającej dla organizmu imprezie z cyklu hard enduro, jest Panu na rękę?
Myślę, że nie ma żadnych przeciwwskazań. Czasu do rozpoczęcia imprezy docelowej, czyli mistrzostw Ameryki Północnej, jest sporo, więc bez problemu mogę zrobić sobie przerywnik, trochę zmieniając trening oraz nastawienie. Owszem, jest to pewna trudność, ale według mnie więcej z tego plusów, bo człowiek może sobie odświeżyć inne elementy. Podsumowując, widzę w tym starcie pewne korzyści, choć pewnie trudno będzie przygotować optymalną formę. Co innego w sytuacji, gdyby Erzberg miał być imprezą docelową.

Biorąc pod uwagę stan zdrowia, podoła Pan rozgrywanej pod koniec maja rywalizacji w Austrii?
Pewnie nie będę w superdyspozycji, ale powinienem przystąpić do ścigania bez problemów ze zdrowiem. W tej chwili czuję się dobrze, niemniej brakuje mi czasu, żeby wyciągnąć druty z operowanego kciuka lewej ręki, lecz to nie przeszkadza mi w jeździe. Cały czas jestem w procesie powracania do pełni formy, ale wszystko trwa dużo dłużej niż prognozowałem.

Czyżby dlatego, że Pana organizm już nie regeneruje się tak szybko, jak kilka lat temu?
W pewnym sensie tak, wiek przestał mi sprzyjać, aby całymi dniami „cisnąć” na sto procent. Natomiast myślę, że największe spustoszenie wywołała długa absencja w ubiegłym roku. Tak długiej przerwy bez trenowania fizycznego oraz na motocyklu, nigdy nie miałem. Z kolei problemy z palcem zabrały mi półtora miesiąca, na domiar złego w trakcie sezonu.

Zwycięstwa Panu nigdy nie spowszedniały, ale jeśli coś mogło wyzwolić w Panu jeszcze większy głód wygrywania, to może właśnie niedawne, przewlekłe problemy ze zdrowiem.
Coś w tym jest, choć rzeczywiście nigdy nie narzekałem na deficyt motywacji. Teraz napędza mnie chęć, aby znów poskładać wszystkie klocki i wrócić do regularnego wygrywania.

Wreszcie, w schyłku kariery w enduro halowym Pan, sportowiec rodem z Nowego Targu, wystartuje przed „własną” publicznością w bliskim swojemu sercu Krakowie. Jak ważna dla Pana będzie runda mistrzostw świata w Tauron Arenie 10 grudnia 2016 roku?
Lepiej późno niż wcale. Jestem bardzo zadowolony, choć szkoda, że nie nastąpiło to w czasie, gdy wygrywałem wszystkie wyścigi jeden po drugim, hurtowo. Wreszcie będę mógł wyjść sobie z krakowskiego mieszkania i po chwili być na miejscu zawodów. To wielka sprawa, że runda mistrzostw świata dojdzie do skutku pod Wawelem. Mogę obiecać, że przygotuję się na maksimum możliwości i zaprezentuję kibicom swoją najlepszą wersję.

Ma Pan obawy, że okres dominacji może się nie powtórzyć?
Uważam, że jest to znowu możliwe, o ile wszystko będzie spisywało się bez zarzutów, a ja uniknę „przygód”. Mam w sobie jeszcze na tyle duże pokłady potencjału, aby ponownie walczyć o regularne zwycięstwa.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: „Taddy” Błażusiak: w Tauron Arenie dam z siebie wszystko! - Gazeta Krakowska

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski