Mający chrapkę na szóste w karierze zwycięstwo nowotarżanin, walkę o pozycję lidera tuż po starcie przypłacił poważnym upadkiem. Po rutynowym badaniu w szpitalu okazało się, że motocyklista Automobilklubu Krakowskiego po sturlaniu się ze stromego zbocza nie odniósł groźnej kontuzji.
– Tadeusz po zawodach przyznał, że poczuł największe zagrożenie w karierze – opowiada Wojciech Błażusiak, brat i menedżer gwiazdora enduro.
Niestety, niedługo później, przy okazji dalszych badań okazało się, że organizm mistrza świata zaatakował wirus Epsteina-Barr (EBV). Z jednej strony to jeden z najpowszechniej występujących wirusów, ale jego objawy trudno od razu łączyć z chorobą. – Tadeuszowi towarzyszyło duże zmęczenie, ale u __sportowców wyczynowych to stan niemal permanentny, ponieważ im mocniej męczysz organizm, tym silniej odczuwasz skutki wysiłku – podkreśla Wojciech Błażusiak.
Co ciekawe, w przypadku tego wirusa wysiłek fizyczny na poziomie wyczynowym, zamiast pomagać, szkodzi. – „Zarzynanie” organizmu treningiem plus działanie wirusa kumuluje osłabienie organizmu. W takiej sytuacji, dłużej niediagnozowany wirus mógłby przejść w chroniczną odmianę, co groziłoby powikłaniami. Dobrze, że Tadeusz trafił w __ręce specjalistów – dodaje brat i menedżer.
W specjalnie wydanym oświadczeniu „Taddy” podziękował za pomoc doktorowi Klemensowi Triebowi i jego zespołowi ze szpitala w austriackim Wels. – Zakażenie EBV było okropne. Ściganie motocyklem to moje zajęcie, więc gdy nie mogę tego robić, jest ciężko. Jako sportowcowi niezwykle trudno było mi zrozumieć, co dzieje się przy EBV. Wiemy o co chodzi przy kontuzjach fizycznych, rozumiemy procesy operacji i rehabilitacji, ale to było inne doświadczenie. Na __szczęście zaczynam czuć się lepiej, lecz pośpiech nie ma sensu – powiedział Tadeusz Błażusiak.
Kierowca fabrycznego zespołu KTM nie może przeboleć, że w najbliższy weekend zabraknie go na starcie zawodów „Red Bull 111 Megawatt” w gminie Kleszczów, które w ubiegłym roku padły jego łupem. Ku uciesze organizatorów, na czele z projektantem trasy, a prywatnie przyjacielem Bartoszem Obłuckim, „Taddy” pojawi się w roli kibica. To w końcu nowotarżanin firmuje swoim numerem startowym „111” nazwę zawodów, które są w kalendarzu sześciu imprez światowego cyklu hard enduro.
W najbliższym czasie Błażusiak skupi się głównie na aktywności marketingowej, a zaległości wobec sponsorów będzie nadrabiał m.in. w Kanadzie. Wszystko inne podporządkuje jak najszybszemu powrotowi do zdrowia, aby w grudniu rozpocząć walkę o siódmy w karierze tytuł mistrza świata w enduro halowym. – Razem ze sponsorami podjęliśmy decyzję, że powrócę do ścigania na początek serii superenduro – potwierdza zawodnik.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?