Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tadeusz Błażusiak wrócił do tego, co już sprawdzone

Rozmawiał Artur Gac
33-letni Tadeusz Błażusiak pochodzi z Nowego Targu. Endurocross to enduro halowe
33-letni Tadeusz Błażusiak pochodzi z Nowego Targu. Endurocross to enduro halowe fot. Anna Larissa/Red Bull Content Pool
Rozmowa z Tadeuszem Błażusiakiem, który dziś rozpocznie walkę o szósty w karierze tytuł mistrza Ameryki Północnej w endurocrossie.

- Zacznijmy od istotnej zmiany. W Stanach Zjednoczonych miał Pan stawić się z kilkutygodniowym wyprzedzeniem, a dopiero w czwartek wsiadł Pan do samolotu. Skąd ta korekta planów?

- Otóż okazało się, że byliśmy w lekkim niedoczasie z testami motocykla. Wszystkie prace, które zostały zaplanowane przeze mnie i team, tak naprawdę zakończyły się dopiero w poprzednim tygodniu. Innymi słowy, przestało nam się układać założenie, żeby wylecieć wcześniej i już na miejscu kończyć bardzo ważną część przygotowań. Ponadto doszedł jeszcze jeden aspekt.

- Logistyczny?

- Owszem. Bazę na cały cykl mistrzostw mamy w Kalifornii, więc nie byłoby najszczęśliwszym rozwiązaniem, aby najpierw zameldować się na zachodnim wybrzeżu, a następnie znów zmieniać strefę czasową o dwie godziny, bo pierwsza runda odbędzie się w Duluth w stanie Georgia. Dopiero po tych zawodach pojedziemy do Kalifornii, gdzie spędzimy całe mistrzostwa, z krótkim przerywnikiem na wrześniowe zawody Red Bull 111 Megawatt w Bełchatowie.

- Późniejszy termin wylotu, patrząc na inne aspekty, zasiewa w Panu ziarno niepewności?

- Myślę, że nie okaże się to żadnym problemem. Najgorsze byłyby powroty do Europy po każdych zawodach, a z doświadczenia wiem, że pierwszy wylot bywa najłatwiejszy. Może nawet okazać się, że zawody potraktowane „z biegu” będą dla mnie wyjątkowo przyjemne, bo na wschodnim wybrzeżu różnica czasu wynosi tylko sześć godzin, więc nie powinna być bardzo odczuwalna. Później będę miał kilka dni na „zainstalowanie” się w bazie, po czym zaatakujemy Południową Dakotę.

- Reasumując, jest Pan zadowolony z takiego obrotu wydarzeń?

- Jak najbardziej. Myślę, że tegoroczny plan jest bardzo dobry, a cykl będzie gwarantował masę ścigania. Do 19 listopada odbędzie się aż osiem rund mistrzostw Ameryki Północnej, co pokazuje, że tegoroczna seria będzie naprawdę bardzo intensywna.

- Na ile się znamy, tak skumulowany kalendarz pewnie jest Panu w smak. A ponadto umożliwia wzięcie udziału w trakcie jednego sezonu, bez konfliktu interesów, też w drugim prestiżowym cyklu, czyli mistrzostwach świata w superenduro.

- Zdecydowanie tak. Ja jestem fanem takiego kalendarza, bo uwielbiam być w rytmie startów. Jedyny problem może pojawić się tylko w momencie kontuzji, bo w takich okolicznościach nie ma czasu na jej pełne zaleczenie, ale to też element sportu. Generalnie, dla mnie to super sprawa. Ci zawodnicy, którzy odrobili pracę domową, będą spokojniejsi.

- Pan jest w tym gronie?

- Jak najbardziej. Mam za sobą kilka miesięcy ciężkiej pracy, więc jestem dobrej myśli.

- Najważniejsze założenia udało się zrealizować?

- Szczerze mówiąc, plan został wykonany w stu procentach. W każdym razie zmodyfikowałem wiele rzeczy w przygotowaniu i podmieniłem parę osób. Wróciłem do tego, co znam i widzę, że ostatnie dwa i pół miesiąca, przepracowane na motocyklu i nie tylko, działają, jak należy. Był to dosyć trudny i ciężki okres, ponieważ mieliśmy naprawdę sporo pracy, ale na finiszu czułem, że korekty dały pożądany efekt. To dla mnie niezmiernie ważne.

- Czyli udało się okiełznać zupełnie nowy motocykl ze stajni KTM?

- Owszem, choć przygotowanie nowej maszyny od podstaw nie jest łatwą sprawą. Obecny motocykl dosłownie po kilku miesiącach pracy na pewno jest lepszy niż stary model już na końcowym etapie startów.

- To napawa dużym optymizmem.

- Nie zaprzeczę. Jestem bardzo pozytywnie nastawiony i czuję się mocny.

- Czym były podyktowane tak gruntowne zmiany w Pana otoczeniu?

- Po zeszłorocznej chorobie trochę próbowałem korygować swoje przygotowania, chcąc znaleźć coś lżejszego, ale to zupełnie nie wypaliło. Powrót do treningu, który nieraz przynosił dobre wyniki, okazał się strzałem w dziesiątkę. Znów komfortowo czuję się na motocyklu, ale moją dyspozycję oczywiście zweryfikują pierwsze zawody.

- Odsłońmy trochę kulis Pana przygotowań, żeby wiedzieć, do czego tak usilnie chciał Pan wrócić.

- Najogólniej mówiąc, sporo pracuję na motocyklu, a ponadto bardzo duży nacisk jest położony na trening na rowerze szosowym. Do tego dochodzi odpowiedni układ interwałów, ich długość i przerwy. To wszystko jest mocno obciążające, ale wiem, że intensywny trening w moim przypadku daje najlepszy efekt.

- Pana rower, też sygnowany logiem KTM, to jednoślad z najwyższej półki.

- Zgadza się, gdybym z tym sprzętem znalazł się w peletonie wielkiego touru, nikt nie wytykałby mnie palcem.

- Wiem, że nie naciągnę Pana na żadną deklarację, ale rozumiem, że po roku nieobecności wraca Pan do Stanów Zjednoczonych, żeby odzyskać prymat i zdobyć szóstą w karierze „koronę” mistrza Ameryki Północnej.

- Deklaracja, że jadę tam wygrać, może byłaby zbyt śmiała. Natomiast gdybym nie czuł, że stać mnie na zdobycie tytułu, to już bym nie wrócił za ocean. Nie czerpałbym żadnej radości, gdyby celem miały być wyłącznie niższe pozycje. Moim planem jest walka o mistrzostwo.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski