Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Tajemnica Aleksandry"

Redakcja
WŁADYSŁAW CYBULSKI: Zapiski kinomana

   Śmiałość - to chyba, tak mi się przynajmniej wydaje, najlepsze określenie tego, na co zdobył się scenarzysta i reżyser Rolf de Heer. To Holender, ale występuje w barwach Australii. W "Tajemnicy Aleksandry" wykazał kilka śmiałości, jakieś trzy, cztery, lub mówiąc zgrabniej - był śmiały na kilku płaszczyznach swych filmowych działań jednocześnie. W warstwie treściowej i artystycznej. W fabule - jej meritum i wymowie oraz w formie obrazowania. W próbie dotarcia jak najgłębiej do pobudek psychologicznych w zachowaniu osób dramatu i znalezienia dla nich zewnętrznego wyrazu wizualnego. Niezwyczajny film.
   Osoby dramatu są dwie - to pierwsze odważne ograniczenie, jakie narzucił sobie realizator. Kobieta i mężczyzna, małżeństwo. Ładny, zasobny dom, dwójka dzieci, przyzwoity standard życia, pozornie udany związek, złudzenie rodzinnego szczęścia. "Ten trzeci" dochodzi do głosu dopiero w ostatniej partii filmu, opisywany pogardliwie jako "ogrodowy kosmaty krasnal". Rola jego jest ważna, ale to postać na boku. Owego ogrodnika gra Polak, Bogdan Koca, absolwent warszawskiej szkoły teatralnej, od 20 lat mieszkający w Australii, gdzie jest cenionym reżyserem i aktorem, dramaturgiem i kompozytorem.
   Ascetyczne ograniczenia widać także w zdjęciach. Statyczna fotografia pokazuje puste korytarze, puste prostokąty białych ścian i system zatrzaśniętych drzwi. Ekran zacieśnia jeszcze mieszkalne wnętrze jako teren akcji (akcji zresztą nie ma!), żelazne żaluzje ochronne zaciągnięte zostały tak, że nie można się stąd wydostać, w nieposprzątanych pokojach jest ciemno, wykręcone zostały wszystkie żarówki; poszukiwanie ich w ciemności zdaje się trwać bez końca i jest daremne. Co się więc dzieje? Dzieje się to, co zostało zapisane na kasecie wideo, ofiarowanej mężowi jako niespodzianka, jako prezent urodzinowy.
   Domyka się krąg ograniczeń. Między dwojgiem małżonków nie może być nawet dialogu - z monitora płynie tylko monolog kobiety, a twarz mężczyzny, słuchającego i oglądającego nagranie, mieni się różnymi stanami emocjonalnymi - od zaskoczenia i błysku humoru do niesmaku i łez udręczenia. Oboje aktorzy pokonać musieli bardzo duży stopień trudności. On - Gary Sweet - w roli z konieczności biernej i niemal milczącej, ale nie obojętnej; ona - Helen Buday - z początku matowa i apatyczna, potem coraz bardziej aktywna w obnażaniu swych mizernych wdzięków na kasecie, robiąca żałosny striptiz i w końcu oddająca się przygodnemu kochankowi.
   Zuchwały ekshibicjonizm bohaterki ma z dodatkiem obscenicznego tekstu charakter pornograficznej ostentacji. Ale powiem jeszcze zuchwalej: efekt szoku byłby mocniejszy, nawet piorunujący, parę ładnych lat temu, nim bezpruderyjne kino i bezceremonialne programy telewizyjne nie odarły sfery współżycia seksualnego z sekretu intymności. Obecnie spowiedź kobiety przed kamerą i podniesione do histerycznego krzyku zarzuty ("ożeniłeś się nie ze mną, ale z moim ciałem") nie są już wyznaniem "Tajemnicy Aleksandry", ale jej agresywnym i perfidnym planem, zamysłem - jak brzmi oryginalny tytuł - świadomej destrukcji małżeństwa.
   Ów zamysł jest iście diabelski i pozostawia na widzu najmocniejsze wrażenie - nie akt nagości, ale akt okrutnej mściwości kobiety za subiektywnie odczuwane krzywdy wobec upokarzanego teraz męża, pozbawionego możliwości obrony. Może jednak winnego? Określenie "kino feministyczne" nie wydaje się najwłaściwsze, bo w końcu, które z małżonków owładnięte jest naprawdę obsesją seksu? Podstępne działanie Aleksandry mierzy obosiecznie, niszczy obydwie strony w "walce płci". Najdramatyczniejsza refleksja dotyczy braku porozumienia, niemożności skomunikowania się z sobą dwojga teoretycznie najbliższych sobie ludzi.
   "Podziel się ze mną swym wstydem, jak talerzem wiśni" - napisał ktoś gdzieś po młodopolsku. Lecz zamiast szczerej rozmowy w sypialni, w "Tajemnicy Aleksandry" trzeba było aż pośrednictwa taśmy wideo, gdzie wyznanie i oskarżenie narasta bez skrępowania i zahamowań, w miarę jak rośnie, zagęszcza się, tężeje zamiar zemsty z premedytacją.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski