Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tajemnicze zajście przy ulicy Szewskiej w Krakowie

(PS)
Fot. archiwum
Czym żył Kraków. 2 lipca 1912 r. „Ilustrowany Kurier Codzienny” pisał o zagadkowym napadzie na jubilera, do jakiego doszło w Krakowie przy ul. Szewskiej.

Około 8 rano 1 lipca miasto obiegła pogłoska o napadzie rabunkowym na sklep jubilerski Wojciechowskiego przy ul. Szewskiej. Pogłoska podawana z ust do ust rosła z każdą chwilą i mówiła nawet o walce rewolwerowej z bandytami i śmierci właściciela sklepu.

Pod kamienicą, w której mieścił się jubiler, zaczęły zbierać się tłumy publiczności, „przeważnie kobiet spieszących na zakupno do miasta, które opowiadały sobie z przerażeniem dosłyszane plotki, biadając że nawet w Krakowie nie może się człowiek czuć bezpiecznym”.

Rzeczywisty przebieg wydarzeń był następujący: gdy przed godz. 8 rano do sklepu ojca wszedł Stefan Wojciechowski, technik dentystyczny, zobaczył nieprzytomnego ojca leżącego na wznak za ladą, z kneblem z irchy w ustach. Przerażony próbował go ocucić, ale nie udało mu się to. Wybiegł więc na podwórze i zaalarmował stróża, który sprowadził policję oraz wezwał pogotowie ratunkowe.

Doprowadzony do świadomości właściciel sklepu zeznał przed policjantami, że wczesnym rankiem przyszedł do sklepu, by wykończyć zamówioną robotę. Niedługo potem wślizgnął się do sklepu jakiś młody człowiek i zaczął go dusić za gardło. Rozpoczęła się szamotanina, podczas której Wojciechowski usiłował wyjąć z szuflady rewolwer.

Nieznajomy zauważywszy to, uderzył go kijem w głowę. Jubiler stracił przytomność, a gdy go ocucono, stwierdził brak w portfelu 1900 koron. Nie wiadomo było na razie, czy poza tym bandyta skradł jakieś kosztowności. Stojąca w sklepie kasa wertheimowska pozostała nienaruszona.

Napad na sklep Wojciechowskiego nie był pierwszym. Swego czasu usiłował tam włamać się znany złodziej Utelski, którego jednak ujęto. Jakiś czas potem inny złodziej oderwał żaluzję od ulicy, lecz spłoszony zbiegł. Wojciechowski opowiadał także o nader ciekawym fakcie.

W ubiegłą sobotę przyszedł do jego sklepu jakiś nieznajomy i złożył mu propozycję natychmiastowego wypłacenia 400 koron. Wojciechowski nie śmiał bandycie odmówić, zaczął się jednak z nim targować, chcąc zyskać na czasie. W chwilę potem weszła do sklepu jakaś dama, a bandyta spłoszony oddalił się, nim zdołano go przytrzymać.

Właściciel sklepu doniósł o tym policji, która postawiła w pobliżu posterunek. W ostatnich dniach przed kolejnym napadem posterunek jednak zlikwidowano.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski