Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tak było - igrzyska w pigułce

Redakcja
Fot. Kuba Toporkiewicz
Fot. Kuba Toporkiewicz
2002 r. - I Olimpiada Notarialna

Fot. Kuba Toporkiewicz

Imprezę, w której wzięło udział 150 uczestników z 10 Izb Notarialnych, zakończył spływ przełomem Dunajca. Najlepszą drużyną w klasyfikacji generalnej okazała się Warszawa, której przewodził prezes Zbigniew Klejment. - W starożytnej Grecji sportowcy walczyli o wieniec laurowy - mówił Władysław Knuplerz, prezes Izby Notarialnej w Krakowie. - Biorący udział w tej olimpiadzie notariusze na pewno nie ustępowali antycznym zawodnikom zapałem sportowym. Była to przede wszystkim okazja do wypoczynku i świetnej zabawy.

2003 r. - olimpiada nr 2

I tym razem w klasyfikacji zespołowej triumfowała Izba Notarialna w Warszawy, a do rywalizacji przystąpiło już 300 osób. Jednym z gości honorowych był bokser Marian Kasprzyk, złoty medalista igrzysk olimpijskich w Tokio w 1964 r. - Z reguły tak jest, że na podium stają ci młodsi, prężniejsi, bardziej wysportowani. Dla trochę starszych ode mnie - a jestem juniorem wśród emerytów - pozostają dalsze lokaty. Dlatego mam sugestię dla organizatorów, by w kolejnych wydaniach olimpiady rozgraniczyć wiekowo poszczególne grupy startujących - powiedział mistrz pięści.

2004 r. - olimpiada nr 3

Po raz pierwszy w Mszanie Dolnej pojawili się sportowcy spoza granic Polski. Byli nimi notariusze z Sankt Petersburga, z Piotrem Gierasimienką na czele. Swój występ podkreślili wywalczeniem czterech medali, w tym jednym złotym. - Jestem pierwszy raz w Polsce, ale nie spodziewałem się, że to taki piękny kraj, a ludzie są dla nas - Rosjan, mimo różnych historycznych zaszłości, tak przychylnie nastawieni - nie mógł nachwalić się organizatorów Gierasimienko.

2005 r. - olimpiada nr 4

Zakończył ją wspaniały pokaz ogni sztucznych. - Im więcej zdrowego ciała, tym więcej takiego w nim ducha - powiedział goszczący na notarialnej olimpiadzie słynny przed laty bramkarz piłkarski Jan Tomaszewski. - Zawsze, jeśli tylko mogę, biorę udział w imprezach pro mujących sport. Oprócz sportowej rywalizacji, w trakcie trwania olimpiady bawiono się na towarzyszących jej imprezach, m. in. podczas pikniku na stacji kolejowej Kasina Wielka, gdzie na ognisko w plenerze z góralską kapelą ekipy dotarły pociągiem retro.

2006 r. - olimpiada nr 5

Na równi z walką sportową potraktowana została rywalizacja na nieco innej niwie - artystycznej. I za nią przyznano medale. Podczas zorganizowanego na stoku narciarskim Polczakowka w Rabce Zarytem imprezy pn. "Śpiewać każdy może", reprezentacja ka żdej Izby Notarialnej zaprezentowała zaaranżowany przez siebie program muzyczno-taneczno-wokalny. Gromkimi brawami przyjęty też został koncert zespołu z Sankt Petersburga. Rosjanie po polsku wykonali m. in. naszą pieśń narodową "Hej, hej, ułani...".

2007 r. - olimpiada nr 6

Rywalizację zdominowali notariusze z Rosji, którzy wygrali klasyfikację medalową, sięgając po 9 złotych, 7 srebrnych i tyleż brązowych krążków. Na olimpiadzie zadebiutowali Estończycy, ale ci nie stanęli na podium. Centralnym miejscem igrzysk był modernizowany stadion im. Jana Ciszewskiego w Mszanie Dolnej.

2008 r. - olimpiada nr 7

371 rejentek i rejentów defilowało podczas uroczystości otwarcia igrzysk, w których debiutowali Ukraińcy oraz bratankowie z Węgier. - Polacy to nasi odwieczni przyjaciele - przekonywała Olga Kapasi, wiceprezes Węgierskiej Izby Notarialnej. - Dlatego jechaliśmy tutaj w przekonaniu, że zostaniemy sympatycznie przyjęci. I nie spotkał nas zawód. Szokuje mnie ilość uczestników zmagań.

2009 r. - olimpiada nr 8

Po raz pierwszy zaprezentowali się rejenci z Bułgarii. Ich asem był Aleksander Nikiforow, mistrz swego kraju z 1976 r. w tenisie stołowym. - W Mszanie Dolnej stanąłem na najwyższym podium. Na co dzień mieszkam w Warnie, mogę więc odwiedzać muzeum waszego króla Władysława Warneńczyka. Polska to piękny, przyjazny dla cudzoziemców kraj, a na olimpiadzie panu je wspaniała atmosfera. Jestem pod wrażeniem - nie krył ping-pongista.

2010 r. - olimpiada nr 9

Gościem honorowym była tym razem himalaistka Anna Barańska, zdobywczyni Mount Everestu od jego najtrudniejszej, północnej strony. - Moje ostanie, najważniejsze wyzwanie ma na imię Kasia i ma trzy latka. To moja córeczka. Na Mount Evere ście, wraz ze mną znalazły się jej skarpetki. Nie zostały na szczycie, wróciły później do kraju. Będą dla Kasi pamiątką na całe życie - mówiła pani Ania. Sama rywalizacja upłynęła pod znakiem zdecydowanej hegemonii notariuszy z Rosji.

Teksty i redakcja: Daniel Weimer

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski