Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Takich wyborów życzę...

Wacław Krupiński
Kulturałki. Są dni, kiedy wybrać trzeba. Albo - albo. Żadne Panu Bogu świeczkę, a diabłu ogarek. Wybór może być tylko jeden. A tu, w Filharmonii grano m.in. muzykę Čiurlionisa, którą poznałem ponad 40 lat temu na Litwie, a zarazem trwał finał Studenckiego Festiwalu Piosenki, któremu towarzyszę także ponad 40 lat.

To na Čiurlionisa może pójdę dzień wcześniej... Ale jak, skoro w Nowohuckim Centrum Kultury jest o tej samej porze Edyta Geppert?!

Edyta Geppert, jedna z moich ukochanych artystek, której towarzyszę od początku wspaniałej kariery, czemu dawałem wyraz na tych łamach jakże wiele razy. Jedna z moich ukochanych i - co znacznie ważniejsze - jedna z najwspanialszych, jakie pojawiły się w polskiej piosence po wojnie. Jedna z nielicznych, która z wierności Sztuce i sobie uczyniła wskazanie niezłomne. Żadnych umizgów dla poklasku, ani artystycznych kompromisów. I repertuar dobierany starannie; zresztą Edyta Geppert wnosi ten rodzaj szlachetności, że nawet z piosenki pozornie mniejszych lotów czyni perełkę.

Od trzech dekad ma swoje piosenkowe królestwo, w którym umie „znaleźć swój rytm znajomy, własny ton wśród tonów stu”, to królestwo, „gdzie trzy minuty trwa świat, kiedy śpiewa”. Ileż razy byłem na jej recitalach, jeżdżąc na nie i do Wrocławia, gdzie przed laty podczas Przeglądu Piosenki Aktorskiej zaczęła swą karierę. I pamiętam nasze pierwsze spotkanie w Krakowie, gdy artystka w Teatrze STU nagrywała pierwszą płytę. Był grudzień 1985... Toż 30 lat bez mała. Czyż mogłem zatem nie iść na ten recital, zwłaszcza że Edyty Geppert w Krakowie od paru lat nie było?

Zaczęła Koftą - „Rimbaud - Aniele Stróżu mój”, od razu wyznaczając artystyczny pułap wieczoru. Ale bynajmniej nie charakter - wzniosły, patetyczny; owszem, były takie piosenki, bo czy wybaczyliby słuchacze brak „Zamiast”, „Nie żałuję”... Edyta Geppert od lat cudownie splata ową zanurzoną w zadumie lirykę, w której niegdyś były nasze lęki i smutki, z żartobliwymi piosenkami, pisanymi dla gwiazd kabaretów przez Hemara. I jest w tym wspaniale przewrotna, zalotna, a jej śmiech uwodzi i czaruje słuchaczy. Zabawnie ogrywa tak siebie, jak i pojawiającego się na estradzie Piotra Loretza. Była w tych piosenkach Edyta Geppert opromieniona, radosna, szczęśliwa....

Mówię, rzecz jasna, o jej byciu na estradzie, bo wszak pamiętam, że dawno przestrzegała przed łączeniem wizerunku scenicznego artysty z jego „prawdziwą osobowością”. I puentowała: „Scena to forma”. A pod względem formy Edyta Geppert hołduje mistrzom. Czarny, nie rozpraszający widza kostium, punktowy reflektor na twarz, niemal niezmienna od lat fryzura. Bo ważne jest, co się śpiewa, jak interpretuje, jaki tworzy nastrój. Perfekcyjna w śpiewie, wyczulona na każdy dźwięk, nienaganna w geście - z tym charakterystycznym zanurzeniem dłoni we włosach; to zatrzymana w kadrze tworzonym przez smugę światła, to wirująca w tańcu z temperamentem, przywołującym węgierską domieszkę krwi i czardasze słuchane w młodości... Wielki recital.

Edyta Geppert. Od lat osobna, niezwiązana z żadną wytwórnią płytową, z żadnym estradowym lobby, wierna sobie. I choć słyszała nieraz: „To się nie sprzeda, pani Geppert”, słyszała, że za wesoła, za rzewna, za inna - jak śpiewa w jednej z piosenek, dokonywała wciąż trafnych wyborów. Wywiedzionych z własnej intuicji, wrażliwości, z podpowiedzi męża i artystycznego opiekuna Piotra Loretza. Zatem na recital w NCK biletów nie było od dawna, a dostawek zabrakło. Ale nie oklasków i owacji na stojąco.

3 kwietnia Edyta Geppert znów zawita do NCK-u. Z kim będzie konkurować? Nieważne: wybór będzie tylko jeden: Edyta Geppert. I takich wyborów Państwu życzę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski