Rozmowa z EDWARDEM CZEJKOWSKIM, dyrektorem Urzędu Celnego w Krakowie
-W latach PRL-u celnicy zatrzymali na granicy setki tysięcy publikacji, z czego większość z osławionego artykułu 13 prawa celnego. Wobec prawie wszystkich orzeczono przepadek z uzasadnieniem: "treści szkodliwe dla dobra i interesów PRL". Co się dalej działo z takimi publikacjami?
- Dla ludzi, którym odebrano te publikacje, to często bezcenne pamiątki. Czy można ustalić, gdzie się znajdują?
- To niemożliwe, bo akta tych spraw zostały zniszczone.
- Dlaczego je zniszczono, i to w latach 90., skoro wiadomo było, że większość spraw dotyczyła artykułu 13?
- Zniszczono je zgodnie z prawem, a ściślej rzecz biorąc, z zasadami instrukcji kancelaryjnej. Te akta miały kategorię archiwalną B5, a więc podlegały przechowywaniu przez 5 lat. Potem ich wykaz trafiał do Archiwum Państwowego i jeśli ono nie miało zastrzeżeń (a z art. 13 prawie nigdy nie miało), akta były niszczone.
- A jeśli ktoś ma komplet dokumentów: decyzje o przepadku, odwołania itp.?
- To ma tylko kopie. Na ich podstawie nic nie da się ustalić ani tym bardziej odkręcić.
- Był Pan w latach 80. wicedyrektorem krakowskiego Urzędu Celnego, Pana podpisy figurują na wielu decyzjach o przepadku książek z artykułu 13...
- Wszyscy jakoś staraliśmy się ułożyć sobie życie w tamtej rzeczywistości. Była grupa ludzi odważnych, walecznych, którzy całe życie działali w opozycji i to był sens ich życia. I była większa grupa zwykłych ludzi. Ja należałem do tej drugiej.
- Ale zwykli ludzie nie decydowali o przepadku książek, argumentując to tym, że zagrażają dobru PRL, sojuszom itp.
- Mogę powiedzieć tyle... Jeśli celnik zatrzymał na granicy książkę z art. 13, to ja nie mogłem nie orzec przepadku.
- Dlaczego?
- Bo w tamtej rzeczywistości byłoby to równoznaczne z niewykonywaniem obowiązków przypisanych do stanowiska.
- Więc musiał Pan bezwzględnie stosować art. 13?
- Musiałem.
- A gdyby Pan tego nie zrobił? Raz czy dwa razy...
- ... (śmiech)
- Bał się Pan o stanowisko?
- (chwila wahania) Wszyscy mieliśmy pewien wybór. Przeciętny Polak robił jakąś tam karierę.
- I Pan wybrał karierę?
- Można powiedzieć, że wybrałem karierę. Zostałem wicedyrektorem UC w 1980 roku. I w tych ramach, w jakich przyszło mi działać, starałem się zachowywać maksymalnie przyzwoicie. Na przykład starałem się zrobić wszystko, by zatrzymane publikacje polityczne nie były niszczone. Zatrzymywaliśmy je u siebie, przekazywaliśmy instytucjom, Jagiellonce. Nie zawsze były to działania formalne...
- Co może zrobić człowiek, który odnalazł swoją, odebraną w latach 80., książkę np. w bibliotece?
- Z punktu widzenia prawa nic nie może zrobić. Ale wydaje mi się, że jeśli potrafi udokumentować, że to jego książka, biblioteka ma moralny obowiązek zwrócić mu ją.
- Á propos moralności... Zdaje Pan sobie sprawę, że Pana decyzje krzywdziły ludzi?
- Tak. Mam tę świadomość i nie mogę powiedzieć, że dobrze się z tym czuję.
- To może Sejm powinien naprawić te krzywdy, ustanawiając prawo uchylające skutki stosowania art. 13?
- To jest tylko mały fragmencik reprywatyzacji. Tak naprawdę, to nie potrafimy odkręcić 40 lat historii...
Rozmawiał:
ZB
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?