Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Takiego festiwalu jeszcze w Polsce nie ma

Rozmawiał Paweł Gzyl
Fot. Alter Art
Muzyka. Od 20 do 22 sierpnia na Błoniach odbędzie się nowa impreza muzyczna – Kraków Live Festival. Rozmawiamy z jego dyrektorem artystycznym – Mikołajem Ziółkowskim.

- Jeszcze kilka dni temu na stronie Kraków Live Festivalu w serwisie LastFM ktoś napisał: „Trzeba położyć krzyżyk na tym festiwalu”. Dlaczego tak długo zwlekaliście z jego oficjalnym ogłoszeniem?

- Przygotowania trwały wiele miesięcy. KLF to projekt realizowany z Miastem Kraków. Wszystkie procedury miały więc swoje prawa i ich realizacja była długim procesem. W końcu szczęśliwie został on zakończony pierwszym ogłoszeniem artystów i ukazaniem części tego, co się wydarzy na festiwalu.

A ponieważ zależało nam, aby jak najwięcej podmiotów miejskich było w niego zaangażowanych, musieliśmy odbyć wiele spotkań i rozmów. Korzystaliśmy z bogatych doświadczeń realizowania przez nas festiwali w Krakowie, ale KLF to zupełnie nowa formuła. Stąd ten rok przerwy – aby wystartować z czymś innym. Oczywiście ta edycja to dopiero początek – i dokładnie to, co chcemy zrobić na tym festiwalu wydarzy się pewnie dopiero za dziesięć lat.

- Współpraca Alter Artu z Miastem Kraków nie zawsze układała się dobrze – czego przykładem choćby to, że musieliście zabrać stąd Selector Festival. Dlaczego zdecydowaliście się jednak zostać pod Wawelem i jeszcze mocniej wejść w interakcję z miastem?

- Staramy się budować i rozwijać rynek muzyczny w Krakowie od wielu lat. I cały czas się tego uczymy. Te nowe doświadczenia ciągle procentują. Nie możemy też działać w oderwaniu od tego, co się dzieje na rynku festiwalowym w całej Polsce i w Europie. Przeanalizowaliśmy więc sytuację – i wybraliśmy naszym zdaniem najlepsze rozwiązanie. Nie ukrywam, że zastanawialiśmy się również nad tym, co będzie najlepsze dla naszej firmy.

Dysponując tymi doświadczeniami, widząc jak aktualnie wygląda rynek muzyczny i mając pomysł na przyszłość, zgłosiliśmy inicjatywę, która została zaakceptowana przez miasto. Formuła, którą wypracowaliśmy, wydaje się być najbardziej adekwatna dla Krakowa, ponieważ łączy nasz profesjonalizm w organizowaniu imprez rozrywkowych z atrakcyjnością turystyczną miasta. Chcemy, aby te dwa czynniki się wspierały, bo to da najlepsze rezultaty i spowoduje w perspektywie, iż KLF będzie ważnym punktem na kulturalnej mapie Europy, a jednocześnie – magnesem dla fanów muzyki z całego kontynentu.

- Kluczem do zorganizowania takiego festiwalu było wsparcie finansowe miasta?

- Oczywiście. Organizatorem festiwalu jest Fundacja Alter Art. Została ona stworzona kilka lat temu dla naszych inicjatyw kulturalnych, które nie mają czysto komercyjnego charakteru, ale wspierają sztukę ambitną i alternatywną. I już ogłoszenie pierwszych artystów KLF pokazuje, w jakim kierunku będzie szedł festiwal. Możemy sobie na to pozwolić właśnie dzięki wsparciu finansowemu Krakowa. To dwa miliony złotych. Było to ogłoszone publicznie – ponieważ nasz pomysł wygrał konkurs na organizację festiwali kulturalnych w mieście.

- KLF zastąpi Coke Live Music Festival, który był imprezą dedykowaną wielkim gwiazdom popu i rocka. Dlaczego odeszliście od tego profilu w stronę muzyki alternatywnej?

- Formuła KLF jest bardzo dokładnie przemyślana i przygotowana na wieloletni rozwój. Podstawą było przede wszystkim znalezienie nowej koncepcji głównej części festiwalu. Ze względu na zaangażowania miasta i pieniędzy publicznych, musiała ona mieć przede wszystkim znaczenie kulturotwórcze. Trudno sobie wyobrazić, by pełnili je artyści, którzy pojawiali się na CLMF. Nie mogliśmy więc zamienić podmiotu komercyjnego na podmiot publiczny jeden do jednego. KLF musiał mieć dużo bardziej ambitny program.

- To dlatego gwiazdą imprezy będzie Kendrick Lamar?

- Tak. To artysta, którego ostatnia płyta zyskała najwyższe oceny krytyki na całym świecie. Są takie zestawiania – i wynika z nich, że album ten nie dostał żadnej złej recenzji w poważnych periodykach czy serwisach. Ale jednocześnie wiemy, że artysta Lamar ma potencjał przyciągnięcia szerokiej publiczności. Na KLF będą więc alternatywni wykonawcy – ale popularni wśród większej ilości osób.

- Jakie macie wzory?

- To przede wszystkim dwie skandynawskie imprezy – Oya w Oslo i Way Out West w Goteborgu. Choć odbywają się one w centrach dużych miast i mają ambitny program, są realizowane z wielkim rozmachem, ponieważ pozwalają sobie na zapraszanie ambitnych artystów, mających jednak status gwiazd. Dlatego przyciągają tłumy.

- Trzy tygodnie przed KLF w niedalekich od Krakowa Katowicach odbędzie się OFF Festival, również dedykowany muzyce alternatywnej. Nie będzie konfliktu?

- Wszystkie festiwale muszą szukać swojego miejsca i czasu. Już pierwsze nasze ogłoszenie pokazuje, że różnica między KLF a OFF-em będzie spora. W Katowicach pojawi się znacznie więcej awangardowej muzyki, a u nas – więcej popularnych artystów. Ktoś skomentował nasze wczorajsze ogłoszenie, że KLF może być czymś między Open’erem a OFF-em. I można się z tym zgodzić. To będzie miejsce, które Kraków zajmie na festiwalowej mapie Polski. Cóż - przecież jedno wydarzenie muzyczne w 40-milionowym kraju nie może wiązać rąk wszystkim organizatorom. Myślę, że KLF i OFF będą się po prostu uzupełniać. Jestem przekonany, że uda nam się zbudować komplementarny program.

- Jakie będą najważniejsze różnice?

- Takiego festiwalu, jak KLF jeszcze nie ma w Polsce: wszystkie koncerty na Błoniach będą się zaczynać bardzo wcześnie, około godziny 15, i będą się również bardzo wcześnie kończyć, tuż po godzinie 22. Tymczasem na OFF-ie i innych festiwalach występy trwają przecież do rana. Kolejne koncerty przeniosą do różnych klubów w Krakowie. Chcemy bowiem, aby KLF miał pełną akceptację wszystkich mieszkańców miasta. Wierzymy, że uda się nam doprowadzić do naturalnej symbiozy między przestrzenią festiwalową a przestrzenią miejską.

Stąd instalujemy się na Błoniach – bo z tego miejsca można wszędzie w Krakowie przejść na piechotę. Co więcej – gramy w czwartek i w piątek. Sobota jest dedykowana specjalnym wydarzeniom okołofestiwalowym w mieście. Moim marzeniem jest, aby KLF rozwijał się właśnie w tym kierunku. Wtedy, powiedzmy za pięć lat, w jego ramach będzie mógł odbywać się jakiś wielki koncert w Arenie, potem małe imprezy w klubach i wreszcie nasze koncerty na Błoniach, a wszystko to potrwa tydzień.

- Jakie jest zainteresowanie krakowskiego środowiska klubowego współpracą przy KLF?

- Pracujemy nad tym. Oczywiście festiwal jest nowy i może budzić na początku pewną rezerwę, dlatego też już od tygodni rozmawiamy z krakowskimi klubami. Jestem więc przekonany, że kilka z nich włączy się w nasz pomysł. Ponieważ kończymy koncerty w namiotach bardzo wcześnie – chcemy aby potem publiczność festiwalowa spędziła resztę nocy w różnych miejscach w Krakowie. Myślę, że za pięć lat wiele klubów będzie się już mocno angażować w KLF – i będzie to nasz wspólny festiwal.

- Na jakiej zasadzie ma wyglądać współpraca KLF z klubami?

- Kluby będą mogły zaproponować własny program – a my im pomożemy go zrealizować. Będziemy też wynajmować konkretne miejsca na realizację naszych pomysłów. Jedna i druga forma będzie możliwa. Z każdym z klubów prowadzimy indywidualne rozmowy. Musi się jednak odbyć pierwsza edycja festiwalu – dopiero wszystko nabierze impetu.

- Czy spróbujecie wciągnąć również w KLF inne instytucje kulturalne Krakowa?

- Tak. Udało nam się już zbudować ciekawy wachlarz współpracowników z kręgu krakowskiej kultury i kulinariów. Z każdym z nich przygotowujemy specjalny program dla festiwalowiczów. To oznacza, że w ciągu swego pobytu w Krakowie będą mogli oni nie tylko obejrzeć koncert, ale na przykład pójść do muzeum. Dostaną od nas swego rodzaju „kulturalny karnet” ze zniżkami do dowolnego wykorzystania. Wszystko to przygotowujemy od kilku tygodni – i zapowiada się naprawdę świetnie. Chodzi po prostu o to, aby festiwal pobudzał miasto, a miasto – festiwal.

- Ogłosiliście program KLF dosyć późno, kiedy wielu festiwalowiczów kupiło już karnety na inne imprezy. Jakiej spodziewacie
się zatem frekwencji?

- Liczymy, że w ciągu dwóch dni festiwalu pojawi się w Krakowie 15-20 tys. widzów. Jestem o to w miarę spokojny. Oczywiście to praca rozpisana na lata – i wierzę, że w miarę upływu czasu KLF będzie przyciągał jeszcze większą publiczność. Co więcej – na pewno przyczyni się do rozwoju sektora kreatywnego w Krakowie. Bo przecież festiwal Primavera ma ogromne znaczenie dla Barcelony, Berlin Festival dla Berlina, Oya dla Oslo, Way Out West dla Goteborgu. Wierzę, że KLF będzie podobnym wehikułem rozwojowym dla kultury, turystyki, promocji i biznesu Krakowa.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski