Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Taksówkarze nie lubią busa

Bogusław Kwiecień
Janusz Gajdzicki obok swojego turystycznego busa przed dworcem PKP w Oświęcimiu. Stąd przewozi turystów do Starego Miasta i Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau
Janusz Gajdzicki obok swojego turystycznego busa przed dworcem PKP w Oświęcimiu. Stąd przewozi turystów do Starego Miasta i Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau Bogusław Kwiecień
Oświęcim. Bezrobotny Janusz Gajdzicki z Oświęcimia kupił busa za dotację unijną i po okolicy wozi turystów. Grupa taksówkarzy sprzed dworca twierdzi jednak, że odbiera im klientów. Konflikt narasta

Pierwszy turystyczny bus w Oświęcimiu, który miał być dodatkową atrakcją i formą promocji miasta, na razie jego właścicielowi Januszowi Gajdzickiemu przysparza wielu problemów.

Jego działalność nie podoba się grupie taksówkarzy przed oświęcimskim dworcem PKP, którzy na różne sposoby próbują zniechęcić mężczyznę do wożenia turystów.

14-osobowy, kolorowy pojazd obklejony zdjęciami Oświęcimia pojawił się na ulicach miasta przed rokiem.

Janusz Gajdzicki był bezrobotnym. Nie chcąc być na garnuszku państwa, wziął udział w projekcie unijnym "Czas na biznes" adresowanym do osób po 50. roku życia. Dostał dotację, dołożył oszczędności i kupił w Chinach turystycznego busa z elektrycznym napędem.

Turyści, którzy korzystają z jego usług, mogą w trakcie jazdy zobaczyć film o mieście i jego zabytkach. Wozi ich z dworca do Starego Miasta i Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau i te wyjazdy to punkt zapalny konfliktu z grupą taksówkarzy.

- Jest ich sześciu, w tym jedna kobieta. Zaczęli mnie nękać od pierwszych dni działalności - mówi Gajdzicki. - Turystom, którzy podchodzą do mojego busa wmawiają, że prowadzę nielegalną działalność i jestem pijany. Do tego dochodzi zastawianie mojego pojazdu i straszenie pobiciem - dodaje właściciel busa.

Skarg na jego działalność do różnych urzędów i służb już nie liczy. Policja, straż ochrony kolei, straż miejska czy inspekcja transportu drogowego sprawdzały go wielokrotnie i nie miały uwag.

W oświęcimskim Urzędzie Miasta potwierdzają, że firma Janusza Gajdzickiego Audio-Video Tourist Bus jest wpisana do centralnej ewidencji działalności gospodarczej.

- Sądziłem, że ta grupa w końcu się uspokoi, ale naciski i groźby jeszcze się nasiliły. 17 grudnia ubiegłego roku zostałem uderzony przez jednego z taksówkarzy. Wtedy na trzy miesiące zawiesiłem działalność - mówi Gajdzicki.

Sprawę zgłosił do Prokuratury Rejonowej w Oświęcimiu. Ta odmówiła wszczęcia dochodzenia, stwierdzając, że naruszenie nietykalności cielesnej i pomówienia to występki ścigane z oskarżenia prywatnego. Właściciel busa odwołał się do Prokuratury Okręgowej, a ta nakazała ponowne zajęcie się sprawą.

- W tej chwili mogę powiedzieć, że trwa postępowanie i niczego nie można przesądzać - mówi Mariusz Słomka z prokuratury rejonowej. Taksówkarze zapewniają, że nie nękają busiarza, ale pretensji nie kryją.

- Jego działalność ma polegać na przewozach okazjonalnych, a nie regularnych. W ten sposób odbiera nam klientów- mówi taksówkarka, nie chce jednak podać nazwiska. Dodaje, że kierowca busika powinien czekać na klientów na jednym z parkingów wokół dworca, a nie na placu przed nim.

Gajdzicki podkreśla, że przewozy okazjonalne to wymysł taksówkarzy. Ma po prostu licencję na przewóz osób. Jeśli przewozi trzy - cztery osoby, przejazd pod muzeum kosztuje do 15 zł. Jeśli jest więcej pasażerów, to wychodzi po kilka złotych na głowę.

Przejazd taksówką z dworca do oświęcimskiego muzeum kosztuje 12 - 14 zł, czyli nawet dwa razy drożej. Są jednak i taksówkarze, którzy nie mają nic przeciwko działalności Gajdzickiego.

- Nie jest łatwo w branży, ale trudno, żeby ktoś miał monopol. Tak samo, jak my on ma prawo do zarobkowania, jest wolny rynek usług - mówi jeden z taksówkarzy. Dodaje, że gdy kilka lat temu trafił do Oświęcimia, także jakiś czas miał takie problemy. Szkalowano go, słano skargi do urzędów, potem to się zmieniło.

Fakty
Naciągnąć turystę
Nasza reporterka była niedawno świadkiem sytuacji na dworcu PKP w Oświęcimiu, gdy kilku taksówkarzy okłamywało turystów zagranicznych, że chcąc dostać się do Krakowa, muszą jechać taksówką. Była sobota, około godz. 20, już po odjeździe ostatniego pociągu, ale jeszcze o tej godzinie jeżdżą busy za 11 zł od osoby.

Część turystów usiłowała dowiedzieć się w kasach kolejowych, jak mogą dojechać do Krakowa, ale tam nikt po angielsku nie mówi. Za to taksówkarze byli chętni do udzielania informacji. Łamanym angielskim mówili, że nic nie jedzie, a następny autobus jest dopiero o godz. 8. Zdezorientowani turyści wybierali więc powrót do Krakowa taksówką za 250 zł. Ci, którzy nie mieli przy sobie gotówki, podjeżdżali z taksówkarzami do okolicznych bankomatów. (TJ)

70 taksówek
W Oświęcimiu licencje na przewóz ludzi posiada około 70 taksówkarzy. Część należy do korporacji i tam można składać ewentualne skargi na ich działalność. W przypadku taksówkarzy niezrzeszonych skargi można ponadto składać w urzędach miast, które wydają zezwolenia na działalność gospodarczą, ITD, rzecznika praw konsumentów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski