Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Talking Heads "Fear Of Music”

Redakcja
Choć od lat przyjęło się, że pisze się i mówi, iż Talking Heads to grupa amerykańska, to tak naprawdę można co do tego mieć pewne wątpliwości, bo jej lider – David Byrne, nie tylko urodził się w Szkocji, ale później, choć stale mieszkał i mieszka w Stanach Zjednoczonych, to nigdy nie starał się o prawo do posiadania paszportu tego kraju.

Jerzy Skarżyński: NIEZAPOMNIANE PŁYTY HISTORII ROCKA SUPLEMENT (75)

Formalnie jest więc wciąż Brytyjczykiem. A co do Ameryki Północnej, to wypada tu wyjaśnić, że zanim z rodzicami przeniósł się na stałe do USA, przez parę lat mieszkał w Hamilton, w prowincji Ontario, w Kanadzie. Dopiero stamtąd wraz rodzicami i młodszym bratem przeniósł się do Arbutus w stanie Maryland. Jego edukacja w Rhode Island School Of Design zaowocowała także powstaniem grupy, którą nazwano The Artistics. W niej obok Byrne’a występował m.in. jego kumpel, perkusista – Chris Frantz, a kierowcą zespołu (woziła ich na koncerty) była dziewczyna tego ostatniego – Tina Weymouth. Gdy po roku The Artists przeszedł do historii, David, Chris i Tina postanowili przenieść się do Nowego Jorku, gdzie ta ostatnia przyjęła rolą basistki i gdzie zrodziły się formalnie Gadające Głowy. Co działo się później, pogawędzę za tydzień, bo teraz będzie o ich albumie nr 3, czyli o pochodzącym z 1979 r. "Fear Of Music”. A zatem...

"Fear Of Music” to krążek, który w niezwykły sposób połączył postpunkową nonszalancję z elementami zaczerpniętymi z odległych od punka nurtów muzyki, takich jak: funk, etniczna muzyka afrykańska i latynoska, folk oraz wyrafinowana elektronika. Tu, nie sposób nie zwrócić uwagi, że to brzmieniowe nowatorstwo Talking Heads było nie tylko wypadkową talentów członków grupy, ale i jej ówczesnego producenta – Briana Eno. Ten, w przeszłości klawiszowiec Roxy Music, a potem pomocnik najwybitniejszych, z Davidem Bowie, Iggi Popem i Robertem Frippem na czele, potrafił w rewelacyjny sposób wyeksponować wszystkie atuty swoich podopiecznych oraz namówić ich do odważnego eksperymentowania z rytmem i instrumentami. To także on sprawił, że w pierwszym na tym longplayu utworze ("I Zimbra”) w niezwykle frapujący sposób zagrał gościnnie Robert Fripp. Potem, w pozostałych 10 utworach, mamy kolejno: nowofalowe kołysanie z syntezatorem w tle ("Mind”); ekspresyjne podskakiwanie ("Paper”); szaleńcze delirium z gitarowymi cudami ("Cities”); motoryczne i funkowe – "Life During Wartime”; cięższe oraz bardziej drapieżne – "Memories Can’t Wait”; skoczne i kocie – "Air”; folkowo–balladowe (piękne) – "Heaven”; twarde oraz nerwowe "Animals”; obsesyjne – "Electric Guitar” i wreszcie finałowe, hipnotyczno–odlotowe (zgodnie z tytułem) – "Drugs”!

 

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski