Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Taniec - moja największa pasja

Jolanta Ciosek
Tancerka, choreograf, pedagog, profesor sztuk muzycznych
Tancerka, choreograf, pedagog, profesor sztuk muzycznych fot. archiwum Polskiego Teatru Tańca/Andrzej Grabowski
Znani seniorzy. Ewa Wycichowska od tańca przeszła do ruchu, z ruchu do badania, a to wciągnęło ją w filozofię - mówi reżyser Maciej Prus

Wiedziałam, że będę złączona z tańcem na śmierć i życie. Taniec mnie nigdy nie zdradził. Natomiast poprowadził mnie w rejony, o których nawet nie śmiałam marzyć. Nie brałam tego pod uwagę, kiedy kończyłam Ogólnokształcącą Szkołę Baletową w Poznaniu. Z wyróżnieniem. Chciałam przede wszystkim tańczyć. Marzyłam o Julii i spełniło się moje marzenie w Teatrze Wielkim w Łodzi. Nie śmiałam marzyć, że kiedykolwiek będę taką primabaleriną jak Olga Sawicka w Operze Poznańskiej. To był mój ideał w tańcu klasycznym, a Conrad Drzewiecki w tańcu współczesnym. Nie sądziłam, że będę choreografem. Stało się to w momencie, kiedy rozstałam się z moim mężem. On był choreografem, a ja jego asystentką i twórczą wykonawczynią jego pomysłów. Kiedy go zabrakło, narodziłam się jako choreograf. Pomogły mi w tym studia, które równolegle rozpoczęłam w Akademii Muzycznej w __Warszawie - mówiła Ewa Wycichowska przy okazji wydanej książki „Więcej niż taniec”.

Dziś wiemy, że spektakl „Lament. Pamięci Tadeusza Różewicza”, którego premiera odbyła się przed kilkoma tygodniami, był ostatnią premierą, urzędującej od 27 sezonów na stanowisku dyrektora Polskiego Teatru Tańca Ewy Wycichowskiej.

Jak mówiła, spektakl jest aktualny „szczególnie w kontekście współczesnego świata i odchodzenia od sztuki wysokiej na rzecz bardzo powierzchownego traktowania m.in. teatru tańca, w świetle komercji, widowiska i tego co przyciąga wzrok bardziej i częściej niż myśl”. Kilka tygodni temu Ewa Wycichowska ogłosiła publicznie, że swoją misję jako szefowa Polskiego Teatru Tańca zakończy 31 sierpnia 2016 roku.

***

A jakie były początki naszej gwiazdy tańca? Jako jedyna w klasie wybrała w szkole średniej dodatkowo matematykę. Chciała tańczyć i studiować matematykę, ale nic z tego nie wyszło.

- Matematyka, podobnie jak choreografia czy kompozycja, opiera się na myśleniu abstrakcyjnym. W choreografii niezwykle ważne jest myślenie geometryczne. Ale moje zainteresowanie naukami ścisłymi nie ograniczało moich zainteresowań literaturą i sztuką. Zawsze ciągnęło mnie do zdobywania i poszerzania wiedzy. Przez jakiś czas byłam nawet wolnym słuchaczem na Papieskim Wydziale Teologicznym, kiedy dziekanem był ksiądz profesor Tomasz Węcławski. Chciałam się dowiedzieć czegoś o postępowaniu z drugim człowiekiem, bo często nie radziłam sobie z mówieniem „nie”. Przypuszczam, że to wszystko spowodowało, iż po śmierci profesor Janiny Pudełek i odejściu profesor Ireny Turskiej z kierunku pedagogika tańca na Uniwersytecie Muzycznym, a wcześniej Akademii Muzycznej w Warszawie, zostałam zmuszona poniekąd do rozpoczęcia zdobywania kolejnych szczebelków kariery naukowej, która trwa do __dziś.

***

Po raz pierwszy spotkałyśmy się przed kilkoma laty, w Krakowie, przed gościnnymi występami Teatru Tańca. Taki zapamiętałam obrazek: Ewa Wycichowska prowadzi próbę spektaklu „Walka karnawału z postem”, którym później zachwyci krakowską publiczność. Wygląda jak nastolatka: filigranowa sylwetka, radosne oczy, życzliwy, piękny uśmiech. Ciepłym, ale jednocześnie energicznym głosem wydaje kolejne polecenia. Tancerka, choreograf, pedagog.

Ukończyła Państwową Szkołę Baletową w Poznaniu i Akademię Muzyczną w Warszawie. Studiowała taniec modern w „L’Academie de la Danse” w Paryżu u Yuriko i Petera Goosa. Była primabaleriną Teatru Wielkiego w Łodzi. Jest członkiem Międzynarodowej Rady Tańca działającej pod patronatem UNESCO.

Od 1988 roku jest dyrektorem naczelnym i artystycznym Polskiego Teatru Tańca - Baletu Poznańskiego, a także profesorem na Wydziale Edukacji Akademii Muzycznej w Warszawie. Jest jedną z nielicznych polskich tancerek odnoszących sukcesy na światowych scenach baletowych, zarówno w repertuarze klasycznym, jak i współczesnym.

Zna ją publiczność niemal wszystkich kontynentów, reprezentowała polski balet na festiwalach w USA, Kanadzie, Peru, Mongolii, Francji, Grecji, Hiszpanii, Izraelu, Wielkiej Brytanii, Turcji, Włoszech, Finlandii, Gruzji, Rosji i Japonii. Aż trudno uwierzyć, że Ewa Wycichowska, wciąż młoda i piękna, obchodzi 27 lat szefowania Polskiemu Teatrowi Tańca. W polskim środowisku artystycznym jej postać jest synonimem pasji zawodowej, nieustającej drogi poszukiwań i odwagi twórczej.

- A wszystko zaczęło się od wybitnego artysty Conrada Drzewieckiego, który ten Teatr założył. Mimo upływu lat, pamiętam moment, w którym podjęłam decyzję, że będę tancerką. W rodzinie były raczej tradycje plastyczne i muzyczne, nie taneczne, więc posłano mnie do przedszkola muzycznego. Przy pierwszym zetknięciu się z rytmiką powiedziałam, że nie chcę grać tylko tańczyć. Miałam wtedy cztery lata i jak powiedziałam, tak zrobiłam. Do szkoły baletowej zaprowadził mnie mój pan od śpiewu. Egzamin zdawałam z dwuletnim opóźnieniem, ale za to dostałam się od razu do trzeciej klasy. Szkoła baletowa była spełnieniem moich marzeń. Wszystko, co mi mówiono i pokazywano, łącznie z drogą do szatni zapamiętywałam jako rzecz ważną i prawie świętą. Z nabożną czcią wpatrywałam się w pedagogów, koleżanki z klasy, które już tak wiele umiały, i nawet w pana portiera. Wszystkie dziewczynki miały baletowe tuniczki, a ja stałam przy drążku w stroju gimnastycznym. Nie znałam wtedy terminologii francuskiej obowiązującej na lekcjach tańca klasycznego, uczyłam się przez naśladowanie kolegów. Jeden z nich, kiedy zorientował się, że wiernie odtwarzam jego ruchy to dodawał do zadanych ćwiczeń coś z męskiego programu, a ja z wielkim pietyzmem usiłowałam za nim to powtórzyć. Oczywiście nie muszę opisywać zdumienia pani profesor: co to dziecko wyczynia? Niemal do dziś czuję łzy, które płynęły mi z wysiłku i niemocy przy maksymalnym wygięciu korpusu do tyłu. Te łzy płynęły w drugą stronę - nie po policzkach, a po czole. Chciałam szybko dogonić kolegów, nadrobić stracony czas i chłonęłam wszystko, co wiązało się z tańcem. Profesorowie byli jak bogowie na Olimpie, darzyliśmy ich ogromnym szacunkiem, bo uczyli nas nie tylko kroków, ale też etyki i __godności bycia artystą.

***

Dla Ewy Wycichowskiej jedną z największych szkół tańca współczesnego były Łódzkie Spotkania Baletowe, na które przyjeżdżały zespoły z całego świata.

- Od klasyki na najwyższym poziomie - łącznie z bardzo utalentowaną Nadieżdą Pawłową i legendarną Mają Plisiecką, przez balety neoklasyczne z Bejartem i Neumeierem na czele. Ale były także amerykańskie zespoły: Lar Lubovitz, Muray Luis, Alvin Nikolais, Alvin Ailey. Olbrzymie wrażenie zrobił na mnie Ballet Rambert z Londynu. Zachwycona byłam niezwykłą płynnością ruchu i niezwykłym partnerowaniem. Do dziś pamiętam duet na __ukośnie ustawionym półksiężycu. ,,Spotkania” to było wielkie święto dla nas tancerzy, dla widowni, dla całej Polski.

Co dla Ewy Wycichowskiej stanowi istotę tańca?

Do dziś wierna jest słowom, które wypowiedziała przed laty: Taniec jest dla mnie symbiozą muzyki, plastyki i ruchu. Choreografią opowiadam o sobie, zapisuję w niej swój stosunek do świata, życia, zadaję pytania, szukam na nie odpowiedzi. To co robię jest moją choreograficzną drogą do iluminacji, której częściej patronuje duch niż materia.

***

Wielką dumą Ewy Wycichowskiej jest córka Paulina, która poszła w ślady mamy i ojca, Tomasza Gołębiowskiego, krakowskiego choreografa.

- Skończyła London Contemporary School. Wcześniej sama zapisała się na audycje do szkoły baletowej, jak się potem okazało, ćwiczyła do egzaminów z pomocą cioci, za moimi plecami. Gdy zdawała egzaminy, siedziałam w komisji, powiedziałam moim koleżankom, że mają jej nie przyjąć. Zagroziłam nawet, że jak to zrobią, to ja opuszczę szkołę. Na tych egzaminach wszystko robiła idealnie, była najlepszą z kandydatek, więc jak mogłam dalej protestować? Zdałam sobie sprawę z tego, że taniec ma w genach. W końcu byłam szczęśliwa, że wybrała ten zawód - mówi pani Ewa.

Dziś artystka marzy o przyjeździe do Krakowa z najnowszą premierą oraz układa plany pedagogiczne na kolejny sezon. Od przyszłego sezonu dołączy do córki, która już pro- wadzi zajęcia na AWF na wydziale Taniec w Kulturze Fizycznej. - Ponadto mam jeszcze kilka propozycji jako wykonawczyni, więc na __brak pracy zapewne nie będę narzekać - dodaje.

Istotę twórczości Ewy Wycichowskiej znakomicie uchwycił Maciej Prus, reżyser teatralny, mówiąc: „Choreografia to za mało, by określić to, co robi Ewa. To coś więcej. Z tego wyłania się nowa jakość, ale umyka ona definicjom, nie da się jej wtłoczyć w ramy jakiejś nazwy. Myślę, że Ewa jest najbliżej Grotowskiego i tego, co on robił z ciałem aktora. Ona od tańca przeszła do ruchu, z ruchu do badania, a to wciągnęło ją w filozofię”.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski