Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Targowisko sztuki

Liliana Sonik
Każdy, kto kupował obraz lub inne dzieło sztuki, wie że przed taką decyzją dręczą człowieka wątpliwości. Co ładne, co brzydkie? A może wcale nie o piękno chodzi?

W czasach, w których rzadko kto wierzy, że istnieje prawda, ci którzy wierzą w piękno, też nie są liczni. Słyszymy, że każdy ma swoją prawdę, to tym bardziej każdy może mieć swoje poczucie piękna. Logiczne. Jednak w praktyce często wynika z tego wielkie oszustwo.

Sławny brytyjski artysta Damien Hirst zasłynął dziełami w postaci ludzkich czaszek wysadzanych diamentami oraz przerżniętymi na pół zwierzętami pływającymi w formalinie. Jedno i drugie robiło wrażenie i bardzo drogo się sprzedawało. Wokół prac Hirsta krytycy budowali pompatyczne narracje o penetrowaniu przez artystę mitologii śmierci. Zaś sceptycy wzruszali ramionami. Niektórzy podejrzewali, że autor wynajmuje kupców aby windowali ceny jego dzieł. Bo jeśli artysta sprzedaje za milion euro, to musi być „dobry”, a zatem jest dobrą inwestycją. Im drożej sprzedaje, tym więcej o nim piszą i tym więcej może żądać. Hirst często ładował w swe dzieła diamenty, złoto i inne kosztowne materiały, więc ceny miały jakieś realne uzasadnienie. Oczywiście poza wartością artystyczną, której wycena jest trudniejsza i uzależniona od gustu nabywcy oraz ocen krytyków sztuki. Jakieś 20 lat temu Hirst zarobił miliony. A potem jakby mu gorzej szło. Teraz wrócił na scenę z przytupem, ponieważ francuski miliarder François Pinault w swych weneckich pałacach gości jego nowe dzieła, głównie rzeźby, rzekomo antyczne, bo odnalezione we wraku zatopionego statku. Widz może nawet zobaczyć obrazy z podwodnej operacji wyławiania „skarbów”.

Gdyby te dzieła nie były niewiarygodnym kiczem, całe przedsięwzięcie byłoby nawet zabawne. Mnóstwo w nich odniesień, „cytatów” , nie tylko ze starożytności, ale też sztuki współczesnej (m.in. Igora Mitoraja) i fetyszy popkultury. Oczywiście, zgodnie ze swym zwyczajem, poza żywicą, Hirst używa najdroższych materiałów: marmuru z Carrary, brązu, złota. Ceny anonsowane to kilka milionów funtów. A co z ich wartością artystyczną? Odpowiedź nie jest prosta. Najchętniej powiedziałabym, że są kiczem i brednią, bo tak jest w istocie. Ale są też kpiną. Świadectwem sztuki zidiociałej, zamienionej na maszynkę do robienia kasy. Jednak nie podlega sporowi, że trudno przejść obok - choćby ze względu na skalę - obojętnie. Może więc potraktować je, jako publicystykę?

Zastanawiam się, co skłoniło Pinaulta do lansowania Hirsta. Uwierzył mu? Czy może uznał, że czas podbić ceny starych dzieł Hirsta, bo bez tej wystawy dramatycznie spadały, co stawiało w trudnej sytuacji kolekcjonerów, którzy utopili w nich miliony.

Kiedyś z Jankiem Lebenstainem żartowaliśmy z kolekcjonerów, którzy kupują obraz, żeby im pasował do kanapy. Teraz myślę, że to szlachetniejsze kryterium, niż medialno-merkantylny dym. Jeśli więc wybieramy obraz, nie dajmy się oszukać: kupujmy to, co nam się podoba, co nas wzrusza i porusza.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski