Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tarnów - Brzesko. Policjanci zapobiegli tragedii

Robert Gąsiorek
Asp. Adam Bereta i sierż. Mariusz Biel w porę pojawili się na peronie i uratowali desperata. Wcześniej 47-latka skutecznie namierzył st. asp. Artur Wnęk ( zdjęcie po prawej)
Asp. Adam Bereta i sierż. Mariusz Biel w porę pojawili się na peronie i uratowali desperata. Wcześniej 47-latka skutecznie namierzył st. asp. Artur Wnęk ( zdjęcie po prawej) Fot. Robert Gąsiorek/archiwum
Dwaj funkcjonariusze drogówki wykazali się odwagą, kiedy pociąg pędził prosto na 47-latka. Dramatyczne wydarzenia rozegrały się na linii kolejowej pomiędzy Tarnowem i Brzeskiem. Uratowany przez nich niedoszły samobójca trafił do szpitala

Wybiła dokładnie godzina 20, kiedy w brzeskiej komendzie rozdzwonił się alarmowy telefon. „Lepiej się powiesić czy rzucić pod pociąg?” - usłyszał w słuchawce zastępca oficera dyżurnego. Choć zdanie brzmiało jak kiepski żart, starszemu aspirantowi Arturowi Wnękowi ani przez myśl nie przeszło, by bagatelizować rozmówcę. Od razu dał znać dyżurnemu, żeby uruchomić procedurę namierzania telefonu dzwoniącego.

Znałem ten głos

- Starałem się nawiązać dialog z telefonującym mężczyzną. Szybko doszedłem do wniosku, że znam jego głos. W końcu tak pokierowałem rozmową, że sam się przedstawił - opowiada policjant. Zidentyfikowanie rozmówcy możliwe było dzięki temu, że st. asp. Wnęk był kilka lat wcześniej dzielnicowym na terenie gminy Brzesko. Osobiście znał 47-latka, który nagle postanowił odebrać sobie życie.

Z przebiegu rozmowy wywnioskował, że mężczyzna musi znajdować się na stacji kolejowej w Sterkowcu. - Kolega od razu wysłał tam radiowóz - dodaje policjant. Była godz. 20.02. Liczyły się sekundy, bowiem w każdej chwili mógł nadjechać pociąg. Funkcjonariusz robił więc wszystko co w jego mocy, by podtrzymać rozmowę jak najdłużej.

- Podnosiłem go na duchu. Starałem się przeciągać rozmowę, pytając o szczegóły z jego życia. Zmieniałem też tematy. Pytałem na przykład o motocykl, którym, jak pamiętałem, jeździł. Na szczęście odpowiadał - przyznaje mundurowy.

Nagle, o godz. 20.09 mężczyzna niespodziewanie się rozłączył. Kilkadziesiąt sekund później patrol zgłosił, że już dojeżdża na miejsce.

Drogówka miała najbliżej

Asp. Adam Bereta i sierż. Mariusz Biel z brzeskiej drogówki właśnie zaczynali służbę. Tuż przed godziną 20 otrzymali polecenie, aby udać się na miejsce kolizji w Brzesku. Jechali obwodnicą, kiedy dyżurny poinformował ich o próbie samobójczej w Sterkowcu. - Momentalnie zawróciliśmy - mówi sierż. Biel.

Gdy zbliżali się do przejazdu przez tory obok stacji w Sterkowcu, zastali opuszczone rogatki. Jednocześnie spostrzegli, że od strony Tarnowa zbliża się pociąg. Wiedzieli, że mają niewiele czasu.

Wyskoczyli z wozu przed szlabanami. Na torowisku nie było niczego podejrzanego. - Na peronie zauważyliśmy jakąś postać. W pierwszej chwili wydawało się, że jest to po prostu pasażer czekający na pociąg - relacjonuje Adam Bereta.

W ułamku sekundy

Lokomotywa już wtaczała się na teren stacji, kiedy stojący wcześniej spokojnie mężczyzna ruszył w kierunku rampy kolejowej.

Obaj policjanci popędzili w jego kierunku, przeskakując ogrodzenie. - Krzyczeliśmy, żeby się zatrzymał, ale nie reagował - mówi asp. Bereta.

Objąłem go obiema rękami i szybko odciągnąłem w bok. Wtedy obok nas przejechał pociąg - sierż. Mariusz Biel

Pociąg już wjeżdżał na peron, a desperata od skoku dzieliły sekundy. Jednak sierżant Biel też był coraz bliżej. Dopadł 47-latka, objął go rękami i odciągnął od torów. - Wtedy lokomotywa przejechała obok nas z dużą prędkością - mówi.

Wezwana karetka pogotowia przewiozła niedoszłego samobójcę na obserwację psychiatryczną.

O dramatycznym zdarzeniu policjanci długo nie zapomną. - To była sytuacja mrożąca krew w żyłach - przyznaje asp. Adam Bereta - Interweniując, myśleliśmy jednak tylko i wyłącznie o tym, by ocalić tego człowieka.

To już nie pierwszy w jego karierze przypadek, kiedy uratował ludzkie życie. Kilka lat temu skutecznie pospieszył na pomoc kobiecie, która spadła z wiaduktu do rzeki Uszwica.

Rozmawiamy z Grażyną Skarżyńską, psychologiem

- Dlaczego ludzie podejmują decyzję o targnięciu się na życie?

- Główną przyczyną jest brak perspektyw. To efekt postrzegania w czarnych barwach wszystkiego, co może nas spotkać. Rozróżniamy dwa rodzaje depresji, które powodują taki stan. Jedna z nich ma związek z przeszłością, czyli rozpamiętywaniem jakiegoś czynu i obwiniania się. Często te zdarzenia zostają wyolbrzymione. Drugą formą depresji jest stan, gdy dana osoba źle myśli o swojej przyszłości. Uważa, że nic dobrego jej już nie spotka.

- W okresie jesiennym depresja się nasila?

- Istnieje takie pojęcie jak depresja sezonowa. Spotkałam się kilka razy z takimi przypadkami. Depresja sezonowa pojawia się, kiedy w otoczeniu mamy coraz mniejszą ilość światła. Część osób bardzo mocno na to reaguje. Jednak ten rodzaj depresji, nawet nie leczony, może minąć gdy przychodzi wiosna, jest więcej słońca i więcej ruchu. .

- Jak można pomóc?

- Na pewno nie pomogą stwierdzenia typu „weź się w garść”. Utwierdzamy wtedy osoby w depresji w przekonaniu, że wszyscy poradziliby sobie z problemami, oprócz nich. Trzeba być blisko i z nimi rozmawiać.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski