Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tarnów, Paryż. W operze proszą, bym śpiewał ciszej [ROZMOWA]

Łukasz Winczura
Tomasz Kumięga śpiewa dziś w Operze Paryskiej. A zaczynał w Zakliczynie, w zespole „Ballada”
Tomasz Kumięga śpiewa dziś w Operze Paryskiej. A zaczynał w Zakliczynie, w zespole „Ballada” Archiwum Marine Cessat-Bégler
Rozmawiamy z Tomaszem Kumięgą, barytonem, o drodze z Zakliczyna przez Tarnów, na deski Opery Narodowej w Warszawie oraz Opery Paryskiej.

Ile decybeli potrafi pan z siebie wydobyć?

Nie mam zielonego pojęcia (śmiech). Ale głos mam donośny, bo wszyscy każą mi śpiewać ciszej. Nawet na tak dużej scenie, jak ta w Paryżu.

A jak pan pielęgnuje głos? Przecież najmniejsza chrypka to jak katastrofa.

No tak, ale z drugiej strony też nie ma się co dawać się zwariować…

Żółtka pan pije?

Nie. Natomiast na pewno ograniczenie do minimum alkoholu, że o paleniu nie wspomnę. Poza tym unikanie klimatyzacji, przemęczenia głosu. Chodzi o kwestie związane z techniką mówienia.

Należy mówić cicho?

Ja akurat staram się mówić głośniej. Wtedy mój głos jest nieprzemęczony. Kiedy zaczyna się udziwniać, wtedy zaczyna się problem.

Krzyczeć pan może?

Na pewno nie krzyczę za często. Nie powinno się pokrzykiwać. To niezdrowe dla każdego. Czasem w spektaklach trzeba wydać głośny dźwięk, jak jęk czy krzyk, ale trzeba na to uważać i zwracać uwagę na technikę mówienia.

A lody, zmrożona cola?

Jak najbardziej. Piję dużo zimnej wody, a przed spektaklem piję wodę z lodem. Wtedy struny są bardziej ożywione, nie są przekrwione.

Baryton to głos elitarny?

Niestety, nie. Elitarny jest tenor, gdyż jest ich niewielu.

To dlatego wszyscy tak kochali „Trzech tenorów”?

Myślę że tak, jednak baryton to naturalny, męski głos. A przy okazji jest to głos, który charakteryzuje się też długą skalą, czyli może śpiewać wiele ról. No i kompozytorzy lubili tę rozpiętość oraz kolor głosu ze względu na jego naturalność. Poza tym oni zawsze śpiewają amantów i dobrych bohaterów. A baryton śpiewa czarne charaktery, złośliwych kochanków i zazdrosnych arystokratów.

Ile pan ćwiczy dziennie?

Około dwie godziny. Nie więcej, bo łatwo nadwyrężyć gardło. Ale kiedy są próby do spektakli to wówczas jest to w rytmie trzy godziny, przerwa, trzy godziny.

Czyli przy takim normalnym dniu te dwie godziny to typowe rozśpiewanie?

Głownie tak. Ale ja się zbytnio nie rozśpiewuję, bo śpiewam niższym głosem i tego nie potrzebuję. To też praca nad techniką, oddechem i nauka nowych utworów, roli, libretta.

Jak długa była droga, która wiodła z Zakliczyna, przez Warszawę, do Paryża?

Właściwie wszystko zaczęło się od Tarnowa i tamtejszej szkoły muzycznej. Miałem wtedy 14 lat. Docelowo rzeczywiście był Paryż, bo mieszkam we Francji. Natomiast po drodze byo wiele miejsc. Bo ten mój zawód to trochę profesja włóczykija.

Rodzina u pana jest bardzo muzykalna?

Nie. Mój brat jest prawnikiem, moja mama jest księgową, tato - inżynierem. Jestem rodzynkiem artystycznym.

To od kiedy pan poczuł, że coś tam „w duszy gra”?

Dość wcześnie, kiedy byłem jeszcze chłopcem, który śpiewał sopranem. To było w Zakliczynie, w zespole „Ballada”.

Tyle, że od polubienia do wielkiej sceny operowej, przyzna pan, kawałek drogi jest.

Ale ja niekoniecznie na początku wybrałem operę. Zaczynałem od śpiewania piosenek. Jednak, kiedy poznałem śpiewaków operowych, zobaczyłem, jak pracują, jak śpiewają, to wtedy poczułem że chce być jak oni. A przy okazji mama zawsze słuchała płyt Pavarottiego.

Kto pierwszy panu powiedział: „Tomek, masz talent”?

Pierwszym był płk. Julian Kwiatkowski, dyrektor Warszawskiej Orkiestry Koncertowej, z którą śpiewałem od 12 roku życia. On powiedział moim rodzicom, żeby we mnie zainwestowali. Później była Alicja Płonka w Tarnowie, mój pierwszy nauczyciel śpiewu.

Ponoć w kościele śpiewał pan także psalmy?

Ale to się zdarza do dziś, gdy przyjeżdżam do domu rodzinnego w Faściszowej. Tam, niedaleko, w klasztorze Sióstr Bernardynek śpiewam czasami na mszy psalm.

Wróćmy do opery. Macie swoje przesądy? Wspominany Pavarotti lubił widzieć na scenie zgięty gwóźdź, gdy komuś spadła kartka z nutami trzeba ją przydeptać, w operze nie chodzi się też w czapce.

To wszystko prawda. Do opery nie przychodzi się też w zielonym swetrze czy koszuli. Zielony kolor ma przynosić pecha. Pamiętam, że jak przyszedłem do opery w zielonej kurtce, wszyscy się ode mnie odwracali.

A jak wystawiacie „Giocondę”, to walizki pakuje dyrektor teatru?

Tego nie wiem, bo nigdy tej opery nie śpiewałem. Ale wiem, że „La forza del destino” Verdiego przynosi pecha. I to jest taka opera, której tytułu nie można wypowiedzieć w teatrze. Wynajduje się wtedy synonimy, byle nie wypowiedzieć oryginału. Czyli nie idziemy na próbę „Mocy przeznaczenia”, ale na przykład „Mocy fatum”.

Jakiej muzyki słucha pan poza operą?

Żadnej, bo ja żyje muzyką 24 godziny na dobę. Cały czas, bez przerwy. To trochę jak choroba. Słucham tylko opery. Jestem wielkim fanem Ryszarda Wagnera oraz muzyki niemieckiej. Ona mnie uspokaja. Słucham też muzyki koncertowej i symfonicznej. Czasem słucham Franka Sinatry czy starych melodii francuskich.

Paryż to już top w pańskiej karierze czy na przykład jest marzenie o La Scali?

Celów mam sporo, ale tu nie chodzi o miejsce, choć zdecydowanie Paryż jest w czwórce najlepszych scen świata. Celem jest jednak współpraca z najlepszymi dyrygentami i śpiewakami, jak choćby ze wspaniałym Marco Armiliato, z którym miałem wielka przyjemność pracować w Zurychu.

Śpiewacy operowi trzymają się razem czy jest między wami rywalizacja?

Rywalizacja jest, to oczywiste. Ale na scenie jej nie widać. To raczej zazdrość, która jednak pozostaje w zaciszu domowym.

ZOBACZ KONIECZNIE

FLESZ: PIT 2019 - rozliczenie będzie jeszcze prostsze

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Tarnów, Paryż. W operze proszą, bym śpiewał ciszej [ROZMOWA] - Gazeta Krakowska

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski