Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tarnów. Sklepiki plajtują

Paulina Marcinek
Ten sklepik to moje jedyne źródło utrzymania. Trzymam go jeszcze w nadziei, że coś się zmieni - mówi Grażyna Chaim
Ten sklepik to moje jedyne źródło utrzymania. Trzymam go jeszcze w nadziei, że coś się zmieni - mówi Grażyna Chaim Fot. Paulina Marcinek
W ciągu miesiąca splajtowało kilka szkolnych sklepików w Tarnowie. W Małopolsce aż 120. Przez zakaz sprzedaży „śmieciowego” jedzenia.

Właściciele szkolnych biznesów bezradnie rozkładają ręce. Od momentu wprowadzenia przepisów zabraniających sprzedaży niezbyt zdrowych przekąsek, jest im ciężko przetrwać. Część już zwinęła interes.

Tak jak 42-letni Mariusz Barnaś, który sklepik w Szkole Podstawowej nr 5 w Tarnowie prowadził 21 lat. Oprócz jedzenia oferował przybory szkolne. Teraz lokal świeci pustkami, choć pan Mariusz przygotowania do wprowadzenia u uczniów nowych nawyków rozpoczął jeszcze w styczniu.

Zdrowo, czyli drogo

- Próbowaliśmy stopniowo przekonać dzieci do zdrowego jedzenia i nawet się udawało. Jednak od nowego roku szkolnego wszystko się zmieniło. W sklepikach pojawiły się inne, droższe produkty. Na przykład za ciastko zbożowe trzeba zapłacić 2,50 zł. Pojawiły się problemy z dostępnością towaru, ciężko go było zdobyć w Tarnowie i okolicy - dodaje.

Identycznie było w SP nr 8 w Tarnowie. Zbyt wysokie ceny odstraszały uczniów i sklepik splajtował.

Na mocy obowiązujących od września przepisów, ze sklepików szkolnych usunięto wszystko to, co miało szkodzić zdrowiu. Zakazano sprzedaży m.in. chipsów, czekolad, coca-coli, drożdżówek. Zostały owoce, warzywa, jogurty o niskiej zawartości tłuszczu, mleko bez dodatku cukru.

- Najbardziej brakuje mi słodkich napojów, a i czekoladę czasem bym zjadła - przyznaje Natalia Pochroń, uczennica V LO w Tarnowie. Właściciele sklepików myślą o zamknięciu interesów.

- Muszę zapłacić czynsz, ZUS i tak naprawdę nic nie zarabiam. To moje jedyne źródło utrzymania. Trzymam jeszcze ten sklepik w nadziei, że coś się zmieni - podkreśla pani Grażyna Chaim, właścicielka sklepiku w V LO w Tarnowie.

Chipsy i burgery

Uczniowie szybko zaczęli omijać ministerialny zakaz. Przynoszą z domu chipsy, mimo zakazu wychodzą na zakupy do sklepów osiedlowych.

- Widziałam nawet jak uczniowie organizują wyjścia do McDonalda. Czasem zdarza się, że pod szkołę podjeżdża dostawca z KFC - mówi Grażyna Chaim. Kamila Wzorek, uczennica V LO, przyznaje, że zdarza się jej przynieść do szkoły słodkie jogurty.

Jej koleżanka Gabriela dodaje, że nie może odmówić sobie chipsów.

Wrócą drożdżówki?

Odkąd sklepiki obowiązują nowe regulacje, co piąta szkoła z Małopolski wniosła do Kuratorium Oświaty w Krakowie uwagi dotyczące ministerialnego rozporządzenia. Pod ich naporem resort skłania się ku zgodzie na powrót do sklepików drożdżówek, ale decyzji jeszcze nie ma. Trwają za to rozmowy przedstawicieli ministerstw zdrowia i edukacji.

- Być może zmieni się lista dostępnych produktów, ale na pewno nie będzie powrotu do starych nawyków żywieniowych - uprzedza Justyna Sadlak z biura prasowego MEN.

Małgorzata Michno z poradni Polecany Dietetyk w Tarnowie ocenia, że zmiany w zasadach żywieniowych zostały w prowadzone zbyt szybko.

Dodaje, że można to było zrobić etapami. Najpierw ograniczyć tylko część niezdrowych produktów, a nie wycofywać wszystkie naraz. Byłaby to lepsza metoda, uczniowie mieliby czas, żeby przyzwyczaić się do nowości.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski