Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Te fundacje

Zbigniew Bartuś
Zbigniew Bartuś
Popołudnie. Busiarz rusza z krakowskiego dworca z takim impetem, jakby wiózł ziemniaki. W środku, jak co piątek, tłok. Nie dziwi to nikogo, kto regularnie dojeżdża do Krakowa tzw. publicznymi środkami komunikacji.

- Takie one publiczne jak teraz telewizja - wybucha śmiechem mężczyzna w średnim wieku stojący przy drzwiach na jednej nodze (na drugą nie ma miejsca). I prosi kierowcę o przyciszenie radiowej Jedynki „lub przełączenie na kanał, gdzie mniej kłamią”.

- Nie podoba się, to wypad! - odpowiada kierowca. Wszyscy myślą, że żartuje. Ale nie. On tak na poważnie. Zrugany pasażer czerwienieje, ale tłumaczy szeptem, że musi pilnie dojechać do Babic. No i przecież nie ma żadnego dowodu na to, że zapłacił za przejazd: busiarz prawie nikomu nie dał biletu. Forsa do kieszeni. Czy cokolwiek trafi do budżetu państwa? Wie tylko on i Bóg.

Patrzę: na biało-czerwonej osłonce nad szybą orzeł w koronie, znak Polski Walczącej, Chrystus Miłosierny (z sercem płonącym) i święty Jan Paweł II. Wiezie nas więc mniemany patriota i katolik.

- Ch…e! - rzuca przez CB-radio, które rozkręcone ma równie mocno jak „Jedynkę”. Odpala niewyobrażalnie cuchnącego papierosa. I w całej tej kakofonii zaczyna... rozmawiać przez telefon.

- Ch…e! - powtarza. - Wyobraź se, że mi tu przyłazi na przystanek taka młoda k… z puszką i kłamie, że to na chore dzieci. To dopiero złodzieje są! Te całe fundacje.

Obok mnie siedzi matka z ośmioletnią córką łysą jak kolano. Chemioterapia. Życie uratowane dzięki arcyskomplikowanej operacji rzadkiego guza głowy. Koszt? 500 tys. zł. Pieniądze zebrała prężna fundacja. Tak się składa, że znam jej szefową. Od 8 lat poświęca czas (a ma go mało przy dwojgu dzieci, zwłaszcza że jedno jest niepełnosprawne). No i stale dokłada do „interesu” (telefony, pisma, przejazdy…), w życiu nie wzięła ani grosza ze środków ofiarowanych przez darczyńców na leczenie maluchów. Rozlicza się jawnie. Mimo to w kółko słyszy: „Ile taka musiała się nachapać!”.

Chętnych do roboty nie ma. A do komentowania, do bluzgów i pretensji cała armia.

Matka łysej dziewczynki prosi busiarza, by przestał palić. - Jak się nie podoba, to tu jest przystanek - słyszy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski